W nocy pisałem, a po później poprosiłem Ducha Świętego o pomoc w odczycie i napisaniu intencji za 08.10.2014, bo zły kusił „dobrem” czyli wołaniem za ludzi dwulicowych. Wówczas nic nie idzie, a modlitwa jest niemożliwa.

    Nie udało się to próbował odciągnąć od wyjazdu do kaplicy w ośrodku „Emaus”, gdzie przywitała mnie piękna pieśń: „Jezu! Jezu dziękuję”.

   Dzisiaj w czytaniach była mowa o zaproszeniu nas przez Boga na zapowiadaną w przyszłości  Ucztę Świętą  (Eucharystię)...mającą cechy wspaniałej biesiady, bo te przeżycia jest trudno wyrazić.

   Padła też zapowiedz, że Zbawiciel zedrze zasłonę „zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody”. Iz 25, 6-10a Tak się stało w momencie śmierci Pana Jezusa na Golgocie...zasłona w Świątyni Jerozolimskiej została rozerwana.

   Natomiast kazanie poruszało problem naszego pragnienia młodości z poszukiwaniem eliksiru życia. My nie czujemy starości, a sprawia to wcielona dusza ludzka, która jest wiecznie młoda. Szczególnie, gdy jest czysta i święta.

    To zarazem pułapka, bo człowiek stary i zdrowy umiera niezależnie od swego dobrego poczucia. Bóg może przedłużyć nam życie, bo błędne jest określenie, że wszystko jest ustalone (determinizm) czyli „co ma być to będzie”. Będzie to, co Bóg zechce podczas naszego zesłania.

    Ja jestem tego przykładem, bo mam dołożone około 10 laty życia. Ponadto wiem, że śmierć została zniszczona „raz na zawsze”, a łzy otarte „z każdego oblicza”. Niebo zostało  otworzone i możemy wracać do Boga Wszechmogącego.

   Tak, bo zostałem namaszczony, a mój stół jest zastawiony z pełnym kielichem (Eucharystia). Niczego więcej nie pragnę i wiem, że „Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie”, a w momencie śmierci  „zamieszkam w domu Pana po najdłuższe czasy”. Ps 23, 1-6

     Pan Jezus mówił o Królestwie Niebieskim do którego jesteśmy zapraszani, ale większość wymawia się, bo „jeden idzie na swoje pole, a drugi do swego kupiectwa”. Tak jest naprawdę, bo czynię to od 25 i spotykam się z zarzutem tendencyjności, a nawet „pochwycili i znieważywszy” zabili mnie duchowo (psychuszka w Izbie Lekarskiej).

  Niektórzy przybywają na Ucztę Świętą niegodni, „nie mając stroju weselnego” (świętokradztwo), ale zostaną wyrzuceni, bo Bóg zna ich serca...mimo ładnego klęczenia. Mt 22, 1-14

   Kościół święty ogarnia cały świat. Ja mogę Chleb Życia otrzymać w Pekinie i w Sajgonie, w Tokio i w Meksyku. Wszędzie mogę trafić na braci w wierze i na kapłanów czyniących Cud Ostatni. Bez łaski nie ujrzysz tego i nie zrozumiesz daru Boga dla nas na tym zesłaniu.

    Przypomniały się sceny z filmu „Niebo istnieje naprawdę” i nędza tych chrześcijan, gdzie nie ma Eucharystii (celebracja zamiast liturgii). To biedni bracia...bez Chleba Świętego! Jeżeli ja boleję z tego powodu to cóż dopiero Pan Jezus, który widzi wychodzących po nabożeństwach...z głodnymi duszami.

    Po Eucharystii, która zwinęła się w dar nie mogłem wstać z kolan. Nie wiem od kogo napłynęło do mnie wyraźne: „święty...święty”. To prawda, bo żyję tylko dla chwały Boga. Nie chciało się opuszczać kaplicy, bo wprost należę do Pana Jezusa. Nie da się tego przekazać, ale o prawdzie moich doznań świadczyły łzy wdzięczności.

     Na potwierdzenie prawidłowego odczytu intencji trafiłem na zapis podarowania mi klucza z  breloczkiem-rybką. Czytaj: „daję ci klucz otwierający dla ciebie Niebo”. To prawda, bo my marzymy o szczęściu i bezpieczeństwie, a nie wierzymy w istnienie Domu Ojca. 

    Świętość to wieczna młodość duszy, która podczas życia ziemskiego promieniuje na ciało. Następnego ranka zdziwiony zauważyłem w naszym kościele plakat ze zdjęciem Jana Pawła II i wezwaniem „Świętymi bądźcie”...                                                                          APEL