3.00. Padłem na kolana i podziękowałem Bogu za zeszły rok. W TVN trwała zabawa - nawet łączyli się z całym światem!  Podczas kilku minut nie zapomnieli pokazać spółkujących inaczej, którzy rozebrani całowali się na pokaz...w odległej Brazylii. Grzech nie zna granic!

    Trafiłem na Mszy św. o 12.00 i usłyszałem, że: Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: "Abba, Ojcze". A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej. Ga 4,4-7

    Do czasu Eucharystii byłem normalny, ale popłakałem się, gdy nasz chór zaśpiewał pięknie kolędę: Gdy śliczna Panna Syna kołysała: "Wszystko stworzenie śpiewaj Panu swemu /../ Śpiewajcie Panu /../ Dzieciąteczku /../ Kwiateczku”.

    Na szczycie uniesienia z głębi serca zawołałem do Matki Bożej, aby przybyła do mnie w momencie śmierci...z niebieskimi zastępami aniołów i świętych. Łzy płynęły po twarzy podczas oczekiwania na zjednanie z Panem Jezusem.

    To wszystko trwało 5-10 minut, ale tylko dla tej jednej chwilki warto żyć. To jakby podziękowanie za moje ostatnie modlitwy oraz Boże spędzenie końca starego roku.

    Przypomniała się rozmowa o śmierci z przypadkowo spotkaną panią, która może być pewnym instruktażem dla poszukujących.        

- Czy pani też chwali śmierć nagłą, bo nie trzeba leżeć i męczyć się...zagadnąłem.

- Nie, bo przecież wołamy: od nagłej i niespodziewanej śmierci wybaw nas Panie!

- To jakiej śmierci pani pragnie, jaką proponuje?

- Aby odejść w świadomości!

- Cóż to oznacza, przecież w pewnym momencie mamy tą świadomość ograniczoną, a później tracimy w różny sposób. Trzeba prosić o śmierć dobrą (Wiatyk) i godną, aby nie zrobić rodzinie i innym kłopotów...to tak jak z porodem. Ktoś umrze w samolocie lub na wczasach, a nawet na weselu. 

- Opowiem jak umierał mój dziadek, który był bardzo religijny, codziennie uczestniczył w Mszy świętej... mówiono wokół,  że nie ma takiego człowieka. Nie pozwolił na nikogo powiedzieć złego słowa i wszystkim się dzielił. Specjalnie wybudował większy dom i zaprosił brata z rodziną, który nie miał się gdzie podziać.

    Któregoś dnia wrócił z pola, umył się, ubrał i powiedział, aby wezwać do niego kapłana. Wszyscy modlili się przy jego łóżku, a po Eucharystii poprosił jeszcze o odmówienie litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa! Później wypił szklankę wody i umarł.

- To była śmierć człowieka świętego. Ja wiem, że wówczas śpiewają nam chóry niebieskie, ale na taką śmierć trzeba sobie zasłużyć, mieć kult Cudownego Medalika i wymodlić ją u MB Dobrej Śmierci. Pani dziadek był świętym za życia i szkoda, że nic o nim nie wiemy, bo na pewno nie ma pani nawet pamiątki.

- Szkoda, że nie wzięłam pięknego krzyża, który zostawił...mam tylko obraz tamtego domu namalowany ze zdjęcia.

- Ja już wiem, że to dziadek sprawił nasz spotkanie, bo nie uczestniczy pani w codziennej Mszy św. Jeżeli tacy jak pani nie chodzą codziennie do kościoła to kto ma to czynić? W Afryce wierny bez nóg czołga się 2 km, aby uczestniczyć w tym Świętym Misterium.                   

- Właśnie byłam w szpitalu i musiał mnie operować ordynator...faktycznie był potrzebny, bo były komplikacje. Po zabiegu przyśnił się dziadek i walił laską w podłogę. Zapytałam dlaczego tak czyni, a on odpowiedział, bo chciał, aby wszystko się udało. Czy dlatego mojego chirurga zatrzymał korek spowodowany przez wypadek?   

     W ręku znalazł się  „Gość niedzielny” z XI 2006 r. z artykułem; „Olej ratunkowy”, gdzie kapłan przybył do nieprzytomnej chorej w szpitalu.

- To na nic, ona nie kontaktuje - powiedziały kobiety leżące na sali.

- Szczęść Boże...odezwał się głos z łóżka.

    Chora przytomnie odpowiadała na modlitwy i poprosiła o Sakrament Namaszczenia Chorych, bo okazało się, że należała do Apostolstwa Dobrej Śmierci. Zmarła wieczorem...        APEL