Zerwałem się ze snu z sercem napełnionym strachem, słabością i wyrzutami sumienia. Wychodzę do Domu Pana, a w myślach niechęć do śledzących...już na nogach jest „bardzo stary człowiek”.

    W kościele proszę Pana Jezusa, aby był ze mną...chodzi o odmianę mojego życia, bo bardzo ciężko pracuję, a „obdarowywanie” sprawia tracenie czystości. Pan Jezus w Ew. Mt 19. 16-22 zaleca ubóstwo, rozdanie majątku.

    Płynie pieśń „O Jezu mój drogi, gdy będę w ciężkości Ty przy mnie stój”. Po Komunii św. nie mogłem wyjść z kościoła, a dusza wołała: „Panie Jezu nie chcę żyć, nie chcę tu być”.

    W przychodni trafiłem na nawał, a dużo „chorych” przybyło z natchnienia złego. Pierwsi pacjenci to para emerytów z obcego rejonu i zeszło z nimi długo. Teraz „chorzy” rzemieślnicy...rzuca taki pieniądze i żąda załatwiania sprawy...nie biorę tego grzesznego zarobku. Zwolnienie dałem, a pieniądze włożyłem w książeczkę.

   Nawał, gorąco, ledwie żyję, a kolega zawiadamia, że go nie będzie. W prasie w oko wpada list o bogaczach: Sekule i Kołodce. Nie udał się odpoczynek na działce, bo trwa plaga komarów. Wieczorem napłynęło wielkie pragnienie wołań za tych, którym trudno porzucić posiadanie.

   Wzrok zatrzymywały piękne niezamieszkałe domy...jako lokata kapitału. Obok każdego samochód. W radiu Maryja popłynie pieśń o potrzebie oddania wszystkiego, a w „Rycerzu Niepokalanej” trafiam na art. o dr Judymie.

    Przypomni się czas, gdy przez rok nic nie brałem od chorych, ale na wywieszce pisano, aby nie przynosić (wymieniono różne dary, w tym jajka i kiełbasy. Dzień zacząłem od lęku, a teraz mam wielką radość Boża w sercu. Dziękuję Bogu za ten czas... 

                                                                                                                   APeeL