Na dyżurze w pogotowiu mam daleki wyjazd (2.00)...w ciszy oraz świetle księżyca i reflektorów karetki płyną moje modlitwy. Niechętnie odzywam się do kierowcy „dzium-dzium” (tak mówi po wypitce), który skarży się na bezrobocie żony i mówi głupstwa o „pykaniu mamuśki.”

  • Jaki jest sens pana życia? Przecież musi pan wiedzieć dokąd jedzie, bo z nieba wszystko pokazują?

  • Nie wiem, ale powiada o koledze, który wylądował w Australii i nie ma za co wrócić (15 tys. dolarów).

   Błąkanie się to coś gorszego niż błądzenie (szukanie)...tak postępuje większość (w sensie duchowym). Po powrocie do bazy Pan Jezus powiedział do mnie* „Twoje mieszkanie jest w Niebie, przy Mnie, u Mego boku /../ Powróć do Mnie, przestań błąkać się bez celu po pustyni, szukaj Mnie /../ Kiedy do Mnie wrócisz?”

    Nie mogę być na Mszy Św. porannej, bo dyżur trwa do 8.00, ale wcześniej przybędzie zmiennik! Szatan natychmiast napadł na mnie, nie mogłem skoncentrować myśli, podsuwał głupie skojarzenia...tak przepłynęły czytania. Zrozum teraz niewierzącego...

    Wszystko odmieniła Eucharystia...padłem na kolana ciężko wzdychając z wołaniem: „Pan jest dobry! Pan jest dobry! Jezu! Jezu! och Jezu!” Dalej miałem dyżur w przychodni...z nawałem zbłąkanych duchowo ludzi. Wielu zalecałem posty, modlitwy i przestrzegałem przed sztuczkami demonów („straszenie” z „dobrymi” radami), a bogatej drgnięcie ku duszy, a nie kosmetyczce!

    Po mrozie jest piękna pogoda, a moje serce pełne radości Bożej, której nie wyrazisz naszym językiem, bo jest to uczucie duchowe. Zarazem jest mi przykro z powodu asysty zakochanych we władzy ludowej.

    To wielka przykrość, ponieważ wcześniej bardziej kochałem zniewoloną Polskę niż obecnie "wolną"! Podziały dał nam Bóg Ojciec, a my mamy znieść wszystkie bariery. Dzisiaj, gdy to przepisuję mamy UE, ale bezbożną!

   Płynie moja modlitwa z radością osamotnienia Pana Jezusa. To trudno pojąć bez łaski wiary, bo musisz sam to przeżyć. Zarazem mam pokazane moje osamotnienie w „obozie bez drutów”...tak też było z Panem Jezusem wśród swoich.

    W czasie koronki wyszedłem z domu, a podczas odmawiania „Biczowania” trafiłem do tartaku, gdzie głośno pracowały piły, trwał szum i trzask zwalanych pni, desek i belek, a ludzie przypominali automaty! Wprost poczułem się w Piekle...

    Dodatkowo właścicielka-staruszka („błąkająca się”) sprowadziła mnie w podziemia, bo rozmawialiśmy o zmarłym mężu (pracoholiku). Zaleciłem, aby porzuciła pracę i nigdy ze smutkiem nie wracała do śmierci męża, bo jest to od Szatana, który wie, że nie ma śmierci!

    W modlitwie za błąkających się bez celu pojawiała się wojna w b. Jugosławii oraz Izrael. Tak cały dzień płynęła moja modlitwa...z bólem w sercu i płaczem, a także powtarzaniem dziesiątkami niektórych cierpień Pana Jezusa (np. obnażenie na Golgocie).

    Piszę to, a właśnie płyną obrazy z Izraela...bardzo bliskiego mi państwa, gdzie „Szalom znaczy pokój”, rozlega się śpiew do Boga Ojca, wszystko jest przesiąknięte tamtym czasem: domy, świątynie, małe dzieci z warkoczykami...jakże to wszystko ułożone w moim codziennym życiu!

   Ten naród jest osierocony, nie mają Matki Prawdziwej! Nadal odrzucają Syna Bożego, Pana Jezusa...nie chcą Prawdziwego Pokoju! Podczas św. Agonii padłem na kolana i znowu płynęły dziesiątki zawołań! 

   Na koniec tego dnia czytałem słowa z dzienniczka Anieli Salawy (większość jej zapisków nie zachowała się) i nagle zrozumiałem, że kategorycznie mam prowadzić mój dziennik duchowy, bo wielu jest poszukujących.

     „Dziękuję Ci, Panie Jezu...dziękuję.”

                                                                                                                                  APeeL

*Orędzie Pana Jezusa z dnia 22 I 1990 (t III „Prawdziwego Życia w Bogu”).