Nie planowałem Mszy św. porannej, ale po wyjściu - na nabożeństwo zamówione przez niewiasty z Kółka Maryja o powołania do służby Bożej (o 6.30) - moje serce zalała radość, a dusza zaczęła śpiewać Niech żyje Jezus zawsze w sercu mym.  

    Na Mszy św. było łącznie kilka osób. Spełniło się pragnienie oczyszczenia, bo pojawił się spowiednik, który mnie rozgrzeszył, a jako "pokutę" zalecił odmówienie modlitwy Pod Twoją obronę. Wskazał też na wołanie do św. Michała Archanioła, ale ja w pokusach seksualnych zwracam się o pomoc do św. Józefa.

    Od Ołtarza świętego płynęło Słowo: „Któż jest kłamcą, jeśli nie ten, kto zaprzecza, że Jezus jest Mesjaszem? Ten właśnie jest Antychrystem, który nie uznaje Ojca i Syna. Każdy, kto nie uznaje Syna, nie ma też i Ojca, kto zaś uznaje Syna, ten ma i Ojca. 1J2, 22-28

    Dzisiaj wysłannicy faryzeuszów chcieli dowiedzieć się kim jest Jan Chrzciciel, ale usłyszeli, że nie jest Mesjaszem, oczekiwanym Eljaszem, a także prorokiem. Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała. J 1,19-28

    Powiedział to człowiek największy pod słońcem. Przez moje ciało przepłynął "dreszcz prawdy", a w oczach pojawiły się łzy. Siostra zaśpiewała Oto leżący, przed nami śpiący, a to prawda, bo Pan Jezus przybył z Królestwa Niebieskiego..."w nasze barłogi" i często nie miał gdzie "głowy przyłożyć".

    Eucharystia rozpuściła się w ustach i przybrała postać „manny z nieba”, a bardzo lubię ten znak. W podzięce, w drzwiach kościoła padłem na kolana i przeżegnałem się.

    Wracałem całkowicie odmieniony z pragnieniem odosobnienia. W okolicy serca pojawiło się słodkie ciepło. Nie było mnie dla świata i musiałem omijać ludzi, bo to czas składania sobie życzeń.

    Zrozum teraz cierpienie Pana Jezusa, którego męczyły nasze rozmowy, krzyki oraz zwykła paplanina. Dlatego wciąż oddalał się na miejsca samotne, gdzie mógł rozmawiać z Bogiem i rozważać wszystko w sercu.

    Dwa razy odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego, a po wejściu do domu dusza zaczęła śpiewać: Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas, Matko Najświętsza nie opuszczaj nas. Nawet zacząłem grać to na akordeonie, bo dusza potrzebowała dodatkowego ukojenia z powodu tęsknej rozłąki z Bogiem.

     W "Naszym dzienniku" trafiłem na art. „Sprzeciw wobec Fatimy”, gdzie bezbożnicy w Portugalii wszelkimi sposobami ośmieszali Objawienia Matki Bożej...nawet wysadzono kapliczkę zbudowaną na tym świętym miejscu (6 marca 1922).

      Zdziwiłem się, że na blogu Janusza Palikota dano moje komentarze, bo robiono kłopot: 

31.12.2013

<< Ja czekałem na orędzie przyszłego prezydenta, a tu wyliczanka: wierzących i niewierzących (...) Szkoda, że nie wspomniał Pan o bardzo groźnym gangu moherowych staruszków. Jako biskup Kościoła „Szwadrony Śmierci”  wystosował Pan bardzo dobry list do katolików, bo bez Pana rad Kościół święty się nie ostoi. (...) 

    Osobiście lubię Pana żarty, przebieranie się, prowokowanie...taki Palikot-show, ale w przyszłym roku proszę uważać na siebie, bo pomysły mogą spowodować groźne przegrzanie mózgu, a nawet jego samozapłon... >>  

02.01.2014    

<< Zapowiedział Pan uczynki, które dadzą innym odrobinę szczęścia i pojawił się natychmiast jako obrońca uciśnionej Ewy Wójcik...przez „wierzących, którzy terroryzują moralnie resztę narodu” wg senatora Kazimierza Kutza. Pan senator jest członkiem Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, gdzie zostałem zbyty, a tak ładnie się nazwali...na pewno nie stanie w mojej obronie, bo tacy jak ja „bez przerwy na wszystko się obrażają”.

   Mnie nie podobało się, że kolega-lekarz, psychiatra powalił krzyż...(...), a ja tuż po nawróceniu postawiłem krzyż powalony przez czas! (...) Tak wygląda Polska jako państwo fundamentalistyczne w którym senator Kazimierz Kutz nie ma nic do nazywania następcy św. Piotra ciulem...  >>                                                                            APEL