Obecnie lubię dzień zaczynać od modlitwy „Anioł Pański” z wołaniem „Pod Twoją obronę” oraz używać wody święconej od s. Faustynki. Napłynęło pouczenie: "módl się w wolnych chwilkach, swoimi słowami...modlitwa nie może być odmawiana w pospiechu z wywoływaniem niepokoju"...

   Wyjaśnię, że wówczas narzuciłem sobie odmawianie wielu modlitw i robiłem to "na siłę" i w pośpiechu...jak duchowy stachanowiec.  

    W przychodni co chwilkę byłem pocieszany...z radia płynęły piękne melodie, a serce zalewał Pokój Boży. W takich chwilach wołałem „Ojcze! Ojcze! Dziękuję Ojcze!”, a łzy szczęścia zalewały oczy. W tym czasie z piosenki Zbigniewa Wodeckiego uwagę przykuły słowa od Boga Ojca: „nie będziesz sierotą długo”.

    Ja odebrałem te słowa jako skierowane do mnie: „wiemy o tobie, o twoich udrękach...to sieroctwo skończy się.” Jako ostatnia przybędzie babuszka, którą starali się otruć. Wskazałem jej, że musi dziękować za prześladowców, bo została wybrana do najwyższej próby, ponieważ prześladującym jest własny syn!

    Dlaczego nie modli się za nich i nie przyjmuje ich do serca...przecież Matka Prawdziwa może więcej niż najlepsza kłódka! Podwiozłem ją do apteki, dalej tłumaczyłem, obdarowałem kawą dla synowej, a ona określiła mnie świętym!

   Podczas kolacji wróciła piosenka od Boga Ojca. Jakże jestem obdarowywany każdego dnia, a dzisiaj dominuje radość z dziękowaniem za kolację i wreszcie posiadanie oddzielnego pokoju.

    W tym roku Matka Boża w Medziugorie pojawiała się w Boże Narodzenie w złotej sukni z Dzieciątkiem na ręku! Na wyjeździe karetką ścieram się z żoną chorego, która stwierdza, że: „kiedyś byłam 20 minut nieprzytomna i nikt mi nie powie, że Tam coś jest!

     Proszę ją, aby nie mówiła od Szatana, informuję o duszy ludzkiej i naszym dalszym istnieniu. Po powrocie do bazy z „Boskiego Serca Jezusa” padną słowa, aby każde poruszenie naszych warg wyrażało uniżenie i skruszenie!

   W mojej modlitwie wołam do Boga Ojca, aby odpuścił takim winy, bo nie wiedzą, co czynią. W tym czasie Szatan podsunął scenę wezwania mnie przez złośliwą sąsiadkę do męża, który udawał chorego. Tak czyniła bezpieka bolszewicka. Sam ujrzałem, że wymagam takie przebaczenia, bo podczas modlitwy moje serce zalewała nienawiść!

    Nagle muszę dzwonić do szpitala i rozmawiać z lekarzem, który nie zbadał ciężko chorego dziecka, bo matka nie zgodziła się na hospitalizację! W rozmowie miałem na uwadze dobro chorych dzieci...przecież każda matka kocha swoje dziecko i nie chce zostawić go w szpitalu, a mnie nie wolno leczyć ciężko chorych niemowląt.

   Nie wolno straszyć szpitalem...trzeba dziecko obejrzeć, a matkę pocieszyć z miłością. Nie wiem jak mu to wyłożyć, bo „on jest w porządku”, pielęgniarka wzięła podpis, a w wypadku śmierci?...no, cóż rodzice tak zadecydowali!

   Teraz wiem dlaczego wcześniej byłem pocieszany. Tak będzie przez lata, bo przed jakimś atakiem demona otrzymam wzmocnienie Ducha Świętego (Pocieszyciela)…

                                                                                                                          APeeL