Tak się składa, że dzisiaj, gdy opracowuję ten zapis (29.01.2020)...z całego serca i ze łzami w oczach wołałem do Boga Ojca, aby wsparł dusze tych, którzy pomagali mi w  życiu; od dających dach nad głową poprzez nauczycieli (w tym zawodu) i wdzięcznych pacjentów, bo bolszewicy specjalnie mało płacili, aby  poddanych mieć w szachu („łapówkarzy").

    W tym czasie wszelkiej maści lisy i dworaki dalej tkwią na intratnych stanowiskach; donosząc do tych, co są nad nimi. To dzień także za żonę, która wyjechała. Przez cały miesiąc uczęszczała na nabożeństwo różańcowe.

   Bardzo lubię pomagać biednym...w sercu nic nie mam tutaj, a Pan w podzięce zadziwia mnie duchowo. Właśnie wstąpiłem do pobliskiego kościoła, który obejrzałem zaciekawiony i zostałem na modlitwie różańcowej z ponowną Mszą Św.!

    To piękna świątynia z dobrym nagłośnieniem, wystrojona - ile to wymagało wysiłku? Ile środków i potu? A tu garstka wiernych. Padają słowa, że: „Bóg przychodzi z pomocą naszej słabości /../ z tymi, którzy Go miłują współdziała we wszystkim dla ich dobra../../”.

   Psalmista zawołał - ode mnie - przez usta organisty;  "Będę śpiewał Panu, który obdarzył mnie dobrem”. Pan Jezus podszedł do mnie…kapłan rozdawał (tutaj taki zwyczaj) Komunię Św. ludziom stojącym wzdłuż kościoła.

     Podziękowałem obcemu proboszczowi za piękne prowadzenie całości nabożeństwa (wolno, głośno) i przekazałem doświadczenie mistyczne dotyczące Trójcy Przenajświętszej... 

                                                                                                               APeeL