Jako lekarz "pierwszego i ostatniego kontaktu" trochę napatrzyłem się na śliskość naszego bytu. Wielu jest tak pewnych swego, że zapominają o wszystkich niebezpieczeństwach; od pogryzienia przez psy do zadławienia się landrynką. Tak stało się z mężem lekarki, z powodu niedotlenia został odmóżdżony.
Kiedyś pojechałem pogotowiem do mojego pacjenta (wieloletniego), który spadł z dachu i nie dawał znaków życia. Proś zawsze o śmierć dobrą (z Sakramentem) i godną. Prawie wszyscy chwalą nagłą, bo się nie męczysz. To był przykład takiej...
Pomijam normalne choroby od skrętu jelit do nietypowego zapalenia wyrostka robaczkowego...właśnie spotkałem takiego, nagrzewał sobie miejsce bólu, wyrostek rozlał się i groziła mu śmierć.
Wzywają do ambulatorium (dyżur w pogotowiu) do matki z konającym dzieckiem, które miało drgawki. Trzeba jechać do szpitala, a kusi śmiertelna senność. Po powrocie i chwilce snu z hukiem wnoszą prawie martwego człowieka! Przy nim żona w koszuli nocnej.
Podczas snu ukąsił go szerszeń (2 - 2,5 raza większy od osy). Ofiara była sina, bezwładna, ledwie dysząca. Padło na kolegę, który pojechał z nim do szpitala.
Teraz w przychodni mówię do pacjentki, której odpowiada moje podejście do medycyny i życia z punktu widzenia Bożego. Mąż zalecił jej wykonanie 15 badań, a jest zdrowa. Wskazałem, ze inwestuje w stare ciała, a to sztuczka Szatana, aby ją odwrócić od duszy i Boga. Podarła kartkę z która przyszła.
Przepisuję to w czerwcu 2008 r. a właśnie mam pocieszyć rodzinę w której stracono syna. Miałem zamiar przekazać zalecenia (ważnego dla każdego podobnie cierpiącego);
1. syn jest i zamiast rozpaczy (która go dodatkowo smuci) trzeba modlić się
2. miałem podarować im świadectwo zabitej lekarki Marii Polo ("Trafiona przez piorun")
3. prosić, aby cierpienie uświęcili (codzienna Msza św. z przekazaniem cierpienia na Ręce Matki w intencji pokoju na świecie).
Trafiłem do nich następnego dnia, ale byli zajęci handlem (dobrze prosperujący sklep).
Ta intencja jest prosta i każdy wie o co chodzi, ale zdrowi są tak pewni swego, że całkiem zapominają o swojej duszy i życiu wiecznym...
APeeL