Po przebudzeniu smutek zalał serce, bo ujrzałem zapalone lampki pod krzyżem Pana Jezusa. Myśli uciekły do ludzi i mam odczucie, że trzeba mówić: „bracie i siostro”...

    Napłynął obraz z wczorajszego dnia, gdy biedna pocałowała mnie za kawę i czekoladę. Przypomniała się też rozmowa z pacjentką, która stwierdziła:

  • Pan powinien zostać świętym.

  • Cóż wielkiego...każdy powinien dążyć do świętości!

    Z krzykiem padłem na kolana: „Panie Jezu! Mój Przewodniku, bądź ze mną, prowadź, mów i pocieszaj ludzi przeze mnie. Twoja obecność oznacza pokój, dobro, miłość i prawdę." Na ten moment Pan Jezus z „Prawdziwego Życia w Bogu” powiedział do mnie: „Moje Oczy czuwają nad tobą."

   Po modlitwie „Anioł Pański” powiedziałem do żony, że nie mam żadnego własnego krzyża! Nawet pokazałem jej słowa piosenki (na obwolucie kasety): „Wszystko nam dałeś, Panie”...tak, ja mam wszystko! Mogę nieść tylko krzyż Pana Jezusa.

    W drodze do kościoła podjechałem sprawdzić, czy płona lampki, a radość zalała serce. Natomiast po wejściu do Domu Pana doszła do tego miłość Pana Jezusa wywołująca łzy w oczach. Jak wielkim darem Boga Ojca dla nas na ziemi jest Kościół Święty!

    Siostra zaczęła pieśń o „błysku krzyża” i tajemnicy zbawienia. To Msza Św. dziękczynno-błagalna ze słowami o ufności oraz o spełnianiu przez Ojca naszych próśb: „kołaczcie, a będzie otworzone...proście, a będzie wam dane”.

    „Jezu mój zanurz w Swoim Miłosiernym sercu moją córkę. Proszę Jezu nawróć ją i uzdrów! Cóż to dla Ciebie, Panie Jezu...wystarczy, że tylko ją dotkniesz. Jezu mój tak mało wołam w swoich sprawach!”

    Modlitwy kapłana wpadały w serce i duszę...musiałem chwycić twarz w dłonie i tak trwać, a łzy zalewały oczy. Eucharystia w intencji proszących, aby nie zwątpili, a właśnie płynie pieśń o ufności Bożej, a ja wiem, że to od Pana...prowadzenie od chwili przebudzenia, bo nigdy nie chodzę na tą Mszę św.!

    Wyszedłem pełen mocy Bożej, a serce zalewała chęć niesienia pomocy i wyjaśniania spraw duchowych. To miłość sprawiła, że pomogłem skrzywdzonemu (pisałem 40 minut), który miał ciężki wypadek, a każdy go zbywał.  Po 36 godzinach postu nie mam żadnego łaknienia. Przypomniał się o. Pio żyjący okresowo tylko św. Hostią!    

    Pani poszukującej pokoju w sercu wskazałem na Eucharystię, a przestraszonej śmiercią (40 lat), że straszy ją Szatan. W takich momentach serce zalewał pokój Pana Jezusa i Jego miłość. Jedną chorą skrzywdził lekarz ginekolog z Komisji Lekarskiej ZUS-u, a nawet mówił jej straszne słowa: jak ogiery latacie do kościoła...macie wówczas zdrowie? 

   Podczas oczekiwania na obiad serce zalewało wielkie pragnienie modlitwy: „Jezu! Jezu! Jezu!...jakże chciałbym teraz być z Tobą, modlić się, a tu tyle pracy. Och, Jezu ! Jezu!” Nie wyjaśnisz tego cierpienia żadnym ludzkim językiem...w cząstce pojmie to śmiertelnie zakochany i tęskniący w każdej sytuacji kochanek.

    Napływają ludzie, każdemu pomagam, niektórzy są bardzo piękni. Oto 65-latka ze wspaniałymi rzęsami, a inna z uszkodzonymi stawami biodrowymi ma piękne kręcone włosy. Pomodlę się, aby serca członków komisji lekarskiej otworzyły się: otrzymała rentę! Zły w takich chwilach psuje pokój w otoczeniu: w domu trafiłem na konflikt żony z córką, która bez pytania wzięła jej marynarkę.

    Zacząłem odmawiać moją modlitwę, a napłynął obraz Pana Jezusa modlącego się w Getsemani o odsunięcie tego kielicha. Moja modlitwa trwała godzinę i sam wołałem: „Boże Ojcze dlaczego Go opuściłeś?” Powtarzałem to z płaczem 10 razy i musiałem ocierać łzy, bo zbliżam się do mojego bloku.

     Wieczorem spojrzy Pan Jezus w koronie cierniowej, a ponowny ból zaleje serce. Mam otworzyć książkę: „Szatan największy wróg człowieka”, gdzie na str. 234 trafiłem na informację o cudownym krzyżu Pana Jezusa Konającego w Hiszpanii.

    Chrystus z tego krzyża ożywia się, cierpi i umiera tak jak na Kalwarii. Jego pełne bólu oczy wznoszą się raz do góry, jakby szukał ratunku u Ojca Swego Niebieskiego...to znów jakby patrzył w dół na tych, którzy klęczą i modlą się, błagają o łaski i Miłosierdzie Boże.

   Porusza też Ukoronowaną cierniami Głową i otwiera piekące z pragnienia wargi. Wyraz Jego Boskiej Twarzy zmienia się z pełen boleści, przybiera różne kolory, a Ciało pokrywa się śmiertelnym potem, jasna Krew tryska z jego Ran...szczególnie spod korony cierniowej i spływa na Twarz, ramiona i piersi.

    Niewierni i grzesznicy padają na twarze, zostają nawróceni, a nieuleczalnie chorzy - zwracający się z ufnością - natychmiast są cudownie uzdrawiani!

    Sam zawołałem" „Panie Jezu Konający! Proszę Cię Jezu wesprzyj moją córkę, która kona na ciele i duszy. Wiem, Jezu, że Ty także pragniesz jej nawrócenia i uzdrowienia!"

Jezu mój! .

Ja niosę Twój Krzyż, Ty to wiesz

i ja niczego innego nie pragnę...

tylko Twojego Krzyża, ale mój krzyż jest także Twoim Krzyżem!

Moja córka jest także Twoją córką!

Mój ból jest Twoim Bólem!

My! Tak mówiłeś przecież Jezu!”

    Teraz popłynie koronka do Pana Jezusa Konającego, a ból będzie zalewał serce i duszę...żadnym językiem świata tego nie wypowiesz. Powtarzam moją modlitwę: „Panie Jezu Konający przyjmij przez Niepokalane Serce Matki...”.

             „Dziękuję Panie Jezu za ten dzień”…

                                                                                                                                        APeeL