Podczas śniadania w telewizji oglądałem adwokata, który bronił 8 strasznych przestępców. Czterech z nich stracono, a czterech ocalił! Wiem, że w ten sposób zaczyna się nowy dzień duchowy. Po wyjściu trafiłem na sforę psów w zalotach z "moim" kulawym miśkiem. Wszystkie straszliwie pogryzione przez przywódcę stada...jakże cierpi także zwierzyna.

    Udało się wyrwać wcześniej z pracy (o 13.15) po 3 godzinach zamieszania i z pewną dozą radości, bo:

- poprawiła się pacjenta z wodobrzuszem

- udało się uratować dziadka z rozrusznikiem, załatwiłem mu zdjęcie szwów (bez odsyłania do szpitala)

- pożyczono kawę, bo zapomniałem zabrać, ale nie mogłem być przyjęty przez dentystkę.

    Czas szybko płynie i już jest pora na nabożeństwo wieczorne. Miałem posprzątać pod krzyżem, ale ktoś wyzbierał wszystkie śmieci (wyrzucają z przejeżdżających samochodów). Podlałem tylko kwiaty. Zobaczyłem pająka, który mógł utopić się, ale żyje, spuścił się na nitce.

    Stoję na zewnątrz kościoła,a jest duszno i bardzo gorąco. W tym czasie opieram się o krzyż Pana Jezusa...nawet wyjąłem z drzewa poświęcony gwóźdź!. Wiem, żejest to nieprzypadkowe (oznacza jakieś cierpienie), a zarazem pocieszenie dla Pana Jezusa.

    Po przyjęciu św. Hostii "patrzyły" słowa Zbawiciela z tablicy ogłoszeń o służących, pomagających, dających ulgę w cierpieniu chorym, starym i biednym. Na ten moment z Afryki popłynie relacja o potrzebie operowania rożnych chorych.

   Wyszedłem na modlitwę z gwoździem z krzyża Pana Jezusa. Przepływają obrazy upadającej stoczni w Szczecinie (40 milionów dolarów dlugów), szmateksy i markety z ulgami podatkowymi. Napływają obrazy wyciąganych spod gruzów w Palestynie, a także ciężko chory, którego wprowadzono do gabinetu. Poprawił się po zastrzyku...

                                                                                                                               APeeL