Ludzkość kojarzy cuda Boga z tym, co jest opisane w Księdze Świętej. Ich celem jest wskazanie na moc Stworzyciela, który przełamuje prawa przyrody. Na tym tle zobacz głupich duchowo racjonalistów, którzy twierdzą; „najkrócej mówiąc, cuda to urojenie”. Tacy pragną, aby ich podziwiano, oklaskiwano i sławiono! W tym celu chwytają się szatana, będącego małpą Boga.

    Dzisiaj wszystko jest pokazane i udokumentowane, ale te ćwoki duchowe mają oczy, a nie widzą i mają uszy, a nie słyszą. Takim zadam tylko jedno pytanie; jak działa słońce (nawet nie wspomnę jako urojony o Cudzie Słońca w Fatimie).

    Nie możesz się zarejestrować na ich portalu, który nie jest dla zaczadzonych wiarą i przestraszonych Piekłem. Zapewniam, że każdy psychiatra potwierdzi ich zdrowie, bo jedni i drudzy włażą w walonkach na teren święty i wymiotują od szatana. 

   Jak nazwać kolegów specjalistów, którzy ekstazę określają „brakiem krytycyzmu w stosunku do własnych przeżyć”. Natomiast pijaną, która wjechała mercedesem do przejścia podziemnego w W-wie uznali „za niepoczytalną”. Naćpałeś się, poturbowałeś rodzinką: jesteś niewinny, bo niepoczytalny. 

   Człowiek, który uwierzył w rozum-bożka (głupstwo w Mądrości Bożej) nie ujrzy cudu stworzenia wszystkiego. Gdy zapytasz go o nasze powstanie będzie kręcił, bo pochodzi z wielkiego wybuchu (żart pijanego w knajpie), z posiadania duszy będzie szydził, a cała reszta to natura. Przypomina się Pan Energia z dwoma pieskami...tam nic nie ma, a tutaj wszystko jest energią.

    Cudem stworzenia jest powietrze i woda...zważ, że ma trzy postacie; ciecz, ciało stałe (lód) oraz gaz (para wodna). Specjalista musiałby przedstawić budowę chemiczną i atomową. Sami składamy się z wody. Resztę dodaj sobie...

    Dzisiaj nie pojechałem na Mszę św. poranną, a tuż przed wieczorną o 19.00 zerwała się straszliwa nawałnica (oberwanie chmury, wichura z uderzaniami piorunów). Najgorszy będzie wyjazd z garażu, przestraszona żona zaleciła, abym nie jechał. Wówczas nie rozpoznałbym tej intencji i nie miałbym cierpienia związanego z ofiarami tego żywiołu.

    Drugim problemem był przejazd do kościoła, bo z ulic zrobiły się rzeki, nawet miały fale pod wpływem wiatru. Wybijały studzienki, tak jak w W-wie, a przejeżdżające busy zalewały samochód. Cały zmoczony stałem przy drzwiach kościoła, nie docierały czytania.

   Ze względu na rocznicę ślubu podziękowałem za żonę, a po „spojrzeniu” MB Częstochowskiej poprosiłem o jej ochronę i prowadzenie. Przyjąłem na siebie wszystkie nasze grzechy. Natomiast Mszę św. z Eucharystią przekazałem w intencji tego dnia (jeszcze nieznanej).

    W drodze powrotnej zauważyłem straż wypompowującą wodę ze sklepów, a serce zalało wielkie współczucie, ponieważ ujrzałem takie ofiary na całym świecie (zważ na tsunami). Taki jest sens naszego cierpienia...w ramach jego namiastki zalany samochód zaczął skrzypieć. Trudno nawet sobie wyobrazić zalanie podłogi w mieszkaniu, przewodów elektrycznych, dywanów, podstawy mebli, itd.

   Przypomniało się zdarzenie tuż po nawróceniu (lipiec 1988), gdy w straszliwym upale czyściłem z nieczystości piwnicę w mojej klatce...po awarii kanalizacji! Ta praca była wówczas moją pokutą...

   W wielkim bólu popłynie modlitwa w intencji ofiar żywiołu wody...

                                                                                                                                        APeeL

 

Aktualnie przepisane...

03.01.2006(w) ZA DARCZYŃCÓW

    Wczoraj trafiłem na wizytę domową do biednej rodziny z chorym na raka płuca. Pacjenta skierowałem do szpitala i zleciłem transport...zwyczajowo wszystko załatwiam w pogotowiu i każę czekać na przyjazd karetki.

   Bardzo lubię pomagać w takich biednych domach. Tam w panującym smutku jeden człowiek kończył życie, a drugi zaczynał. Właśnie z ufnością patrzył na nas 7-8 miesięczny szkrab. Starszemu chłopczykowi zostawiłem serduszka w czekoladzie.

   Nie chcę żadnych darów i pieniędzy od pacjentów. Dzisiaj nic nie przyjmowałem, a Pan sprawił podwójne obdarowanie, bo trafiła się obca i bogata pacjentka. Mnie nic nie jest potrzebne, tylko błogosławieństwo Boże, którego życzyła mi właśnie ta chora.

   Wrócił obraz dwóch braci, żyjących razem; jeden jest straszliwie porażony, a opiekujący się nim porzucił pracę i posługuje mu z miłością. Pojawiły się też obrazy darczyńców; pompy insulinowej oraz szejk, który sfinansował rozdzielenie niemowląt, a także schronisko fundacji dla bezdomnych. Właśnie poseł Roman Giertych obdarował biedną po porodzie.

   Na Mszy św. zawołałem; „Panie Jezu pragnę być tutaj dla innych”. Jakże chciałbym bezinteresownie pomagać, rozdawać różne dobra i pocieszać na tym zesłaniu. Wierz mi, że w moim stanie widzisz skołowanie większości ludzi, szczególnie zaskoczonych chorobami i różnymi cierpieniami.

   Jest to jest wynik zjednoczenia mojego serca z Sercem Pana Jezusa. Po latach poproszę o zamienienie się, bo mam wadę zastawek serca i zaczynały się napady bólów wieńcowych, które ustąpiły.

    W telewizji będzie reportaż o bezdomnych, a moje oczy zaleją łzy. Pokażą też posła wręczającego becik dla noworodka, a na ziemi wzrok zatrzyma kartka o zasiłkach opiekuńczych. Dzisiaj, gdy to przepisuję rodziny otrzymują wsparcie 500+.

    W niedawnych czasach rolnicy mający dzieci klepali straszliwą biedę na tle czerwonych panów z ustawionymi rodzinkami. W „Niedzieli” będzie zdjęcie Matki Teresy z Kalkuty. Przypomni się też przykra kara dla piekarza, który rozdawał biednym chleb.

    W łączności z Bogiem Ojcem, a właściwie z Jego Sercem widzisz wszystko inaczej. Jego Serce jest zarazem twoim. Wzrok przykuł człowiek niosący kulę ziemską, a ja "ujrzałem" Pana Jezusa tak dźwigającego grzechy ludzkości...

                                                                                                                        APeeL

04.01.2006(ś) ZA DUSZE UMIŁOWANE PRZEZ BOGA

    Wczoraj Maryla Rodowicz śpiewała o balu na który nie zaproszą nas wcale. Popłakałem się, bo pomyślałem o Domu Ojca, gdzie czekają cierpliwe na przyjęcie takiego zaproszenia. Nie obchodzi to 99% ludzkości, a dowodem jest moje zapraszanie do kościoła. Każdy uśmiecha się, siostry cudzołożnice zarzucają mi mówienie „wciąż o tym samym”, do tego córka jest odwrócona od Boga...pasowałoby opuścić to miasto.

   Kiedyś marzyłem o wędrówkach podobnych co Cyganów. Powoduje to brak przyzwyczajenie do miejsca i tego świata. Nadal chciałbym mieć taką samotnię w tym zapędzonym świecie.

   W nocy czytałem przekaz do Vassuli Ryden (Prawdziwe Życie w Bogu) o duszach umiłowanych przez Boga, które modlą się i są balsamem i pieszczotą dla Serca Pana Jezusa. Powiem ci, że jest to resztka Pana. Większość przybywa do świątyni z obowiązku, a dzisiaj, gdy to przepisuję proboszcz nie chce zaprosić (tych, którzy mogą) na codzienną Mszę św., "bo jest to dodatkowy obowiązek”.

    Zrozum teraz jak raniony jest Bóg Ojciec, gdy spotkania z Nim w Eucharystii są traktowane jako obowiązek. Ciekawe jak często spotykają się kapłani ze swoimi rodzinami, gdy mieszkają w niedalekiej odległości, czy tęskną za najbliższymi i czują ból rozłąki? Zdziwienie moje jest tym większe, że proboszcz wykładał teologię w Seminarium Duchownym i ładnie mówi podczas kazań.

    Dzisiaj, gdy to przepisuje (17.08.2020) wielu jest ładnie mówiących. Wśród nich jest bardzo groźny Szymon Hołownia (teolog świecki) „zrobiony” przez Tuska i Giertycha „politykiem”. Po wyborach prezydenckich uwierzył w swoją wielkość, a nie nadaje się na takie stanowisko...po gwiazdorzeniu w mass-mediach wrogich naszej ojczyźnie i wierze katolickiej.

    Naczytasz się o naszej wierze, a mając dar pisania i możliwości wydawania książek siejesz zamęt. Podczas spotkania zapytałbym go jak się modli i o co? Na pewno stwierdziłby, że jest to sprawa osobista pomiędzy nim, a Bogiem Ojcem.

    Po koszmarnych snach i boju o duszę, która ma wrócić do Stwórcy wyszedłem na Mszę św. Dodam, że ten bój jest śmiertelny i będzie trwał do ostatniego uderzenia serca. Eucharystia pękła na pół, bo będę pracował 11 godzin bez wytchnienia (w środy i piątki pościmy z żoną w intencji pokoju na świecie).

   Tylko garstka stałych parafian przychodzi na codzienną Mszę św. i wykrusza się. Ta grupa jest często chora...w tym na układ ruchu, są to normalnie starzy ludzie. Dla młodych ważne są śluby i pogrzeby.

    Dzisiaj za Panem Jezusem poszedł mój imiennik Andrzej. Płacząc zawołałem; „Jezu mój! Jakże chciałbym Ciebie pocieszyć...spraw to!” Napłynęła Twarz Zbawiciela, który nigdy nie śmiał się z poczuciem, że mam pozostać w cieniu, milczeć, nie sprzeczać się o wiarę, bo to może sprawić tylko zaparcie się…

                                                                                                                    APeeL