Po przebudzeniu pisałem od 4.00 do pierwszej Mszy św. a właśnie mój Profesor Teologii mówi od ołtarza, że wolność Bożą dał nam Chrystus. Zaleca też, aby nie poddać się ponownie pod jarzmo niewoli, bo „obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość”.  Ga 5, 1-6

    Przetłumaczę to na moją łaskę, bo język św. Pawła nie nadaje się dla ludu pracującego miast i wsi. Mówiąc krótko: w naszym życiu mamy postępować wg woli Boga Ojca („bądź wola Twoja”).

    Służysz Bogu lub demonowi, a wówczas daremny twój trud, bo w życiu codziennym nie uzyskasz błogosławieństwa i nie wejdziesz bezpośrednio po śmierci do Królestwa Niebieskiego. Teraz, gdy opracowuję tą intencję zdziwiłem się, że jest tak poważna, bo wielki trud Izraelitów idzie na marne!

    Psalmista prosił: Niech Twoja łaska zstąpi na mnie, Panie. (...) Prawa Twego zawsze strzec będę po wieki wieków. (...) I będę się weselił z Twoich przykazań, które umiłowałem”. Ps 119

    To jakby Testament Boga dla każdego z nas. Poproś o łaskę wiary i umiłuj Prawo Boże, a nie ludzkie drobiazgowe zalecenia lub przymusowe kiwanie się!

    Pan Jezus w swojej Słodkiej Dobroci zaprowadził mnie także na początek mojego dziennika (rok 1988), gdzie moja dusza szukała Boga, a ja chodziłem po bezdrożach z zasłoniętymi oczami. Tak trafiłem na  „Zarys filozofii spotkania” Jerzego Bukowskiego, Buddyzm oraz wiersze Sandora Petofiego...sam też pisałem.

    Dosłownie przed chwilką edytowałem wpis na WolaBogaOjca.blog.pl Wreszcie nie wiemy... To dyskusja z 17 lipca 2013 r. na sporniak.blog.onet.pl, gdzie Artur Sporniak redaktor „Tyg. powszechnego” próbował rozstrzygnąć jakie jest Ostateczne uzasadnienie wiary i niewiary...

    Nie poradził biedak, bo nie ma łaski wiary, ale mędrkuje udając katolika. Wywołał tylko kłótnię i zgorszenie. Zobacz jak Pan Jezus pokazuje mi trudzących się nadaremnie.

   Nawet Ewangelia dotyczyła tej intencji, bo Pan Jezus zaproszony na poczęstunek wskazał na daremny trud faryzeuszy, którzy zalecają przestrzegane Prawa: „(...) dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy (...) dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste". Łk 11, 37-41

Eucharystię trzymałem w ustach jak największy skarb, a Ciało Pana Jezusa rozpuściło się w ustach i zamieniło w „mannę z nieba”. Bardzo lubię ten znak, bo to zapowiedź pokoju i obdarowania przez Boga w różny sposób. Podziękowałem Panu Jezusowi za pomoc w zapisach i w uniesieniu - ze śpiewającą duszą - podjechałem pod krzyż, ale  okazało się, że lampka jeszcze płonie.

   Tak chciałbym pomalować ołtarz w moim kościele, ponieważ mamy automatyczne bramy i oświetlenie tablicy ogłoszeń...na pilota, ale zapomniano o miejscu, gdzie przebywa Pan Jezus, Syn Boga Żywego (Tabernakulum). Nie ma też świeżej wody świeconej...nic nie dała wymiana kropielnic, bo trzeba wymienić, ale  posługującego.  

Wyszedłem na modlitwę i wołałem w bólu, a przepływały obrazy zakładów, gdzie nie płacą na czas pensji, rolnicy przewożący jabłka (zadłużeni w bankach), zgarniająca opadające liście oraz budujący kawałek drogi, a tam ma być parking...tak też powstał u nas teatr i teraz straszy.  

  Wzrok zatrzymała wyrzucona książka (”Literatura”), gdzie znalazłem wstrząsający wiersz Marii Konopnickiej „Wolny najmita”, któremu  „jedno ziarno wydają trzy kłosy”. Ja sam trudziłem się nadaremnie, bo napisałem list do kolegi lekarza, ale poczta nie przyjęła...    

   Wróciłem do kościoła na ostatnią cząstkę różańca „Pan Jezus umiera na krzyżu”, a „patrzyła” Golgota z łotrami. Lud śpiewał a cappella piękne pieśni, a pokój zalewał moje serce i duszę. 

    Eucharystia ponownie zamieniła się w „mannę z nieba”. Zobacz jak atrakcyjny jest każdy dzień mojego życia...                                                                                                 APEL