Przepisuję ten dzień (04.08.2019), a właśnie Franky Zapata flyboardem przeleciał nad kanałem La Manche. Uparł się, a wczoraj był śmiertelnie zmęczony! Jego żona popłakała się uwolniona od myśli o jego śmierci. Dzisiaj udało się, ale nie wolno ryzykować życia, które służy odnalezieniu Boga Ojca i zbawieniu naszej duszy.

    Ja natomiast jestem przewlekle zmęczony z powodu niewolnictwa w przychodni (praca dla rządzących). Zostałem ściągnięty jako potrzebny internista z obiecanym mieszkaniem na pierwszym piętrze, ale znalazł się ważniejszy...ginekolog, który automatycznie został kierownikiem. Co ma ginekolog do przychodni ogólnej. Nigdy niczym się nie interesował, ale przez 20 lat trochę kasy zwinął i mieszkał nade mną.

    Podobnie było z wolnym garażem, bo jako lekarz używałem samochód do celów częściowo służbowych (wizyty). Nawet byłem w radzie spółdzielni, która przydzieliła mi właśnie zwolniony. Następnego dnia klucze otrzymał komunista, który nie miał samochodu, a nawet prawa jazdy. Ci ludzi postępowali w ten sposób, bo ich religia ("Lenin wiecznie żywy") miała trwać do końca świata i jeszcze dzień dłużej!

    Nawet sny człowieka umęczą (eksterioryzacja z priapizmem). Po szybkim śniadaniu jechałem ze strachem na katorgę do przychodni. Mimo przychodzenia godzinę wcześniej pod drzwiami było już 10 osób. Bój z chorobami trwał do 15.30 i byłem bardzo zmęczony, ale nikomu nie odmówiłem pomocy.

    W czasie powrotu serce zalewała słodycz Boża...jakże cieszy w takich chwilkach Obecność Pana ("słodycz krzyża"). Po chwilce snu trafiłem do kościoła, ale nie docierały czytania. Popłakałem się przy Eucharystii, a po odmówieniu koronki do Miłosierdzia Bożego padłem.

   Dopiero rano ujrzałem cały świat tych za których jest ten dzień mojego życia; przepłyną ciężko pracujący na budowach, drogach, w kopalniach, na statkach i w firmach transportowych. To nie ma końca, bo umęczeni są koledzy anestezjolodzy i chirurdzy.

   W tym czasie w telewizji popłynie debilny „Big Brother” z chodzącą po różach. Fałsz, zadowolenie na pokaz, bo przecież sława także umęczy...chociaż budzi podziw i zazdrość.

                                                                                                                              APeeL