Budzik się „pomylił”, ale tak miało być, bo trafię na właściwą mszę. W telewizji  trwają manipulacje; zalecają głosować na Unię Pracy, która później połączy się z SLD, a to wywołuje w moim sercu zatroskanie o ojczyznę. Teraz Michnik zaleca mordowanie nienarodzonych. Uzasadnienia to przykładem zgwałconej przez chorego żołnierza. On się jąka...może zaczniemy od takich!

   W tym momencie wzrok pada na Matkę Teresę z Kalkuty. Później w ręku znajdzie się art. „Matka Teresa Indyjska”, gdzie zdanie „[...] Być niechcianym to najgorsza choroba [...]”.

   Piękne czytania Mdr. 4, 7-15 o czcigodnej starości z życiem nieskalanym. Podczas konsekracji łzy zalały oczy, a serce rozrywa ból. Siostra śpiewa; ”umiłował nas do końca”. Właśnie dzisiaj Pan Jezus w świątyni zostawił Św. Rodziców dla Boga, a ja martwię się o syna, bo spóźnił się na autobus pospieszny, a ma imieniny (wziął słodycze).

   Dzisiaj wziąłem wolny dzień, ale załatwiłem chorych. Nie lubi mnie Szatan, bo męczy mnie urzędniczka (miała wiele spraw). Laborantka wychodzi i pokazuje Jezusa Miłosiernego, którego jej podarowałem. Przed laty namalowała go moja pacjentka.

   W ręku mam wizerunek Św. Michała Archanioła. Jedziemy teraz brzydkim autobusem, a nad kierowcą jest wizerunek Jezusa Miłosiernego + s. Faustyna + Różaniec! Płynie moja modlitwa.

   Nie opiszę Ci stanu mojego serca, bo dla przeżyć duchowych nie ma wyrazów w naszym języku. Otwieram oczy, a wzrok pada na piękny przydrożny krzyż (miejsce wypadku). Teraz jesteśmy w Instytucie Onkologii w Warszawie. To miejsce wielkiego smutku i zatroskania ludzkich serc.

   Jakże chciałbym dać chorym Świętego Michała Archanioła. Płynie koronka za ludzkość. Badanie żony wypadło dobrze; zdrowa. Krążymy po sklepach, a wzrok zatrzymuje ogłoszenie o zaginięciu dorosłego mężczyzny! Wyobraź sobie zatroskanie jego bliskich.

   Moje serce jest zalane miłością Bożą i współczuciem do tych ludzi. Teraz wracamy pięknym autobusem w którym płynie muzyka peruwiańska. Ta muzyka pasuje do przeżyć dzisiejszego dnia. To bliskie mojemu sercu i wywołuje łzy. Trafiamy na wypadek; potracono chłopca. Trafił się lekarz, czekają na pogotowie. Wołam za jego rodzinę oraz dzieci adaptowane.

   Dziękuję za szczęśliwy powrót. Serce zalewa ból Pana Jezusa spowodowany jego miłością do ludzkości. Nie zrozumiesz tego. Dlatego śpiew Peruwiańczyków i narzucanie się ludzi starych, inwalidów. Nawet trafiły się dwie kobiety karłowate i para Wietnamczyków (ona w ciąży). To ludzkość.

    Pan Jezus kocha nas wszystkich, a my tylko swoich. Ja współcierpię dzisiaj przez 3 godziny z Panem...to Jego krzyż. Jakże piękny to dzień; słodycz Boża, cierpienie, sprawy ziemskie i modlitwy.

                                                                                                                                  APeeL