Św. Wojciecha

    Spałem tylko 3 godziny, a podczas wychodzenia żony na Mszę św. o 6.30 usłyszałem jej miły głos budzący mnie wypowiedzeniem mojego imienia. Nawet odpowiedziałem, ale ona stwierdziła, że nie budziła mnie. To naprawdę było miłe, ale od Anioła, bo faktycznie miałem być na Mszy św. porannej, ponieważ wieczorem padnę wyczerpany wielogodzinnymi zapisami.

    Trafiłem na opóźnioną Mszę św. i podszedłem do Eucharystii, a zły podsuwał możliwość przyjęcia ponownie Ciała Pana Jezusa już na właściwym nabożeństwie. Jakże Bóg zadziwia mnie każdego dnia, ponieważ po Eucharystii pojawiła się ekstaza i całą Msza św. miała całkowicie inny wymiar.

   W tym czasie psalmista wołał jakby o mnie (126/125): „Kto we łzach sieje, żąć będzie w radości”. To wielka prawda, bo służba Bogu naszemu przynosi prawdziwe szczęście, którego nie można opisać. Bardzo często płaczę przy czytaniu własnych świadectw wiary sprzed lat.

    Na czas mojego uniesienia duchowego - po niespodziewanym zjednaniu z Panem Jezusem - mój profesor św. Paweł mówił (Flp 1,20c-30) to, co wiem i sam głoszę. Moja śmierć do zysk, bo oznacza powrót do Królestwa Bożego, a żyć w ciele pragnę tylko dla Boga, dla dawania świadectwa wiary i opracowywania dziennika duchowego. Jak nikt rozumiem konflikt, który przeżywał św. Paweł.

   Natomiast Pan Jezus wspomniał (J12, 24-26) o pragnących służyć, aby szli za Nim. To wszystko jest tak jasne i proste.

    Podczas czytania „Dzienniczka” s. Faustyny (o 15.00 w radiu Maryja) padły słowa świętej, która teraz jest moją pośredniczką w podziękowaniach Panu Jezusowi,  że wiele modli się za ojczyznę.

   Wieczorem wyszedłem na spacer modlitewny i wołałem do Boga przez godzinę w intencji ojczyzny. Szczególnie współcierpiałem z Panem Jezusem podczas drogi krzyżowej oraz podczas św. Agonii. Serce rozrywał ból, a łzy płynęły z oczy, gdy pojawiałem się przy Panu Jezusie z krzyżem.

    Na szczycie uniesienia duchowego poprosiłem o klęskę wyborczą dla Roberta Biedronia z jego mężem Krzysztofem Śmiszkiem oraz poniżenie PO, bo chcą wrócić do szkodzenia naszej ojczyźnie.

    To naprawdę wielkie zatroskanie, ból zalewał serca, a oczy łzy z powtarzaniem: „niech wołanie moje przyjdzie do Ciebie, Boże nasz”. Wiem, a nawet wierzę, że Pan sprawi niespodziankę i nie pozwoli, abyśmy cierpieli tak jak przez cały czas rządów wrogich mojej ojczyźnie. Wcześniej miałem sen „do przodu” w którym Biedroń ewakuował się samolotem...

    Następnego dnia odmówiłem w tej intencji koronkę do Miłosierdzia Bożego i ponownie z płaczem  wołałem do Boga o klęskę dla Wiosny, bo nie wypada, aby w kraju katolickim istnieli posłowie reprezentujący w Sejmie RP „ohydę spustoszenia” z deprawacją młodych oraz o nauczkę dla PO, która znowu pragnie szkodzić i to razem z „leśnymi dziadkami” z SLD...

                                                                                                                      APeeL