W wielkiej radości i pokoju wyszedłem na Mszą św. o godz. 10.15. W okolicy komendy policji na mojej drodze pojawiła się wieloletnia opiekunka, którą ostatnio ominąłem, gdy wracałem z kościoła.
Przez lata nie reagowałem, a bardzo często wchodziła na nabożeństwo jak gwiazda, pukając obcasami. Jeden raz podczas konsekracji powiedziałem ostro: co pani robi? Jeżeli ktoś nie zna obyczaju katolików to wyjaśniam, że w tym czasie Pan Jezus zstępuje na Ołtarz Święty...staje się Cud Ostatni i innego już nie będzie.
Nigdzie nic nie szukaj i nie przygotowuj się jak preppersi na koniec świata. Cóż to da, gdy nagle zgaśnie słońce!? Wróciłem się i poszedłem inną drogą, ale ponownie znalazła się na mojej trasie. Poprosiłem spotkany patrol milicyjny, aby przekazali do odpowiednich służb, bo ktoś chce zrobić ze mnie wariata.
Takie sytuacje koledzy psychiatrzy określają urojeniem prześladowczym, a niektórzy w to wierzą. Nawet ich nadzorca, konsultant krajowy ds. psychiatrii prof. Marek Jarema tak uważa pytając bezczelnie: skąd pan wie, że jest pan śledzony?
Tutaj jest ciekawostka, bo jestem pierwszym chorym psychicznie w RP, który od 25 lat uczestniczy w codziennej Mszy świętej, ale psychiatra Maciej Czerwiński z Torunia wybrnął z tej sytuacji stwierdzając po 10 minutach dyskusji o ekumenizmie, że moja choroba jest przewlekła. Nie ocenił słowem zachowania swojego kolegi psychiatry, który powalił krzyż Pana Jezusa.
Przestraszeni posłowie przegłosowali tworzenie psychuszek dla groźnych przestępców. Bardzo miły psychiatra (behiawiorysta) prof. Andrzej Kokoszka nie zna takiego słowa, ale nie miał nic przeciwko badaniu mojej wiary w szpitalu.
Ostrzegam polityków, szczególnie z opozycji, bo mogą tam trafić przy pomocy jakiegoś psychiatry-politruka. Wystarczy być wierzącym katolikiem, a nie daj Boże stanąć w obronie wiary i krzyża Pana Jezusa. Murem za tymi specjalistami stoją zwolennicy Marksa i Engelsa oraz wyznawcy egzotycznego genderyzmu (bezpłciowości) ze spółkującymi inaczej. Tu już nie ma żartów i z każdym niezadowolonym z władzy można zrobić co się zechce.
Zatrzymałem się pod kościołem, chwyciłem twarz w dłonie i zawołałem: „Panie! obejmij wszystkich, którzy mi szkodzą, bądź dla nich miłosierny, bo nie wiedzą, co czynią. Matko! to także Twoje dzieci”.
Przypomniała się sytuacja z 25.10.2013, gdy wyszedłem w ciemności do kościoła i zacząłem wołać za śledzących moją osobę i za dusze takich. Ci ludzie bardzo często ledwie dyszą, podpierają się laskami, ale do końca tkwią w grzeszności. Wszedłem wprost na czekającego na mnie sąsiada...
Cóż w tym dziwnego? Przecież z apostołami też tak było. Każdego fałszywie oskarżano i likwidowano: Jakub został ścięty w Jerozolimie (44 r.), Filip był biczowany i ukrzyżowany, Mateusz przebity mieczem (66 r.), Bartłomiej został obdarty ze skóry i pobity metalowymi prętami, a następnie odcięto mu głowę, Marka ciągnięto przez ulice Aleksandrii, a następnego dnia spalono na stosie, Maciej, Andrzej (przez 3 dni głosił z krzyża Ewangelię), Piotr i Juda zostali ukrzyżowani w różny sposób, Szymona przecięto na pół, a Tomasza przebito dzidą w Indiach.
Dzisiaj król Herod przestraszył się narodzenia króla żydowskiego. Zebrał arcykapłanów i uczonych, przywołał też mędrców i zalecił, aby donieśli gdzie przebywa Dziecię. Lecz oni po spełnieniu swojej misji i ostrzeżeniu w śnie ominęli tego tyrana. Mt 2, 1-12
Prawie umierałem odmawiając modlitwę w intencji szkodzących mojej osobie i jeszcze raz napisałem prośbę do nowego prezesa Okręgowej Izby Lekarskiej w W-wie, ale to nic nie dało... APEL