Podczas podjeżdżania do przychodni moje serce ścisnął ból, bo ujrzałem nawrócenie św. Łotra i słowa miłosierdzia umierającego Zbawiciela; „Dzisiaj będziesz ze Mną w Raju".
W czasie przyjęć chorych okresowo (w sekundowych błyskach) napływała wzmacniająca Słodycz Boża (działanie Ducha Św.). Jakże chciałbym, aby to trwało wiecznie! Nie ma słów, aby to wyrazić i opisać. Przypomniała się telewizyjna reklama w której dziadek obdarowuje wnuczka cukierkami.
Podczas niektórych fal muszę wołać „Jezu, Jezu, Jezu”. Pan na moje pragnienie powie przez Vassulę; "wszystko ma źródło w Mojej Hojności i w Mojej Nieskończonej Miłości" ("Prawdziwe życie w Bogu" t. IV str. 100).
Ta słodycz jest inna od otrzymywanej dotychczas...wzmacniającej przed wzmożona pracą. To słodycz obdarowująca, która nie wynika z żadnej mojej zasługi. Wołam tylko „Jezu! Jezu! nie zna świat Nieba. Dlaczego jestem tak obdarowany? Czym sobie zasłużyłem?” Słodycz Boża nasilała się, a dodatkowo wezwano po odebranie w y p ł a t y i b o n u towarowego.
Przybyła masa chorych, ale cierpliwie spełniałem ich prośby i pocieszałem. Trafiła się „chodząca po lekarzach”, a z wywiadu wynikało, że ma polekowe uszkodzenie żołądka z niedoborem żelaza i wit. B12. W dwóch domach, na wizytach trafiłem na piękne obrazy Matki Zbawiciela. Przypomniała się moja prośba, aby Matka Boża była ze mną w tym tygodniu...
Na ulicy zaczepiła mnie pacjentka i podarowała mi a n a n a s y...po odczycie intencji to zdarzenie stało się jasne! Dary z ziemi i słodycz wynagradzająca z Nieba. Popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego i modlitwa w intencji obdarowanych.
Ogarnij cały świat, gdzie większość uważa, że to, co otrzymali to im się należy, bo są operatywni, sprytni, że to zasługa znajomości i ich samych...w tym czasie zapominają o Bogu.
Podczas wejścia do kościoła „patrzył” Pan Jezus w koronie cierniowej. Łzy zalały oczy, ponieważ ujrzałem prawdziwe obdarowanie, którym jest Kościół katolicki dający zbawienie oraz Msza św. z duchowym Ciałem Pana Jezusa! Większość nie ujrzy tej łaski przez całe życie...
Teraz „patrzy” Pan Jezus Miłosierny, a w moich myślach Matka Najświętsza i poród...zdziwiony słucham „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu dasz na imię Jezus”. Łzy płyną po twarzy, a serce ściśnie ból. Jak wielka to łaska; urodzić Syna Bożego, mieć Go pod sercem. To przechodzi nasze wyobrażenie!
Popłakałem się, a od tamtej Mszy św. minęło 25 lat! W domu wróciła słodycz i pragnienie modlitwy dziękczynnej, a w telewizji pokazano bogatych, pięknych i sławnych oraz "mądrych" wg świata.
Teraz pokazują Cyganów rumuńskich, których obdarowują Polacy, a w myśli „manna z Nieba” dla Żydów. Taka manna czeka na każdego, ale większość nie wierzy w dary Boże i unika Eucharystii.
Pełen zadziwienia podziękowałem za ten dzień, ucałowałem wizerunek Pana Jezusa Zmartwychwstałego oraz z Całunu. Z serca wyrwała się prośba; „Panie Jezu bądź ze mną”. Dodatkowo poprosiłem św. Michała Archanioła o ochronę...
APeeL