Zrywam się zmęczony złą nocą w pogotowiu, a było tylko jedno dziecko z biegunką. Trafiłem wcześniej do przychodni, a tam był także jeden pacjent. Zobacz jak przebiega atak złego:
- dwa razy biegnę do zajętego WC
- ubieram się w gabinecie, a o 6.55 ktoś szarpie drzwi (pracuję od 8.00)...okaże się, że to „chory” po lewe zwolnienie!
- powtórki leków, niektórzy jakby złośliwie przychodzą w poniedziałek i o tej porze
- obca, nie zapisana do nas, z litości zapisuję jej leki na własnego syna
- czekam na przybycie żony, bo ma mieć badanie, a w tym czasie wpadają pielęgniarki...po kilka razy!
„Boże mój”! Przychodzę wcześniej do pracy z sercem pragnącym pomagania, a tu wykorzystywanie mojej dobroci i szatański bałagan: „nie będę przychodził wcześniej, bo szkoda mojego serca!” Tak to trwało do 14.00 i skończyło się szarpaniem drzwi, gdy się ponownie przebierałem. Powiedziałem, że jest już lekarz w przychodni i całkowicie zniechęcony wracałem do domu.
Po śnie w drodze do Domu Pana odmawiałem moją bolesną modlitwę. Popłakałem się podczas Eucharystii, a później Pan Jezus powie do mnie z „Poematu Boga-Człowieka”, abym się nie zniechęcał z powodu tego, co mnie spotyka.
Tak, to jest intencja modlitewna tego dnia. Nawet teraz, gdy to przepisuje po 14 latach moje serce jest w takim właśnie stanie! Przez to zniechęcenie Pan ukazuje mi Swoje cierpienie: wybrałem naród, oddałem własnego Syna, a oni do dnia dzisiejszego trwają w odwróceniu.
Piszę to, a z telewizji płyną obrazy filmu „Cud purymowy”, bo towarzysze wciąż wmawiają nam antysemityzm. Padłem umęczony w sen...
APeeL