Czas płynie, a serce z wadą reumatyczną ma już prawie kopę lat. Jestem tak zapracowany, że nie mam kiedy jechać do kardiologa. Podczas robienia zakupów zaprosiłem znajomego sklepikarza do kościoła, ale wykręcał się „bólem kolana”. Dziwne, że nie boli go podczas latania za mną...

    Na Mszy Św. porannej popłakałem się podczas słów śpiewanego psalmu: „Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia. Błogosław duszo moja Pana /../ nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach”. To zarazem były łzy wdzięczności za: posiadanie dachu nad głową, pracę oraz łaskę wiary ze świątynią i kapłanami...także za to (Mi 7, 14-15, 18-20), że Bóg odpuścił mi wszystkie winy i wrzucił w głębokości morskie moje grzechy!

    Ponieważ miałem dyżur w pogotowiu musiałem wyjść przed litanią do NMP i błogosławieństwem Monstrancją. Serce zalał wielki ból, którego nie zrozumie człowiek normalny. Na rozpoczęcie dyżuru w pogotowiu Alicja Majewska śpiewała piosenkę „być kobietą”, a łzy zalały oczy, bo napłynęła postać żony, którą dręczyłem wiele lat.

    Pan dał odpocznienie, bo przez 3.5 godziny nikt nie zgłosił się do pogotowia (oprócz wyjazdów załatwiamy ambulatorium). W tym czasie w środku lasu, przy śpiewie ptaszków i w słoneczku płynęła moja modlitwa...później odczytałem intencję, która potwierdziła „duchowość zdarzeń”:

- trafiłem na zajęty pokój przez lekarza schodzącego z dyżuru, który nie spieszył się

- było wezwanie do zasłabnięcia, ale pojechała „R-ka”.

- stwierdzono nagły zgon naszej byłej laborantki...aż krzyknąłem!

- zgłosiła się pokąsana przez własnego psa

- nagły poród

- „R-ka” wyjechała do poszkodowanego przez wybuch akumulatora

- na mnie padły palce pocięte na pile tarczowej

- wylew pod spojówkowy, który wyglądał strasznie, ale nic nie robimy

- byłem u mojej pacjentki z biegunka...wiesz jaki to kłopot, gdy jesteś poza domem.

    Trafiłem też do dziecka na odludziu, w strasznej biedzie oraz do babci obok z zapaleniem płuc. Zdziwiony stwierdziłem, że to ziemia mojego dziadka, który zmarł na zapalenie płuc w wieku 56 lat.

    Tak przepłynął jeszcze jeden dzień życia z Panem, który jest dobry. Spóźniona kolacja, a z kasety płyną słowa piosenki: „To, co dał nam świat niespodzianie zabrał los”. Ilu jest tak zaskoczonych, a bardzo pewni swego są młodzi, piękni i bogaci. Na dodatek z telewizji popłyną obrazy wypadków, pożarów, zamachów (Jerozolima).

    Ostatnia pacjenta miała wylew podpajęczynówkowy i wołała, że chce umrzeć powtarzając: „Jezu, Jezu, och Jezu”. Podałem jej kojąca iniekcję. Teraz jestem u niewiasty 52 lata z rozległym zawałem serca wymagającym interwencji kardiochirurgicznej!

    Podczas powrotu ze szpitala jakiś kierowca zajechał nam drogę, a następny jemu! To tylko kilka godzin życia, a tyle wydarzeń, które zaskakiwały dobrem i złem. Pan ukazuje to w celu ostrzeżenia, bo najgorsze jest zaskoczenie naszej duszy przez Szatana.

   Tak właśnie uśpił mnie dzisiejszy pokój wskazujący, że taki będzie cały dyżur. Jeszcze o 3.00 rano wezwano mnie do dziadka leżącego od lat...do bólu głowy. Napłynęła złość, ale to biedna chatka z dwojgiem kochających się staruszków. To chyba koniec, wstałem wcześniej, a tu babcia z zawałem serca!

    Zerwał się też łańcuszek, dobrze, że nie pogubiłem medalików!               APeeL