W śnie przybijałem do ściany piękną figurkę Pana Jezusa na krzyżu, ale wszystko "trzaskało" i zniekształciło się. Po przebudzeniu myśli uciekły do Zbawiciela; ”Panie Jezu przepraszam Cię za wszystkich z mojej rodziny, bo Szatan pragnie zniszczyć w niej miłość...nawet żonie wpuszcza zwątpienie, a córkę odwraca od nas i może rozpić syna!"

    Napłynął obraz św. Józefa Opiekuna św. Rodziny; "Przyjdź Panie Jezu do mojej rodziny". Padłem na kolana i wolno odmawiałem „Anioł Pański”, a wzrok zatrzymał się na twarzy rozmodlonego Jana Pawła II. Na ten moment książeczka do nabożeństwa otworzyła się na słowach: „nasze spotkanie z Chrystusem".

    Biegnę do Pana z sercem pełnym smutku odmawiając moją modlitwę w odczytanej intencji i pełen zadziwienia słuchałem słów kapłana, że właśnie jesteśmy na spotkaniu z Jezusem Chrystusem...Światłością! Moją duszę zalała Miłość Boża, której nie wyrazisz żadnym słowem.

    Stary Testament, dostarcza opisu zniszczenia Jerozolimy przez Chaldejczyków (2 Krn 36,14-16,19-23). Dlaczego Pan dopuszcza do tego wszystkiego, a nawet zapowiada wcześniej? Z wielką jasnością napłynęła odpowiedź; „czyż Fatima nie oznacza tego samego...czyż wszystko nie jest wyłożone?"

    Przecież jest to s z k o l e n i e, którego celem jest wasz powrót! Ile ćwiczeń i próbnych lotów muszą odbywać ptaki...ile ćwiczeń wymaga się od żołnierzy z pozorowanymi sytuacjami w boju ze ślepymi nabojami?

    Napłynęły też obrazy kuszenia Pana Jezusa w Getsemani oraz przykłady walki duchowej, gnębienia ludzi przez Szatana, oszukiwania, omamiania i zniewalania. Po Mszy św. czytałem o akcji odbicia porwanego samolotu, gdzie brygada antyterrorystyczna musiała dostać się do kołującego samolotu (w biegu!). Nie kupuję normalnie „Super expressu", a tam art. "Powrót z piekła do raju" z relacjami dzieci zesłanych do sowieckich obozów.

    Z Ewangelii wynika, że kto wierzy w Pana Jezusa, ten ma życie wieczne. Ja wiem o tym, bo to pierwszy i ostatni wybór życia. Pierwszy i ostatni...każdy inny jest tylko mydleniem oczu! Kapłan pięknie mówił, ale nie wspomniał słowem o Oszuście! W naszym kościele nie ma tego śmiertelnego przeciwnika każdej ludzkiej duszy! Eucharystia w intencji „zniewolonych przez Szatana” (także za córkę)...

    W tym czasie serce rozrywał śpiew siostry, która wołała ode mnie do Paca Jezusa, bo - zostałem wyrwany z podobnego stanu - przez Bolesną Mękę Zbawiciela z oddaniem za mnie życia! Jakże piękne ułożył to inny człowiek, czujący podobnie do mnie. Powtarzalne są nasze uczucia miłości do Boga i Pana Jezusa.

   Pozostałem w kościele, skulony, malutki, nieobecny dla świata. Przygaszono światła, ale dzisiaj nie wypędzają, bo za godzinę jest następne nabożeństwo. Ból przenikał serce i duszę - płynie dalsza część mojej modlitwy (jest w instruktażu).

    Nawet nie drażni „śledziewski” stojący na rogu ulicy. W domu czeka śniadanie, ale ja nie jestem zdolny do życia...trzymam twarz w dłoniach, płynie kazanie z Mszy św. radiowej „o tych, co żyją tak, jakby Bóg nie istniał Bóg ("róbta co chceta").

    Ja znam to z mojego nędznego życia. Jakby na pocieszenie Pan mówi przez Vassuli: „nic nie może stanąć między tobą a Mną, nawet jeśli jesteś prześladowany, zagrożony, atakowany”. Tak, Apostołów i proroków zawsze męczono, ponieważ głosili Prawdę. Jakby na ten czas wzrok zatrzymuje „Nowy Testament", gdzie kamienują Szczepana.

   Przykro mi, ponieważ Jan Turnau ośmiesza w "Gazecie wyborczej" nasze „Wyznanie wiary”. Pociesza widok cudownego Medalika i zdjęcia kaplicy w Paryżu.

   Po obiedzie wyszedłem w smutku odmawiać w mojej modlitwie drogę krzyżową, a towarzyszył mi wiatr, ziąb i zacinał deszcz: „ból spotkania Pana Jezusa z Matką" powtarzałem dziesięć razy. Ten ból wynika z pożegnania córki, która narobiła bałaganu podczas "odwiedzin" rodziców. Nawet powiedziałem jej, aby budziła żal, gdy wyjeżdża, a nie radość!

    Narobiła nam bólu, a ja wiem, że Pan pokazuje: "zobacz ile Ja cierpiałem z twojego powodu, gdy żyłeś w odwróceniu ode Mnie". Ja wiem o o tym i teraz wołam do Nieba, przepraszając za wszystko. Z pustego stadionu wygonił mnie deszcz, a w drodze powrotnej spotkałem starego ubowca ciągnącego pieska:

    „Panie Jezu wybacz im. Ja wiem, że to zaćmieni bracia, bo celem ich życia było utrzymanie się przy władzy. Może chcą się wyzwolić, ale już nie potrafią, bo czynią to, co im wyznacza przełożony. Wierzą, że nie ma Boga i kochają ciemności. Dokąd trafią po śmierci? Za nich właśnie płynie „św. Agonia" i koronka do pięciu św. Ran Pana Jezusa.

     Wokół pałace, przepiękne wille, a ja nie mam kącika, nigdzie nie mogę być sam, bo dodatkowo jestem pilnowany i wprost chciałbym krzyknąć do sąsiada: „to pan jest, dzisiaj podwórkowym?” Jakże chciałbym mieć taki mały wóz Drzymały.

     Podziękowałem Panu Jezusowi za ten dzień, który kończy się w smutku...

                                                                                                                         APeeL