Czekam na zmiennika ze smutnym sercem, bo wczoraj na dyżurze Pan Jezus był nieobecny, zmarnowałem czas i nie modliłem się. Wprost byłem „martwy” dla łaski! Nie wolno marnować drugiego daru...obok wolnej woli (czasu), bo nie wiemy ile jego mamy.

   Tak było z Judaszem, który w sercu miał wyryty znak Bestii. Ilu jest takich wokół. Później trafię na rozmowę z satanistą. Pan Jezus wskaże, że „każdy nowo narodzony człowiek jest skażony, bo ma styczność ze swą martwą dla łask duszą”. 

    Dzisiaj Pan Jezus rozsyłał Swoich Uczniów. Nie znam mojego losu, ale jestem wśród nich, czuję to posłannictwo. Popłakałem się podczas oczekiwania na Eucharystię, a właśnie popłynie pieśń „Zmartwychwstał Pan”. Łzy leciały z twarzy na plac kościelny, bo stałem na zewnątrz. 

    W drodze z kościoła trafiłem na bogatą wdowę otwierającą sklep, która „pracą pociesza się po stracie męża”. Mówię jej, że wybiera pomiędzy sklepem i stworzeniami, a Bogiem. Gdzie skarb twój tam serce twoje. Przerywa mi, bo „tak, ale”. Żadne ale, bo Pan Bóg, a reszta dodana.

    Przecież nie zabierze pani tego sklepu na tamtą stronę. Pan Bóg zapyta;„co Mi przyniosłaś?…czy sklep otwierałaś po Mszy św.? Czujesz się osamotniona, a pocieszenia szukasz w stworzeniu?…w handlu? Po raz ostatni mówię do ciebie przez Mojego wysłannika”!

   Przyznała, że po każdej rozmowie ze mną nabierała mocy. Zaprosiłem ją do Domu Pana i ostrzegłem, że nie będzie miała żadnych przeżyć, a nawet dozna zawodu, ale to próba, bo któregoś dnia zostanie zalana słodyczą i pokojem…tak jak ja w tej chwilce. Trzy razy powtórzyłem, że już nigdy więcej nie będę zapraszał ją do kościoła. Po czasie jej sklep upadnie, ale w kościele nie widziałem jej...

    Na spacerze z żoną trafiliśmy na wycięty las, a ona mówiła o śmierci. Wzrok zatrzymała mucha ciągnąca martwego żuczka. Spotkamy też martwą wronę i gołąbka. Cmentarz to „brak życia”. W telewizji pokazują „sławnych”. Oto Adam Hanuszkiewicz (77 lat) i jego czwarta żona! W Chinach uczyniono postęp: funkcjonariusz nie może mieszkać z konkubiną tylko z żoną! Trafiam na całe masy pijanych...”Dziękuję Boże, że mnie wyzwoliłeś”.

   Jeszcze geje, mężczyzna jako kobieta. To budziło zdziwienie i wstręt. „Panie! zmiłuj się nad nami”. Przepłynął też świat „niedzielnych” chrześcijan, wszystkich kochających władzę, pieniądze i seks, a także pracoholików, narkomanów, mafiozów, a na końcu „Europejczyków”. W Planete popłynie reportaż o starszej pani, którą ojciec narkoman sprzedał w młodości za 20 dolarów.

   Tutaj pasuje pastwienie się nade mną. Wejdź: Listy ateisty. http:/kowalczyk.blog.polityka.pl Medice, cura te ipsum...

    Kiedyś napisałem do autora blogu z zadaniem wielu pytań: 

Dlaczego uparł się Pan walczyć z moją wiarą?

Dlaczego szydzi Pan z tego, że jestem osobistym przyjacielem Pana Jezusa?

Co złego Panu zrobiłem?

   Oto mętna odpowiedź: <<To już zarzut całkiem nieuzasadniony. Nie walczę z pańską wiarą - a już zwłaszcza z pańską osobistą wiarą, której nie znam i raczej nigdy nie poznam (bo jak?) - ja co najwyżej walczę (jeśli to można nazwać walką) z poglądami motywowanymi taką czy inną wiarą religijną, które niosą skutki społeczne dla osób niewierzących /../. 

    Czasem można natomiast kogoś przekonać, że to, w co wierzy, jest nieprawdziwe lub po prostu nie istnieje z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, czyli wystarczającym, by nie brać tego pod uwagę jako element rzeczywistości.

    Oczywiście, że nic złego mi Pan osobiście nie zrobił, choć nie mam pewności, czy nie uczynił Pan czegoś złego komuś innemu - np. próbując leczyć go z opętania, zamiast wysłać do psychiatry. Nie chcę z Pana szydzić, więc nie będę dopytywał, czy Pańska przyjaźń z Panem Jezusem ma charakter obustronny, czy są jakieś dowody na to?>>

     Skomentuję tylko jedno błędne zdanie. To właśnie psychiatrzy - ateiści lecza opętanych tabletkami, bo nic nie wiedzą o wierze chrześcijańskiej (wejdź: Moja żona była opętana)...  

                                                                                                                APeel