Na początku Mszy św. popłakałem się przy słowach wiernych, aby Matka Boża, Aniołowie i święci modlili się za nas. Przez moje serce przeleciała miłosna strzała, a psalmista właśnie wołał: „będę błogosławił Pana...Jego Chwała będzie na moich ustach”. 

    Ks. profesor w ramach rekolekcji mówił o „przyśnięciu naszej wiary” oraz smutku wchodzących i wychodzących z kościoła, ale nie wspomniał o Szatanie i jego sztuczkach, które sprawiły, że większość woli ciepłe łóżeczka niż uczestnictwo w Uczcie Pańskiej!

    A tu trzeba zawołać wprost do serca stojącego za murem: „co ci przeszkadza w porzuceniu obecnego złego życia?...podejdź, chodź tutaj, nie daj się mamić Bestii, która budzi zwątpienie...poproś Matkę o pomoc w przemianie serca, bo sam z siebie nic nie możesz!” Podczas Eucharystii z serca wyrwało się wołanie: „Jezu jesteś ze mną! Jezu jesteś ze mną!

    Na dyżur w pogotowiu zabrałem Biblię i faktycznie była potrzebna, bo trafiłem tam na słowa ostrzeżenia: „w spory o słowa się nie wdawaj /../ wystrzegaj się światowej i pustej gadaniny /../ głupich i niedorzecznych rozpraw unikaj /../!"

    Podczas odmawiania cz. chwalebnej różańca („Wniebowstąpienie” i „Zesłanie Ducha Świętego”) moje serce zalała wszechogarniająca Miłość Boża w której chciałbym - w moim miłosiernym sercu - objąć wszystkich ludzi, głównie katolików niewierzących.

   Przepływały dusze takich, które w narastającej tęsknocie wpadały i przelatywały „rządkiem” przez moje serce. To łaska, której nie potrafię określić, ale po Eucharystii pragnę tak jak Pan Jezus na krzyżu zbawiania ludzi.

    To daje zarazem radość z posiadania Boga Ojca, co wypowiedziałem w słowach: „Jezu jesteś ze mną”. Jest to wynik połączenia Serca Boga z sercem moim w pragnieniu nawracania niewiernych. Pan Jezus jest we mnie, a ja w Nim...

    Podczas odmawiania mojej modlitwy znalazłem się w Królestwie Bożym...uwierz mi, że już tutaj, na ziemi. To wyjaśniło strachy nocne i kuszenie głupimi dyskusjami, a nawet niechęcią do Mszy św. i dyżuru! Nie wiedziałem że tyle słodyczy zaznam w dniu dzisiejszym...

    W pogotowiu nawet muszka nie przeleciała, modlitwa trwała w pokoju od 15.00 do 17.00, a w czasie nabożeństwa „Gorzkich żalów” połączyłem się duchowo z wiernymi naszego kościoła.

    Teraz wieziemy młodego człowieka, który w stanie upojenia alkoholowego zrobił awanturę, a żona uderzyła go nożem. Pacjent przeklinał i złorzeczył, a ja spokojnie prosiłem go, aby odmienił swoje życie, bo żona jest dobra. Dodatkowo ostrzegłem go, że „Bóg Ojciec Jest i z wszystkiego zda relację.”

    Dodatkowo zapomniałem o przestrodze z Biblii i wdałem się w dyskusję z kierowcą, który jest wierny władzy ludowej i chwali ustrój stalinowski. Pacjent zraniony nie zgodził się na pozostanie w szpitalu. Zawołałem o pomoc do Matki Bożej: mam odmówić „Pod Twoją obronę” oraz rozpocząć nowy tydzień cz. radosną różańca.

    Podczas chodzenia po korytarzu szpitalnym serce zalała radość podczas „Narodzenia Pana Jezusa”...nawet napłynęły obrazy stajenki. Dodałem różaniec Pana Jezusa, gdzie także wypadło „Narodzenie Pana Jezusa” z modlitwą o Pokój! Najlepiej przedstawiłby to rycina, ale nie potrafię edytować obrazów:

atak demona (przeklinający pijak i rozdrażniona rodzina, dyskusja, niepokój w sercu i utrudnienie modlenia się)

pomoc po zawołaniu do Matki Bożej („Pod Twoja obronę”, Anioł Pański” cz. radosna różańca i różaniec Pana Jezusa z zawołaniami o pokój!).

    Sam sobie nie wierzyłem, ale wielki pokój zalał moje serce...

                                                                                                                     APeeL