Z nieba zbudzono o 3.00, a po „spojrzeniu” obrazka z napisem „Przyjdź Duchu Święty” wiedziałem, że mam opracować i edytować wczorajszy zapis dziennika i trzy dni z roku 2000. Wiedziałem też, że otrzymam pomoc i tak się stało, bo wszystko było gotowe przed wyjazdem na Mszę św. na 6.30. Uwierz mi, że bez Boga Ojca nie można uczynić nic dobrego, szczególnie duchowego.

    Po wejściu do kościoła  usiadłem naprzeciwko wielkiego krzyża Pana Jezusa, a serce zalało poczucie; „jak dobrze u Ciebie, Boże mój”.

    Pomyśl na tym tle o wszystkich smacznie śpiących, a później nudzących się. Często ludzie tak właśnie kapcanieją na starość, bo zanik mózgu nie boli, a bierne oglądanie głupot telewizyjnych szkodzi  dodatkowo (fale i treści oraz bezruch z wyłączeniem myślenia).

    Od Ołtarza św. z czytanego listu św. Pawła Apostoła (1 Kor 15, 35-37. 42-49) padnie zapytanie o naszą wiarę w zmartwychwstanie umarłych. Już w 1993 r. ujrzałem symbolikę umarłego (poganina) i zmartwychwstałego (nawróconego)...

   Św. Paweł dobrze tłumaczy, ale mistycy nie pamiętają, że dają świadectwo niewiernym lub poszukującym. Sprawa jest prosta; dusza wcielona podczas naszego poczęcia wraca do Boga po wyzwoleniu z ciała (naszej "śmierci").

    Już samo stwierdzenie zmartwychwstanie umarłych budzi niewiarę i niewierność. Pan Jezus ożywiał zmarłych, bo normalne jest to, że ziarno musi obumrzeć, aby wydać plon. Zasiewa się zniszczalne, powstaje niezniszczalne, zasiewa się ciało zmysłowe - powstaje duchowe.

   Przecież nie trafimy do Królestwa Bożego z ciałem fizycznym. Wyjątkiem jest Zbawiciel, który zmartwychwstał z ciałem, a to było zapowiadane („Ciało Jego nie ulegnie rozkładowi”).

   Pan Jezus w Ew, (Łk8, 4-15) poruszył ten problem dając przykład siewcy, ale to dotyczyło ziarna dającego różny plon czyli pojawienia się wśród nas ludzi złych. Eucharystia zwinęła się, ale bez zapowiedzi ciężkiej pracy duchowej, w moim odczuciu będę miał normalny dzień i tak się stanie...

    W naszej wierze nie mówi się jasno o duszy, śmierci jako jej wyzwoleniu, natychmiastowym przejściu do życia nadprzyrodzonego („zmartwychwstania umarłego”). Przez całe życie mamy dążyć do jej świętości, ale to jest negowane, bo świętość  kojarzy się z wybranymi, a jest to zadanie dla każdego.

   To był dobry dzień w którym z głębokiego snu przebudził mnie „sejmik ptaszków” czyli ich ostatnie żerowanie przed odlotem (na lipach zjadały liści i nasiona). Pocałowałem Pana Jezusa z Całunu, a Pan powiedział; „góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale Miłość Moja nie odstąpi od ciebie" (Iz 54, 10)…po odwróceniu obrazka.

   Większość uważa, że pisząc; „Duch Święty mi pomaga (…) uratował mnie Bóg Ojciec (...) Pan Jezus spojrzał i powiedział do mnie”, a jest to odpowiednie pokierowanie posłusznego.

   Psychiatra zaraz rozpozna chorobę, bo język duchowy tłumaczy na brednie „uczonych radzieckich”, którzy pochodzą od małpy i wierzą w ewolucję. Ewolucja jest prawdziwa, ale w ramach gatunku. Jednak bez wiary w Boga Objawionego zatrzymujesz się w rozwoju, marniejesz i w końcu twoja dusza więdnie...jak spadające liście lipy za oknem.

   Na ten moment wymieniłem baterię w ładnym zegarze porcelanowym. To było potwierdzenie intencji tego dnia, w której nie chodzi o zatrzymanie czasu u starzejących się, ale o tkwienie w ciemności duchowej.

    Wyszedłem i przez 1.5 godziny odmawiałem moją modlitwę dodając koronkę do Miłosierdzia Bożego. Na jej zakończenie, wraz ze słowami; „Święty Boże, Święty mocny, Święty nieśmiertelny zmiłuj się nad nami”...zapaliły się wszystkie światła uliczne. Zarazem przypomniał się tytuł śpiewanego na nabożeństwie porannym Ps 56(55); „W światłości wiecznej będę widział Boga”…

                                                                                                                      APeeL

 

 

Aktualnie przepisane...

08.03.2000(ś) ZA TYCH, KTÓRYCH ŻYCIE JEST  PUSTE

Popielec

Międzynarodowy Dzień Kobiet

   Kolega ma wolne, a ja pracuję z rozmachem od 7.00-15.30. Przesuwają się schorowane babcie kochające to życie, zdrowie i ten świat. Do domu wracałem w ulewie, ale z sercem pełnym dziękczynienia za wszystko, w tym za niesienie pomocy.

   W tym czasie oczy zalewały łzy, ponieważ miałem świadomość własnej nędzy i to, że nic nie mogę uczynić bez łask płynących od Boga Ojca. Ludziom wydaje się, że wszystko, co mają jest wynikiem ich wysiłków, a w życiu wystarczy postępować właściwie. Tacy nie widzą, że w rezultacie odrzucają istnienie Boga, a przez to ich życie jest p u s t e.

   Wierz mi, bo jako lekarz przeszedłem ten stan i nadal jestem chorągiewką na wietrze, ale proszę, aby Pan nie poddał mnie pewnym próbom, bo znam własną nędzę. Obecnie w świetle wiary widzę żyjących w pustce duchowej. Tacy nie myślą o śmierci ciała i naszym dalszym istnieniu, a modlitwę zalecają tym, którzy nie mają nic do roboty.

   Zważ, że ja jestem niewolnikiem, a wynika to z opisów mojej codzienności...w tym czasie pragnę być codziennie na Mszy św. i wiele czasu spędzam na modlitwach.

    Wcześniej trafiłem do kościoła, usiadłem skulony na klęczniku  konfesjonału...płacząc podczas śpiewu chóru. Moje serce zalewała wszechogarniająca Miłość Boża do ludzi, braci i sióstr, bo wszyscy jesteśmy dziećmi Boga. Umęczony przysypiałem podczas czytań na zmianę z płaczem, szczególnie po przyjęciu św. Hostii.

    Po powrocie do domu oglądałem obrazy ludobójstwa w Czeczenii. Dopiero rano wyjaśniło się dlaczego przez całą Mszę św. siedziałem na klęczniku konfesjonału (Popielec). Tam zaczyna się Sakrament Pokuty i Pojednania z Bogiem, a nie ma innej drogi jak spowiedź przed namaszczonym sługą Pana Jezusa.

   Ten dzień zakończy się modlitwą przed figurą Matki Bożej, która przyszła pod mój blok ze słowami umierającego na krzyżu Pana Jezusa; „Oto syn Twój, oto Matka twoja”. Trzy razy powtórzyłem prośbę, aby Matka Zbawiciela była także przy mojej śmierci…

                                                                                                            APeeL