Ciemno, a ja porządkuję zapisy i jest mi przykro, bo pozbawiono mnie wszelkich praw, a mamy specjalnych lekarzy, którzy są naszymi obrońcami z urzędu. Ja wiem, że to próba dla mnie od Boga, ale miotam się.

   Moje ciało krzyczy z powodu niesprawiedliwości, a dusza woła za nich przy każdym natchnieniu, bo Bóg pragnie ich nawrócenia. Wciąż wierzę, że otworzy się serce chociaż jednego i któryś stanie po stronie obrońcy wiary i krzyża.

     Znam już intencję modlitewną tego dnia i pasują tutaj słowa św. Pawła z wieczornej Mszy św. (06.09.2014): „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał. (...) Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują; dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. 1 Kor 4, 6-15

     To prawda, bo wyniesieni do specjalnej posługi (misji) zazwyczaj pozwalają by weszła w nich pycha, która otwiera drzwi szatanowi. Wówczas taki człowiek staje się jego głosem i pragnie boskości, aby go podziwiano, sławiono i klaskano (ks. Lemański). Szatan (małpa Boga) daje pozory nadprzyrodzoności.

    Na forach bardzo często stawiają zarzut pychy, gdy wymawiam słowo łaska, wezwanie, powołanie i wybranie, a już nie daj Boże obdarowanie. Jeżeli piszę, że jestem wiedzący to pada zarzut o fałszywe proroctwo i samozwańczą mistykę.

    To wynik myślenia ludzkiego o łasce, która kojarzy się z władzą (stanowiskami, apanażami, orderami), a nawet ze staniem się  „wielkim” jak min. Nowak. Ja czynię wszystko dla wiary, ale mimo tego nie czuję się godny spływającej na mnie dobroci.

    Tą rozterkę wyrażają słowa pieśni: „Czego chcesz od nas Panie za Twe hojne dary..za dobrodziejstwa, których nie masz miary?” Człowiek tak obdarowany tak jak ja pragnie być mały, bo czuje się niegodnym.

   Przypomina się też zalecenie Pana Jezusa: „kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym”. Mt 20, 20-28

   W drodze na Mszę św. szatan ponownie podsunął mi krzywdzicieli, a dodatkowo zauważyłem pana czuwającego na nad nami...z balkonu czwartego piętra skąd  przed kilkoma dniami fotografowano mnie.

    Rozproszenie trwało jeszcze na Mszy św., bo dochodziłem swego w myślach. „Idź precz szatanie, bo ja zawierzyłem moje życie Panu Jezusowi, a on Sam poprowadzi moje sprawy".

    Zapatrzyłem się na św. Jana Chrzciciela, którego dzisiaj  zamordują w podstępny sposób, a dał przykład najwyższego uniżenia, aby Pan Jezus wzrastał.  

   Podczas Eucharystii zawołałem tylko, że „szczególnie dzisiaj jestem niegodny”. W ręku znajdzie się resztka zapisu z 01.06.1991, gdy w czasie filmu „Quo vadis” św. Paweł mówił, że „nic nie jestem wart” i wskazywał na Pana Jezusa. Ja wówczas miałem takie samo odczucie i chciałbym wykrzyczeć za św. Piotrem, że jestem nikim.

    Tej oceny nie bierz dosłownie, bo nie chodzi o chorobliwe poniżanie samego siebie, ale ujrzenie naszej marności duchowej przed Obliczem Boga.

    Eucharystia ułożyła się płasko na końcu mojego języka, a to prośba Pana Jezusa, abym nie gadał. Później stała się parasolem ochronnym i zamieniła w mannę z nieba (rozpłynęła się). Moje serce zostało całkowicie odmienione. Mam nie oceniać ludzi, bo każdy człowiek jest w jakiś sposób dobry.

    Z człowieka zmysłowego stałem się człowiekiem duchowym. Tak odmieniony zesłabłem w ciele, które stało się senne, bo przeżycia duchowe, a szczególnie atak złego wyczerpuje. Ten dzień przespałem, marnowałem czas i wszędzie gadałem. Jeżeli moja nędza wymaga zmiłowania to jak to jest u innych.

    Z radością przybyłem na ponowną Mszę św., ponieważ istnieje zagrożenie końcem świata, a te nabożeństwa spływają na ręce Matki Bożej.

   Następnego dnia szedłem zdruzgotany duchowo, omijałem ludzi i wprost „umierałem” podczas odmawiania mojej modlitwę za ten dzień...                                        APEL