Jestem prochem...

   Dopiero na starość możesz zobaczyć, że czas płynie szybciej. Najlepiej widać to po znajomych lub malowaniu i tapetowaniu mieszkania. W swoim pokoju wykonałem to niedawno czyli 5 lat temu, a wcześniej zrobiłem to w pokoju żony...15 lat temu!

    Przepisywanie dziennika unieruchamia moje ciało, a przez to straciłem kondycję. Krótko mówiąc człowiek ramoleje (grzybieje, dziadzieje, kapcanieje, tetryczeje).

    Wyszedłem do kościoła na pierwsze nabożeństwo, a jest mi bardzo przykro, bo nawet w wolną sobotę przybywa tylko grupka wiernych („resztka Pana”). Nie szła modlitwa, bo zły wykorzystuje każdą okazję, aby mnie dręczyć.

    Czekam na spotkanie z Rzecznikiem Praw Lekarza, ale to wszystko, co ziemskie nic nie znaczy wobec wieczności. Dobrze, że jest  śpiewająca psalmy. Jeszcze niedawno złościłem się na jej głos, ale wyćwiczyła się w chórze i dzisiaj wzruszyła.

    Św. Paweł w sposób całkowicie niezrozumiały tłumaczył zwykłym ludziom istnienie ciała duchowego. „(...) A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. (...) Zasiewa się zniszczalne, powstaje zaś niezniszczalne (...) ciało zmysłowe, powstaje ciało duchowe. (...) Pierwszy człowiek z ziemi ziemski. Drugi Człowiek z nieba.  1 Kor 15

    Nie wiem dlaczego nie używano pojęcia duszy, ale mówiono wówczas o zmartwychwstaniu i tak to zostało. Umierasz, leżysz w grobie i czekasz na zmartwychwstanie. Na 10 biskupów 3-4 głosi to oficjalne stanowisko.

    Szatan jest zadowolony z takich obiecanek, bo wie, że natychmiast przechodzimy ze śmierci do życia. Jaki cel miałby Bóg Ojciec, aby działać przeciwko naszemu zjednaniu. Jaki ojciec ziemski tak czyni? Przecież stęskniony czeka na dzieciątko i łapie go w ramiona.

    Z wielką radością śpiewaliśmy Ps. 56 „W światłości wiecznej będę widział Boga”. Teraz, gdy robię zapis tego dnia, a jest środek nocy (2.45) napłynęła bliskość Boga Ojca i prawie doznałem wstrząsu w duszy. Serce ściskał ból z powodu tęsknoty, a zarazem wdzięczności, bo pisałem co najmniej 10 godzin i opracowałem wiele intencji.   

   Pan Jezus mówił dzisiaj o zasiewanej wierze i różnym plonie. Sam to wiem, bo wielu zapraszam, namawiam, daję świadectwo wiary, ale efekt marny.

     Po Eucharystii śpiewaliśmy: „jak wielki cud Bóg uczynił (...) o szczęście niepojęte Bóg Sam odwiedza mnie”. To prawda, bo Bóg Sam przychodzi do nas z Nieba, ale my w to nie wierzymy. Musiałbyś odczuć to jeden raz...

    W drodze powrotnej spotkałem zdenerwowaną znajoma, której mąż gaśnie w szpitalu, ale pojednał się z Bogiem...jakby szukała pociechy we mnie, a ja sam byłem bardzo słaby.

    Wcześniej zapraszałem ją na codzienną Mszę św., ale nie chciała Uczty Pańskiej. Powiedziałem jej, że czas męża już minął, ale bliskie sobie osoby cierpią w takich sytuacjach.

    Nagle szatan uciekł, wróciła moc Boża po wczorajszej pustce duchowej...urosłem w duszy, a słodycz zalała usta.    

   Ja często proszę Boga o zabranie mi łaski wiary, przekazanie jej jakiejś osobie, aby „przejrzała” i wówczas sam staję się drętwy duchowo. Zarazem ujrzałem swoją marność i zacząłem wołać do Boga, że jestem prochem...

   Tak naprawdę się poczułem z powodu dawnych grzechów i nicości spowodowanej marnością naszej egzystencji w ciele. Wprost chciało się płakać.

   Nie wiedziałem, że dzisiaj otrzymam wielką moc do pracy, bo od poniedziałku mam malować pokój i nie chciałem mieć zaległości w zapisach.                                    APEL