Zostałem zbudzony z ciężkiego poobiedniego snu…zabija mnie jedzenie. Regularne odżywianie się jest szkodliwe. Udowodnij, że nie. Cała masa dietetyków zacznie larum, ale żaden z nich nie piśnie o poście duchowym. Nie wiedzą co to jest, a na pewno nie wolno o tym mówić.
Planowałem wyjazd do kaplicy s. Faustyny, ale napływa „nie!”. Teraz naprawdę słucham się Anioła Stróża. Przestałem to badać. W duszy płynie pieśń; „niech żyje wolność, wolność i swoboda”, a wzrok zatrzymały lampki na półce (trzeba zapalić).
Dzisiaj wydarzenia wskazujące na nagła utratę bezpieczeństwa;
- przed blokiem pojawił się kwilący bocian (widziałem go też rano), którego zostawili pobratymcy
- 70-rocznica noża w plecy
- zakażenie AIDS
- sprawdziłem zabezpieczenie antywirusowe komputera, bo mignęło ostrzeżenie
- czytałem ulotka; bądź bezpieczny w Internecie
- w ręku znalazło się zdjęcie poparzonego; wybuchła butla z gazem (poparzony badał jej szczelność…przy pomocy zapalniczki!).
- wywózki bydlęcymi wagonami w głąb Rosji (1940 r; otwieraj, zbieraj się w 15 minut)
- USA wycofało się z budowy systemu antyrakietowego, a Sowieci już się panoszą.
W kopalni „Wujek” wybuchł metan; zginęło 12 górników, a 15 doznało ciężkich poparzeń (w tym dróg oddechowych). To przykład nagłej utraty bezpieczeństwa; czujniki mogą nie zadziałać lub wskazać fałszywy wynik.
Siedzę na ławce pod krzyżem, czekam na mszę, a wielki smutek zalewa serce, ponieważ dzisiejszy dzień został spacyfikowany przez decyzje prezydenta Obamy. „Trybuna”, „Fakt”…brak wzmianki o rocznicy, a TVP 1 i TVN 24 obchodzą temat.
Wielki smutek w moim sercu. Tyle kościołów, kapłanów oraz pragnących modlitw za ofiary zbrodniczej napaści na ojczyznę oraz dziękczynienie za wolna ojczyznę. A tu nawet wierszyka, lampki, słowa, wspomnienia, zawołania. Przecież tym ofiarom należy się hołd, zawołania: „Panie otwórz oczy moim braciom”.
Nawet Sowieci płakali na filmie „Katyń” (studyjny). Smutek wielki, ponieważ zapomniano o ofiarach. Wraca stara władza, radość, utrwalaczom nie zabiorą emerytur, zacznie się walka z wiarą. Wszystko niedługo się sprawdzi (Fatima).
Zapaliłem lampki i popłakałem się podczas Ew. Łk 7, 36-50 Jezus na posiłku u faryzeusza; kobieta grzeszna w najwyższym uniżeniu łzami oblała stopy Pana Jezusa, wytarła włosami i ucałowała. Olejkiem alabastrowym namaściła nogi.
To wprost ja, bo „odpuszczone są liczne moje grzechy, ponieważ bardzo umiłowałem”. Nie pojmie tego człowiek bez łaski wiary, a nawet sam jestem zaskoczony przeżyciami.
Zacząłem od siedzenia pod krzyżem i tam kończę dzień. Nie mogę odejść z tego poświęconego miejsca. Duszę zalało niebywałe poczucie bezpieczeństwa i niewyobrażalny pokój. Jakim językiem opisać mój stan? Jak to wyrazić? Czy można opisać łączność nędznej duszy z Bogiem?
Ty myślisz, że Bóg to potężny i niedostępny władca…to prawda. Ale musisz zrozumieć mnie, który w tym właśnie momencie jest przytulony przez Boga Ojca. Przytulony jestem z powodu Jego cierpienia, które mogę ujrzeć poprzez otrzymana łaskę...w tym wspólnym cierpieniu Bóg mnie przytulił.
Nie mogę tego opisać, ale napływa, abym posłuchał dzisiaj czytanego „Dzienniczka” s. Faustyny (nagrałem o 15.00) i zdziwiony stwierdzam, że święta potrafi opisać mój stan (dziwne, bo prosta zakonnica); to słodka męka, która sprawia szczęście duszy:
„(…) przenika mnie obecność Boga, w jednej chwili poznaję wielka świętość Boga. O! Jak mnie przytłacza ta wielkość Boga. Wtenczas poznaję cała przepaść i nicość. Jest to wielka męka (…) Dusza gwałtownie rwie się do Boga i stają wobec siebie dwie miłości; Stwórca i stworzenie. Jedna kropelka chce się mierzyć z oceanem…przechodzi cała w Boga”!
Ja wyrażę to inaczej; jestem kropelką oceanu Bożej Miłości... APEL