Wstałem z radością, że czeka mnie spotkanie z Panem Jezusem (Msza św.). Jest mi przykro, że koledzy lekarze nie mogą wyrwać się z „brudnej roboty”. Nie ma nic za darmo: pragniesz stanowiska  to musisz pomagać trzymających władzę...często okrutnym przestępcom.

   Okupanci wyszli, ale zostawili zniewolonych do końca życia. Jest mi bardzo smutno z ich powodu, bo nie można służyć dwóm panom...masz zabraną wolną wolę, a to wyklucza zerwanie z grzechem!

   Wyczułem obecność Boga i w mojej modlitwie poprosiłem: „Ojcze! ześlij im Światło, aby ujrzeli swoje zakłamanie”. Napłynęło natchnienie, że „każdy dzień ofiarowany z Twojej łaski przybliża mnie do wieczności!”

    Jakże piękne są dzisiaj czytania (Kpł 19,1-2.11-18): „Bądźcie świętymi, bo Ja Jestem święty” z całym ciągiem zaleceń...w tym, że nie będziesz  u c i s k a ł  bliźniego i go wyzyskiwał.

    W tym czasie napłynęły obrazy ludzi uciśnionych czyli upodlonych: biedą, głodem, bezdomnością, brakiem pomocy w chorobach. To wszystko jest skomasowane na ofiarach wojny (obecnie w b. Jugosławii). Na takich dodatkowo napada Szatan i budzi w nich zwątpienie, a nawet odwraca od Boga, bo „gdyby był to nie pozwoliłby na takie cierpienia”.

    W nagłej jasności mam w ich intencji poświęcić dzisiejszy dzień mojego życia, aby nie zwątpili i przybliżyli się do Pana Jezusa, W bólu rozrywającym serce wołałem:

   „Jezu! jak wielka to łaska...być z Tobą i współuczestniczyć w Twojej męce. Jakże cierpisz Jezu, gdy widzisz to wszystko. Pokazałeś mi tylko cząstkę cierpień ludzi i ich upadanie z odwróceniem się od Ciebie."

    Przeprosiłem za Bogusława Lindę w koronie cierniowej...i Oleksego w Częstochowie. Tak nie wolno. Trzeba za tych ludzi wołać i przepraszać.

   Po Eucharystii i wyjściu z kościoła stałem się innym człowiekiem, nie obchodził mnie świat zewnętrzny...nawet nie denerwowali towarzysze. Ja mam modlić się za potrzebujących, wprost poczułem, że tych ludzi mi przydzielono...ja za nich odpowiadam! Przecież za mnie też tak wołano...jak ja teraz za Jerzego Urbana, symbolu ofiar, które wpadły w szpony czarnych aniołów i tkwią w diabelskim ucisku...

   W koronce pokoju prosiłem Boga Ojca o pokój w rodzinie. Jak pięknie Pan Bóg to urządził („módlcie się jedni za drugich”) ze szczytem łask jakim jest Msza Św. z Eucharystią.

    Błyskawicznie płynie praca, a ludzi jakoś pachną...nawet nikt nie przynosi darów! Pragnącym zdrowia za wszelką cenę wskazuję, że najważniejsze jest nasze zbawienie – z powrotem do Boga Ojca”.

    Bojącym się śmierci wskazywałem na kuszenie Szatana...trzeba zostawić sprawy jutra i żyć tą chwilą w łączności z Bogiem Ojcem. Do Niego biec, a nie do lekarza...bez potrzeby. 

   Nagle zrozumiałem, że wszystko jest od Boga Ojca, zapragnij tylko prowadzenia. Właśnie piję zimne mleko, które - jak nigdy zabrałem do pracy - jako przykład prowadzenie...w małym. Tej prostoty działania Boga nie zrozumie bufon i denny ateista.

    Płynie koronka do Miłosierdzia Bożego, a właśnie Pan skierował mnie do biednej i opuszczonej przez męża, który siedzi w więzieniu. Po powrocie padłem na kolana i zacząłem odmawiać moją modlitwę, a wszechogarniająca Miłość Boża zalewała serce.

   Pan szczególnie kocha: cierpiących prześladowania, biednych, chorych, samotnych i uciśnionych („na świecie doznacie ucisku"). W takim współcierpieniu nasze marne serca wyczerpują się powodując słabość i senność.

   Po kojącym śnie chciało się krzyczeć: „Pan Jest Dobry, Pan Jest Dobry”, bo serce zalewał pokój i właśnie płynęła muzyka Vivaldiego, a z telewizora słowa o ojczyźnie i zbrodniarzach serbskich wycofujących się z okolic Sarajewa.

   Teraz zaczęła się seria wyjazdów pogotowiem. Zabrałem z domu nieprzytomną dziewczynę z jej zrozpaczoną matką, a podczas przejazdu do szpitala wypadnie spotkanie Pana Jezusa z Matką...na drodze krzyżowej.

   Pan dał mi łaskę współcierpienia...powtarzałem te zawołanie 10 razy, a w szpitalu wołałem dalej skulony: „Boże mój Boże, czemuś mnie opuścił”...w tym czasie stękali chorzy z biegającym w stresie personelem.

   Podczas koronki do 5-u św. Ran Pana Jezusa wrócił obraz śmierci córeczki z naszym odwróceniem się od Boga. Jeszcze zrywają do drgawek u dzieciątka, nawracającego krwotoku z nosa u starowinki, zranienia siekierą w biednej rodzinie oraz do samobójczego zatrucia lekami…

                                                                                                                                              APeeL