Położyłem się o 4.00...wstałem o 7.00 i wołałem do Boga. Dzisiaj mam przyjąć dodatkowy post w intencji pokoju w b. Jugosławii. Poprosiłem Matkę Zbawiciela o wysłuchanie 1000 wołających stamtąd, bo dzisiaj jest rocznica (22.02.1931) przekazania Dzieła Miłosierdzia...w tym pokazania obrazu „Jezu ufam Tobie”.

    W telewizji donoszą o zbrodniach na świecie. Oglądałem wojnę USA / Japonia oraz eksterminację Indian i bizonów. Strach sprawił, że odczułem potrzebę ochrony Boga na tym świecie. Teraz czytam o boju z kościołem, ale o. Jacek Salij nie wspomniał o szatanie!

    Błyskawicznie przepłynęły obrazy:

1. „Gazeta Polska” z art. „Bezwstyd”, gdzie była informacja o agentce Zofii Reynar, która na rozkaz połączyła się z Pawłem Jasienicą (stała się jego „żoną”)...to postępowanie jest stosowane dotychczas…

2. Sanitariusz czytał fragment z Kafki: „Szacunek dla władzy jest u was czymś wrodzonym, potem przez całe życie w różny sposób ze wszystkich stron go się wdraża, a nawet wy sami pomagacie w tym jak możecie.”

   Płynie informacja o "dyktacie jednej partii", a ja już wiem, że jest to koniec lewicy i Lecha Wałęsy. Płaczą teraz w mass-mediach po obalenie rządu Jana Olszewskiego („nocna zmianie” 4 czerwca 1992), a zespół „Kult” zaśpiewał premierowi Pawlakowi:

                             „Tak panie Waldku, Pan się nie boi

                              dwie trzecie sejmu za Panem stoi.

                              Panie Waldku, Pan się nie boi

                              cały naród murem za Panem stoi”...

   W intencji wiernych tej władzy poświęciłem renowację „mojego” krzyża i modlitwę...w tym „Drogę Krzyżową” oraz „św. Agonię” (na kolanach). Przypomniał się Judasz żałujący na olejek, którym został namaszczony Pan Jezus w Betanii...

 Wróciło też spotkanie z Janem Pawłem II w którym towarzyszył mi sanitariusz...wierny do końca władzy ludowej. W czasie, gdy umierał na nowotwór chciałem przebudzić go duchowo, ale nie drgnął! 

   Napłynęła informacja, że została zamordowana lekarka - inwalidka, która przyjęła dziewczynkę na wychowanie i włożyła serce w leczenie uzależnionych...razem skończyliśmy studia w Gdańsku (1968). Specjalnie pojechałem z transportem chorej, aby modlić się w karetce.

    Jakby na znak - podczas wołania do Ducha Świętego - z zachmurzonego nieba przez trzy wielkie dziury spłyną strumienie światła słonecznego. Umęczony zasnąłem na sekundę i byłem „zdejmowany z krzyża” (odjęte cierpienie)...nagle stałem się rześki i mogłem uczestniczyć w Mszy św. z Eucharystią za tych braci i siostry!

   W drodze do kościoła uwagę zwróciło słowo: „winowajcy", a moje serce w jednej sekundce objęło wszystkich. Sprawiła to wszechogarniająca miłość Pana Jezusa, bo ujrzałem ich wszystkich jako moich braci!

   Bóg Ojciec zapowiedział przez proroka ofiarowanie Syna (Iz 42,1-7): „sprawiłem, że Duch mój na nim spoczął /../ On z mocą ogłosi Prawo, nie zniechęci się ani nie załamie /../”.

   Płynie Ps 27: „Pan obrońcą mego życia, przed kim miałbym czuć trwogę? Gdy mnie osaczają złoczyńcy, którzy chcą mnie pożreć, oni sami, moi wrogowie i nieprzyjaciele../../.”

   Jakże piękne jest moje obecne życie. Dzisiaj jest ostatni dzień karnawału...kilka razy otwierałem barek, ale zawsze trafiałem na krzyżyk, który włożyła tam żona…

                                                                                                                           APeeL