Tuż po przebudzeniu serce zalała tęskna miłość za Panem Jezusem. Ukoił pobyt sam na Sam ze Zbawicielem podczas dojazdu samochodem do przychodni. W tym stanie mam zawsze dodatkowe cierpienie, bo ludzie przybywają ze zwykłymi sprawami (świerzb, płaskostopie, itd.). "Panie mój. Stworzycielu, Miłościwy Ojcze! Najświętsza Opatrzności. Zmiłuj się nade mną."
Przypomniało się wczorajsze czytanie książki "Poszukiwanie Boga" Mortona. Wiara jest źródłem pokoju i udręki. Pokój polega na pewności dotyczącej sensu mojego istnienia z powrotem do Boga za Jego Opatrznością.
Udręka mających łaskę wiary polega na naszej tęsknej miłości. Jak można przekazać i udowodnić tę tęsknotę? Namiastka jest pokazana w naszych rozłąkach z bliskimi. Tak samo jest z miłością do Boga. Wiem, że jestem połączony z Nim wszechogarniającą miłością. Płynie ona do mnie, a przez mnie na innych.
Tak dotknięty pragniesz się zmienić...żyć dla Boga, bo zaczyna przeważać dusza (cząstka Boga wcielona w momencie naszego poczęcia). W tej miłosnej tęsknocie między przyjęciami zapisuję na karteczkach napływający krzyk;
"Wszystko odrywa mnie od Ciebie, Panie - celu wędrówki mojej!
Jezu Mój Miłosierny nad każdym stworzeniem się użalisz.
Czuję Cię Boże!
Jesteś w ciszy...w Tobie jest najwyższe ukojenie.
Wielu Cię nie zna i nie chce, a przekazać im, że Jesteś!
Jak bardzo niedobrze mi tu Panie"...
Na ten moment Robert A. Monroe z "Eksterioryzacji" opisuje swoje przeżycia bliskie mojemu sercu (nie użył słowa; "niebo"); było to miejsce czystego pokoju...z paletą świateł i jego barw - nie mającej odpowiednika na ziemi - przenikających osobę.
Dodatkowo rozbrzmiewała muzyka sprawiająca wibracje w harmonii z poczuciem uniesienia i szczęścia. Sprawiały to chóry - niby ludzkich głosów...bez jasnego źródła, bo sami jesteśmy częścią tej muzyki połączeni z sobą. Tam już wiesz i akceptujesz istnienie Boga Ojca, Stwórcy tego co był, jest i będzie...
Autor był tam trzy razy i wracał niechętnie (raczej sprowadzany). Po powrocie odczuwał nostalgię oraz uczucie samotności przez kilka dni. To potwierdza relacje "życia po życiu" i moje zjednania z Panem Jezusem Eucharystycznym.
Ja nie potrzebuję namacalnych dowodów na istnienie Królestwa Bożego. Nie muszę tego sprawdzać...znam to z podobnej tęsknoty. Dobrze, że Pan dał nam widzialne połączenie - najsłodszy Sakrament (Eucharystię), bo nie tracimy połączenia naszej duszy z Bogiem Samym...
APeeL