Św. Mateusza

   W środku nocy czytam „Poemat Boga - Człowieka”, gdzie Matka Najświętsza oczekuje narodzin Syna Bożego. Trafiłem na Mszę św. o 6.30, gdzie jest Zwiastowanie NMP oraz list św. Pawła Apostoła (Ef 4, 1-7, 11) o potrzebie postępowania zgodnie z powołaniem:

   „Nie zaniedbuj w sobie charyzmatu, który został ci dany (...) W tych rzeczach się ćwicz, cały się im oddaj, aby twój postęp widoczny był dla wszystkich.(...) To bowiem czyniąc i siebie samego zbawisz, i tych, którzy cię słuchają”.

   Eucharystia pękła na pół („My”), bo w przychodni czekało na mnie 11 godzin pracy - bez wytchnienia! Nawet nie mogłem wyjść do WC!

   Przypomniało się dzisiejsze zawołanie Pana Jezusa (Mt 11,28) "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię”. Zobacz jak Pan Jezus wszystko ma zapisane, bo teraz, gdy opracowuję ten zapis (05.11.2014)...biskup błogosławi mnie krzyżem z Częstochowy. Padłem na kolana i podziękowałem...teraz za możliwość przekazywania świadectwa wiary.

    Zdążyłem na Msze św. wieczorną za syna (imiennik wspomnianego Apostoła), a Eucharystia pękła ponownie na pół, bo byłem bardzo umęczony i wprost zasypiałem. Jakże ważne jest nasze powołanie i godzenie się z nim (Apostoł Mateusz)...na końcu wszystkich ja jako lekarz z łaską wiary. Padłem umęczony...

                                                                                                                            APeeL