Wczoraj syn zapytał czy ma być księdzem? Ja nie wiem i nie wolno mi dawać takich zaleceń. Niech prosi Boga o odczytanie swojego powołania. Sam zawołałem o to na Mszy św. porannej. Przez serce przepłynął promień miłości, która połączyła Serce Boga przez moje z synem.

   Łzy zalały oczy; „Ojcze! przez św. Józefa Opiekuna Jezusa przekazuję Ci mojego syna na Twoją Służbę”. Z ks. Samuela płyną słowa; "Ja będę mu Ojcem, a on będzie Mi synem”. W tej intencji św. Hostia. W ustach niesamowity smak; „czego szuka świat, gdy Pan daje wszystko i jeszcze więcej? Daje wszystko i to za darmo”. Ja wiem, że Szatan przeszkadza w takich dziełach. Im większe, tym większe napaści. Później to okaże się faktem. To śmiertelny bój o dusze i duszę kapłana.

    Wyjazd pogotowiem, a w moich oczach łzy, które ukrywam, bo w serce napłynęła świadomość; "mój syn w Imię Boga mógłby odpuszczać grzechy." Obcieram łzy i pojękuję; „Jezu, Jezu” i obcieram łzy. To sekundowe błyski, bo nasze ciało jest zbyt słabe na kontakt miłosny z Bogiem.

    Trafiłem do bogaczy. Babcia ma niedokrwienie mózgu; zesłabły kończyny po jednej stronie, nie może chodzić i mówić. W czasie pogody wietrznej, na wyż zawsze zdarzają się kurcze naczyń (stąd zawały, kolki, niedokrwienia mózgu). Sprawa jasna, trzeba zabrać do szpitala.

    Dobrze, bo ja nadal jestem nieobecny dla świata. Trwa połączenie z Niebem. Trwa wołanie modlitewne, a do serca napływa to, że powinniśmy zrozumieć plany Boga Ojca i je odczytać. Z moim bólem miesza się radość, ponieważ mijamy krzyże i figury Matki Bożej.

    Trafiamy do innej chaty, gdzie figura z napisem „Matko nie opuszczaj nas”, a ja mówię „Matko nie opuszczaj mojego syna”. To waląca się chatka, gdzie zabieramy chorą, wybiega syn i wciska pieniądze. Bogacz dał nam grosze, a biedak jest wdzięczny. Nie chcę tego…

    Wołam do św. Józefa i trafiamy do mieszkania z przepięknym wizerunkiem św. Opiekuna Syna Bożego. Józef piłuje drzewo, obok Matka i Jezus. Pan zaprowadził mnie do chatki na której jest przybity wielki krzyż. Bardzo lubię takie stare domy; belki, kuchnia kaflowa, lepka, stary zegar...do tego  stary właściciel. W poszukiwaniu adresu trafiliśmy pod figurę Matki Bożej.

    Teraz pędzimy do wypadku, a ja odmawiam „Drogę Krzyżową”. Znowu ból w sercu i łzy, bo Pana Jezusa rozebrano, przybito, podniesiono…teraz wymawia 7 Słów i przebijają Mu św. Bok. Wracamy, ulewa i trafiamy na wielki krzyż, metalowy z palącymi się lampami.

    Babcia podaje dokumenty, ale to Mater Dolorosa; „Matko ! przyjmij w Swoim Sercu syna, córkę i żonę”. W biednej chatce św. Józef ze św. Rodziną, a w innej Jezus z sercem w koronie cierniowej. Ten dzień to dwa życia połączone ze sobą; obecne i wieczne. Kolega trafił do rodziny, gdzie umarło 2-miesięczne dzieciątko. Rozpacz – jakże ludzie są doświadczani.

    Za to wszystko Pan nagrodził pokojem i radością, lekkością w duszy. To nieprzekazywalne. Ta łaska napływała falami. Gdybym to wszystko mógł przekazać innym. Aż chce się krzyczeć, że Bóg Jest, Jest  Jezus, Matka i św. Józef, który dzisiaj mi pomaga. Ostra rwa; napływa, aby podał morfinę! 

   Za kilka dni będę w kościele i przed MB Częstochowska zawołam; "Matko Boża, Ty wytrwałaś z Synem do końca." Wchodzi kapłan, a ja wołam; „O Jezu! jak wielkie to powołanie”. To sekundowy ból, bo więcej nie wytrzyma nasze ciało.

   Jakby na tę chwilkę płynie czytanie (Ez 47, 1-9, 12); "świątynia będzie miejscem wypływania cudownej wody dającej życie!” Jeszcze Ps 46; Bóg jest ucieczką i siłą naszą /../ Przybytek Święty Najwyższego /../ Bóg jest z nami /../ Pan Zastępów jest z nami”…

                                                                                                                             APeeL