Spałem od 2.30 i zostałem obudzony na nabożeństwo 1- piątkowe po którym jest wystawienie Najświętszego Sakramentu z błogosławieństwem.
Kapłanowi dałem świadectwo odczytu tej intencji tuż po przebudzeniu. Na Mszy św. przed Eucharystią prosiłem o najbliższych skrzywdzonych przeze mnie, a pokój zalewał serce.
Wróciłem z wnuczkiem na Mszę św. wieczorna o 18.00 Pan Jezus wyjaśnił kto jest naszym bliźnim, bo każdy myśli o najbliższych, ale nawet na zdjęciu źle się z takimi wychodzi. To obcy, samarytanin, który okazał miłosierdzie dla napadniętego i ograbionego.
Nagle ujrzałem zło, które uczyniłem mojej rodzinie;
- organizowałem hazard z pijaństwem
- z tego powodu kuzyn miał straszny wypadek w którym zginął i zabił obcych ludzi
- dwóch zginął następnych rozpiło się z opuszczeniem moich sióstr
- towarzyszyłem bratu w tym procederze…zmarł nagle, a później jego żona
- źle zachowywałem się u goszczącej mnie cioci podczas studiów na Akademii Medycznej w Gdańsku
- nie było we mnie wdzięczności podczas zamieszkiwania u teściowej
- namówiłem żonę do zła z następstwem jej odwrócenia się od Boga i nie ochrzczeniem na czas naszych dzieci!
To przepłynęło w nagłych błyskach, a wiedz, że jest to tylko garstka moich wyczynów. Tak jest podczas śmierci i sądu, gdzie sam widzisz niegodność powrotu do Królestwa Bożego, a zbrodniarz nawet nie prosi o zmiłowanie.
Nigdy nie widziałem natychmiastowych i odległych skutków tych grzechu, a to sprawiło dopiero Światło Boga, który nie wypomina tego, co raz na zawsze zostało wymazane. Teraz wołałem za moje ofiary z prośbą o miłosierdzie dla ich dusz. Zarazem przepraszałem Boga Ojca za wszystko...ofiarowując cierpienia zastępcze.
APeeL