Po przebudzeniu napłynęło zaproszenie na Mszę św. poranną z poczuciem, że - z powodu mojej czystości - po spowiedzi. 

  • Dokąd idziesz..pyta żona

  • Pan zaprasza do Siebie!

    Serce zalała radość, bo o poranku trwa święta cisza i pasuje wołanie do Boga. W kościele trafiłem na  kilka „babek na krzyż”, ale ładnie śpiewały. W Słowie płynącym od Ołtarza św. była mowa jakby do mnie: o poniżeniu i wywyższaniu się. Mam wątpliwość czy nie wywyższam się duchowo? „Nie ten co pości dwa razy w tygodniu”...to wprost o mnie!

   "Panie Jezu zmiłuj się nade mną, grzesznikiem.” W tym czasie Zły zaczął swój taniec zalewając mnie wrogami i mafią...to jego sztuczka, a Pan dalej mówił, że „pragnę miłości nie krwawej ofiary."

    Dzisiaj naprawdę czuję, że jestem "błogosławiony” poprzez wezwanie do Eucharystii w intencji: pobożnych i wiernych oraz za dusze czyśćcowe takich...jak się okaże za braci w Sowietach. „Matko Boża połóż nad nimi Swoje Dłonie!

    Rozproszyła mnie osoba, która usiadła "na moim" miejscu pod Panem Jezusem. Zobacz głupotę duchową, przecież ten grzesznik jest milszy Bogu Ojcu ode mnie, bo ja już jestem obdarowany: wiem, ze Bóg Ojciec Jest i wszystko jest prawdziwe w naszej wierze!

    Długo „trwałem w sobie”, a po otworzeniu oczu do mojego serca napłynęła wielka radość i pokój. „Jezu, mój Panie nie zna ludzkość Twojej Ofiary i nie chcą Ciebie!” W bólu popłynie modlitwa przebłagalna...

    Teraz starszej pani zalecam, aby zawsze używała wody święconej...podczas wychodzenia z kościoła. Zły tylko czyha, aby utraciła czystość, a jej dusza w tym momencie równa jest złotu całego świata

    Wracałem do domu z radością w sercu i w tym czasie spotkałem panią, która - za wstawiennictwem s. Faustynki - ma podarować mi Jezusa padającego pod krzyżem. Tak się później stanie i ta figurka towarzyszy mi do dzisiaj (09.04.2019)

    Poranna Msza św. była słuszna, ponieważ już napierają babcie chore i z darami, a ja nic nie wymagam od nikogo, ale nieraz trudno odmówić, gdy ktoś czyni to z serca.

- Och, ja pani nie zwalniam z Mszy św. niedzielnej (75 lat), a rodzina ma obowiązek dowozić panią do kościoła…słuchała radiowej z połykaniem opłatka!

- Czemu pani płacze, zaraz piętę wyleczymy?

   Teraz jestem w warsztacie, gdzie trwa walenie młotów, słychać syk ognia, krzyki z pospiechem z piłowanie metalu i jego szlifowaniem. Zatrzymałem się na środku tego ziemskiego piekła i zawołałem: „Matko pociesz tych ludzi...bądź z nimi dzisiaj.”

- Kup każdemu (6 osób) płyn jabłkowy i snickersa! Natychmiast to wykonałem, bo robili metalowe uchwyty na skrzynkę z kwiatami pod krzyż. Radość, bo wszystko pasowało i z żoną mogliśmy upiększyć symboliczny grób Pana Jezu.

   W tym czasie w telewizji trwała jazda figurowa na lodzie, cała sala w wazonach świeżych kwiatów...”Panie Jezu, przecież to wszystko należy się Tobie!"

   Zaczynam modlitwy, a właśnie płynie relacja z kościoła katolickiego w byłym ZSRR...ludzie cieszą się z „lepszych” czasów, bo mogą wracać do kościołów. Pokazano piękny obraz Pana Jezusa w koronie cierniowej, a za Nim krzyż. U nas mówią, że zmieniło się na gorsze...

   Film pokazał wesele żydowskie i seks w samochodzie...uciekłem do odmawiania drogi krzyżowej i „św. Agonii” w intencji tego dnia. Zły kusił żoną, ale z poszedłem na swoje legowisko. Jak trudno jest „normalnie” żyć...nawet mignęła figurka drewniana Pana Jezusa!

                                                                                                                   APeeL