Pisałem od 3.00 do pierwszej Mszy św. o 6.30, a pod kościołem poczułem wielką moc płynącą z duszy, która promieniowała na ciało...zdziwiłem się, bo byłem niewyspany. Obrazowo można to wyrazić, że dusza nie mieściła się w moim ciele.

    W takim stanie jesteś zdolny do każdego zadania i niebezpiecznej misji, bo czujesz, że ta moc jest od Boga. Nie masz poczucia strachu przed przeciwnościami i śmiercią. 

    To nie ma nic wspólnego z „mocą” zaćmionych przez szatana dżihadystów, terrorystów samobójców czy kamikaze lub  wysportowanych w ciele „mocarzy”.

    Z drugiej strony nie bierz tego, co piszę dosłownie i przestań analizować...zaznasz tej łaski to będziesz wiedział.

     Jak uważasz, że nie masz duszy to twoja spawa, ale nie uważaj mnie za chorego, gdy przekazuje Ci prawdę. Przecież jako lekarz znam swoje ciało. Nikogo nie dziwi, że mam kurcze mięśni, bóle i zawroty głowy, słabości oraz sen przerywany przez priapizm. Mistyk i ma priapizm (kabaret może mieć temat).

    Ludzie mieszają człowieka (szczególnie  kapłana) z jego misją. Wchodzisz z dzieciątkiem do pediatry, a to wielki i gruby człowiek. Cóż z tego? Okazuje się, że jest bardzo miły, kocha dzieci i ma wielką wiedzę.

    Ludzie lubią też bajki, a nie lubią prawdy duchowej, bo to dla nich fiksum-dyrdum jak napisał jeden forumowicz - znawca, a właściwie cham. Dostanie taki łaskę wiary to dopiero zacznie podskakiwać jak poseł Janowski w Sejmie RP.

    Moc duchowa sprawiła, że napłynęła chęć do pomalowania futryn i drzwi w przedsionku mieszkania, co trwało 5 godzin. Każda praca wymaga wewnętrznego impulsu, a w moim wypadku dodatkowo „zezwolenia” i błogosławieństwa Pana, bo wówczas wszystko wykonuję w pokoju.

    Jakby w podziękowaniu za przybycie na Mszę św.  trafiłem na koniec modlitw za kapłanów (niewiast z żoną) i zostałem pobłogosławiony Monstrancją. Dzisiaj Pan Jezus powołał apostoła Piotra, bardzo mocnego rybaka...tak też się stało ze mną. Eucharystia ułożyła się w zawiniątko (dar).

    Pan Bóg daje mi tak wiele. Właśnie w pobliżu mojego bloku otworzono drugą piekarnię. Łzy zalały oczy, a właśnie odmawiałem zaległą modlitwę „za sławiących Boga”. Tutaj nawet nie chodzi o sam chleb, ale ujrzenie cudu, bo chleb jest pokarmem, który nigdy się nie znudzi.

   Jego duchowym odpowiednikiem jest Eucharystia, ale ludzie oszukani przez szatana traktują zjednanie z Panem Jezusem jako reglamentowany "obowiązek" (2 x do roku)! Wyobraź sobie, że jako człowiek cielesny głoszę obowiązek jedzenia chleba! Tak samo dziwi mnie podejście do Eucharystii...nawet przez kapłanów!

    Mówiłem o tym znajomemu pacjentowi, który wiele razy „umierał”, a to były napady migreny i wzywał mnie, gdy ja też "umierałem" z tego powodu na dyżurze w pogotowiu! Rozmowę przerwała żona po operacji zaćmy.

    Szkoda, że nie „zdjęto jej łusek z oczu”, bo w zwykły dzień nie ujrzysz ich w kościele, a mają czas.                                                                                                     APEL