Lubię pierwsze Msze św. z „babciami”. Napływa bliskość Matki Pana Jezusa. Przeszedłem na stronę „maryjną” kościoła i mam poczucie, że - dzisiejszy dzień mojego życia - mam poświęcić za rodzinę. Proszę o syna (koledzy mieszają mu w głowie), o uzdrowienie córki i za żonę.

    Mojżesz wznosi namiot spotkania z Panem. Tuż przed Komunią Św. serce zalewała radość Boża, a Ciało Zbawiciela łagodnie złamało się na pół („My”). „Patrzy” wizerunek Ducha Świętego...”Jezu! Jezu!”. Proszę Matkę Bożą o pomoc w pracy (odnawianie mieszkania). Praca dla domu ziemskiego i Domu Ojca...w dziele zbawiania.

    Synowi nie chce się jechać do pracy! Żona wygoniła go, a ja po 33 godzinach postu rzucam się na jedzenie. Po latach będzie odwrotnie...po poście nie będę czuł głodu. Do północy trwała ciężka praca...

    W sercu domy ludzi na całym świecie. Domy nasze i Dom Boga (na początku był to namiot spotkania). Napływają obrazy budowanych kościołów, konserwacja organów, figur oraz ofiary ostatnich powodzi. Nawet teraz, gdy to opracowuję (20.01.2011) jest podobna sytuacja. Skończyłem pracę i podziękowałem Matce Bożej za pomoc...

                                                                                                                                   APeeL