Praca od 6.40 do 19.00!! Tylko mała chwilka przerwy, a dodatkowo syn zabrał samochód. Nie mogłem być w kościele...napływała tylko wzmacniająca słodycz. Przesuwają się: pragnący zdrowia, sanatorium, renty, zaświadczenia do pracy. Na końcu jest pragnienie mojego powrotu do Boga Ojca.

    Napłynęła też złoszcząca się żona, bo nie mogła być na wymarzonych wczasach. Idę umęczony, a przeszkadza mi najniższa waga (w sezonie 68 kg). Żonie podarowałem różne rzeczy i dobry krem od pacjentki.

   Zamiast być na dyżurze w sobotę (przychodni) i w niedzielę w pogotowiu dobry Tata sprawił, że niedzielę otrzymałem wolne, niekorzystny dyżur w przychodni odebrano, a miałem soboty w pogotowiu, które bardzo lubię!

   Kierowcy zawodowemu nie moglem wydać zaświadczenia, bo w historii choroby ma wpis dotyczący padaczki. Zrozum ból lekarza, który ma pomagać, dawać pocieszać i uzdrawiać, a tu kłopot dla utrzymującego rodzinę.

   Przypomina się Uczeń, który prosił Pana Jezusa: „Panie spraw, abym był po Twojej prawej stronie”. Nie wiecie o co prosicie. To prawda, bo mamy rożne pragnienia. Nie uzyskam spokoju od żony...znowu jestem dla niej „zły”...

    „Najmilszy Jezu. Ty oddałeś Swoje życie, abym ja je zyskał. Dziękuję Jezu. Trzeba Tobie dziękować za wszystko, co najgorsze, bo to nie oznacza nic wobec zbawienia i życia z Tobą w Raju! Każdy Twój został zamordowany i tak będzie”. Nic mi się nie należy. Cóż mogę dać w zamian dobrego za odpuszczenie wszystkich grzechów?

   Piszę to i płaczę po ostatnim upadku, który potwierdza moją nędzę. Ten upadek wykorzystam dla dobra. Pocieszam, daję świadectwo wiary i czynię dobro. Nikomu nie odmawiam. Podczas upadku otrzymałem ochronę, bo mogłem narobić sobie wielkiego kłopotu...

                                                                                                                    APeeL