Wstałem z ciężką głową wśród krzyków żony, która znalazła trzy buteleczki, a Zły natychmiast podsunął mi osobę kierowcy pogotowia, który jest wrogiem naszej wiary. Padłem na kolana z wołaniem; „Przepraszam Ojcze! Przepraszam!”, a właśnie „spojrzał” Pan Jezus w koronie cierniowej.
Teraz o 9.20 dobiegają słowa kazania z transmisji Mszy św. radiowej. Dziwne, bo dzisiaj, gdy to przepisuję (29.03.2020) jest to samo...z powodu żółtej zarazy (koronowirusa) z zaleceniem, aby w kościele nie było jednocześnie więcej niż 5-u wiernych!
Wówczas padły słowa, że Pan Jezus pragnie przeprowadzić mnie przez Dolinę Śmierci. Łzy zalały oczy, ponieważ jest mi głupio z powodu wczorajszego picia. Jacques Fesch tuż przed swoją śmiercią ograniczył palenie, a ja tak obdarowany...
Zły wykorzystuje moją słabość i kusi przejazdem do kościoła, a nie nadaję i dodatkowo łapie mnie senność. Piszę to dla poszukujących, aby „zajrzeli” do swojej głowy, bo wielu idzie na takie pomysły. Przemogłem się i płynie różaniec Pana Jezusa oraz cz. chwalebna różańca, a w drodze na Mszę Św. zdążę odmówić jeszcze cz. radosną (wówczas miałem narzucony zestaw modlitw...”ustnych”).
Zły ma dostęp do przebiegu dnia naszego życia. Skąd wiedziałby, że będę miał przeżycia duchowe w przedsionku po stronie lewej...kierował mnie do wejścia centralnego, a nawet na chór! Tam zastałbym śpiewających i tłok!
Dzisiaj uczestniczę w Mszy św. jako „normalny” katolik..nawet rozglądam się, a przez chwilkę zwraca uwagę podstawa pani o prześwitującej sukience! Nie docierało do mojego serca Słowo. W czasie kazania kapłan mówił o upadkach i grzechach, a w tym czasie spojrzałem na stację z Panem Jezusem upadającym pod krzyżem, który pokazuje, że po upadku trzeba podnieść się.
Jako niegodny zrezygnowałem z Eucharystii...pozostałem w rogu, zakryty chorągwiami! Na dodatek zerwała się ulewa i zgubiliśmy się z żoną. Po odpoczynku wróciłem na Msze Św. wieczorną. Pan poprowadził mnie koło cmentarza z figurą Zbawiciela w koronie cierniowej.
Z płaczem odmawiałem „św. Agonię” w intencji tego dnia. Chwilkami - podczas błagania Boga Ojca o miłosierdzie dla tych dusz - łzy zalewały oczy
W kościele trafiłem na pieśń błagalną do Pana Jezusa, aby przyjął nasze wołania! „Ciebie, mój Boże, pragnie moja dusza”...padłem na kolana, bo tak jest naprawdę. Po uniesieniu wzroku i ujrzeniu kapłana trzymającego Św. Hostię z serca wyrwało się; Jezu! Och Jezu!”, a po Eucharystii zostałem całkowicie powalony w ciele.
Wracałem do domu odmawiając moją modlitwę i tak trafiłem przed figurę MB Niepokalanej. Wiem, że jest to łaska, bo zło uczynione w nocy zostało zamienione na dobro. Jakże piękne są słowa Jacques'a Fescha (Za pięć godzin ujrzę Pana Jezusa) w których pragnął opisać wszechogarniającą Boga, a jest to niemożliwe...musisz sam to przeżyć.
Zły zna moc takich relacji i nienawidzi mnie z całej swojej ciemnej mocy. Tacy jak ja są niebezpieczni, bo ujawniają jego działania, co jest pokazane w wydaniu ziemskim (zdrada wysokich funkcjonariuszy Bezpieki). Dlatego grożą za to wielkie kary, a w praktyce tacy umierają „śmiercią naturalną”...
„Dziękuję Ojcze za ten dzień”…
APeeL