Nie wiedziałem, że dzisiaj kolega będzie nieobecny w pracy. Obudzono z nieba, pobiegłem na pierwszą Mszę św. rezygnując ze śniadania i wcześniej trafiłem do przychodni.

    Większość uważa, że Pan Bóg pomaga nam w katastrofach lotniczych, pożarach wieżowców i różnych tragediach, a szczególnie podczas ciężkich chorób i w zagrożeniu życia.

   Jadę do kościoła, a serce woła: „Tato! Tatusiu! Dziękuję za wszystko”. W czytaniach Pan prosił, abym wyrwał się z zepsucia wywołanego żądzą tego życia i staniem się uczestnikiem natury Boskiej.

   Po przyjęciu św. Hostii stałem się mocny, a czekał mnie nawał w pracy od 7.00 - 15.00. Pod drzwiami było 10 pacjentów. Jakoś szło, nawet trafił się człowiek „z lekką ręką” oraz 5-u kandydatów na kierowców (zarobek dla żony). Dobrze, że byłem na Mszy św. porannej, bo teraz trwał niepokój, słabość i senność.

  Wyszedłem na modlitwę, a w odczycie intencji pomógł szyld na sklepie: Materiały wykończeniowe... Później w prasie będę czytał o upadającym szpitalu, a w telewizji popłacze się pracownik, którego firma została rozwiązana.

    Natomiast w „Sprawie dla reportera” pokażą budującego hotel z restauracją...nagle odmówiono dalszego kredytowania (pułapka zadłużeniowa). W ręku znajdą się też przepisy o zasiłkach z opieki społecznej...

                                                                                                                            APeeL