„Radością moją jest Pan”…

    Dzisiaj zobaczysz na czym polega poczucie radości Bożej, której namiastką jest płacz podczas spotkania kochających się po latach lub niespodziewanie odnalezionych.

   Bardzo pragnąłem nadrobić zaległości w zapisach, ale sam z siebie nic nie mogę uczynić, a ponadto szatan wpuszczał niechęć i nic nie szło. Teraz nie czynię nic na siłę i poszedłem spać o 21.00, a od 3.30 z pomocą Ducha Świętego udało się - jak nigdy - edytować zapis wczorajszy oraz sześć zaległych.

    Z płaczem podziękowałem Bogu Ojcu, Duchowi Świętemu i pocałowałem Twarz Pana Jezusa z Całunu z wyraźnie uśmiechniętymi Oczami! Tak jest naprawdę i nie są objawy chorobowe, że „coś mi się zdaje”, ponieważ w moim złym zachowaniu Pan jest smutny. Nie będzie widziała tego osoba postronna...

   Z pomocą Bożą wszystko odbywa się co do minuty i na czas przybyłem na spotkanie z Panem Jezusem (Msza św. o 7.00). Dziwne, bo pani, która zajmowała „moje” miejsce - pod obrazem Trójcy Świętej - zwolniła je po gongu rozpoczynającym nabożeństwo.

   W serce wpadną słowa mojego ulubionego proroka (Iz 61): „Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia (…)”. Nie wiem, co oznaczało całe proroctwo.

    Na dodatek z psalmu responsoryjnego padnie zdanie: „Duch mój się raduje w Bogu, Zbawcy moim. Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim”...

   Św. Apostoł Paweł (1 Tes 5,16-24), mój Profesor zalecił: „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie (…)”. Tak teraz staram się czynić czyli dziękować za wszystko. Co oznacza za wszystko? Obudzisz się, masz czystą wodę w kranie do picia, możesz normalnie połykać, wykąpać się, itd.

    Nawet nie wspominam o świeżym chlebie i Chlebie Życia dla duszy rozdawanym codziennie za darmo w Domu Pana. Dlaczego nie jedziesz tam mając czas (emeryt) i samochód?

    W Ew. (J 1,6-8.19-28) Żydzi chcieli się dowiedzieć kim jest Jan Chrzciciel, bo pasował do oczekiwanego Zbawiciela, ale odpowiedział im: „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską (…)”. Zarazem wskazał, że „Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”.

    Rekolekcjonista wskazał na radość, której zaznał po śmierci swojego dziadka zastępującego mu zapracowanego ojca, który zmarł na nowotwór. Dziadek miał uśmiech na twarzy...tak było też z matką mojej żony. Myślę, że jest to łaska Boża (nienaruszenie zwłok świętych nawet przez kilkaset lat).

   Przekażę jeszcze jego słowa, że nie ma spowiedzi poza namaszczonym kapłanem, który otrzymał możliwość odpuszczania grzechów od Samego Ducha Świętego. To wiem, bo sam podczas powrotu do Boga w 1988 r. prosiłem o to przez szereg miesięcy.

    Przytoczył spotkanie z rodziną, która spowiada się w lesie (chyba sami sobie), a grzechy odpuszcza im śpiew ptaszka. W sercu pojawiła się błędna formacja neokatechumenatu, gdzie wyznaje się grzechy na spotkaniu. Argumentem znanym przeze mnie jest wskazywana grzeszność kapłana, który skalany nie kala swojej posługi. Jego grzechy nie obchodzą mnie, mam wołać do Boga w jego intencji.

    Eucharystia ułożyła się na języku, jakbym miał nie mówić i zwinęła się w odwróconą łódź. Pan spełnił moje pragnienie spotkania się z tym kapłanem, który mówił jakby z mojej strony. Podziękowałem mu i wskazałem (prosił o modlitwę), że jest w niebezpieczeństwie, bo dążący do świętości upada dziesięć razy na godzinę. To zarazem świadczy, że słudzy Pana na całym świecie wiedzą to samo (kup książkę nawróconego gangstera motocyklowego C. A. Amesa „Oczami Jezusa”).

    Po krótkiej drzemce napłynęła radość z równoczesnym płaczem z powodu rozłąki z Bogiem. Przez 1.5 godziny - podczas meczu oldbojów w piłkę nożną - odmawiałem moją modlitwę. Nie mogłem się ukoić i wiele „stacji” Męki Pańskiej powtarzałem dziesięciokrotnie...

                                                                                                                APeeL

 

Aktualnie przepisane...

02.12.1996(p) ZA NATRĘTNYCH W PROŚBACH

    Jakże męczą sny w których prowadzę życie „nocne”, a po zerwaniu przez budzik wszystko bolało. Dodatkowo napłyną kuszące myśli, ponieważ interesuję się teologią polityki: sakralizacja Partii wstawionej ogłupionym zamiast Boga i jedynie prawdziwej wiary katolickiej.

    Przypomniały się piękne kazania tow. Wiesława Gomułki (1956-1970) z lipną odwilżą, a zarazem podkreślaniem odcinania rąk podniesionych na władzę ludową. Przesuwała się podłość tego świata, wrócił art. z asem wywiadu Gromosławem Czempińskim (szef UOP-u 1993-1996) później zamienił „tank na bank” i obłowił się aż do przekrętów...także zamach dokonany 22 listopada 1963 na prezydenta Johna F. Kennedy'ego w Dallas.

    Wszelkiej maści służby powinny służyć ludziom, a nie działaniom typu mafijnego w rządach. Wyjechałem z domu w wielkiej słabości ciała oraz niechęci do pracy, ludzi i świata. Przykro, bo jako „wróg ludu” jestem śledzony od garażu aż do „ławkowców” w kościele.

    Tyle lat to trwa, a moje serce jest pełne bezsilności wobec mocy ciemności...królestwa szatana i tego świata. To nie jest tak, że okupant, który wybudował nam PKiN w W-wie wychodzi i zostawia nas czyli daje nam wolność.

    Podczas czytania Słowa Bożego (Iz 2,1-5) stałem pod obrazem Matki Pana Jezusa słuchając widzenia mojego ulubionego proroka o Świątyni Pańskiej, która stanie na wierzchu gór, a „wszystkie narody „do niej popłyną (…) Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy”…

   W Ps 122 padną słowa: „Ze względu na dom Pana, Boga naszego, modlę się o dobro dla ciebie”. Pomyślałem o Matce Bożej, która mówi to do mnie. Popłakałem się i to powtórzy się podczas zapisywania tych przeżyć.

    W jednym błysku przepłynie królestwo ziemskie (władza, która nie służy, ale niewoli tych, co nie z z nami, grupa trzymająca wszystko w jednej szafie, sprawiedliwość dla „samych swoich”, stanowiska i to, co ma jakąś wartość na ziemi) oraz Królestwo Boże (Prawda, Pokój, Wolność, Sprawiedliwość i Równość).

   Na ten czas setnik reprezentujący władzę okupacyjną poprosił Pana Jezusa o uzdrowienie swojego sługi (Ew: Mt 8. 5-11): „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie”. Pan Jezus, którego swoi nie przyjęli dotychczas zauważył jego wiarę, której nie znalazł „u nikogo w Izraelu”.

    Jakże ważne jest zawierzenie Bogu Ojcu „Ojcze! Tato! Tatusiu!” popłakałem się, a po Eucharystii wróciła chęć do pracy, udzielania pomocy...z mocą, która „rodzi się w słabości”. Od 8.00-13.45 w przychodni trwał młyn;

- pijany przez godzinę dręczył mnie o wydanie zwolnienia z pracy (samemu można stracić, bo może być podstawiony)

- wygoniłem ok. 10 osób z prośbami, których nie mogłem spełnić...w tym panią, która chciała zwolnienie dla zdrowej córki i to 30 dni

- pierwsi wcisnęli forsę, ale nie sprzedam siebie, oddałem im, a bogacz nie da grosza z wdzięczności za zwolnienie

- jeszcze pacjentka „właśnie do mnie”...

     „Panie Jezu! Zmiłuj się nade mną”, ale sam w tym czasie załatwiałem badanie dla syna i jako natręt trafiłem do dentystki.

  Na wiele próśb kierowanych do mnie nie reagowałem. Tak też jest z różnymi zawołaniami modlitewnymi na które Bóg nie odpowiadaPan wprost mówi do mnie: zobacz jak Mnie dręczą modlący się, którzy za nic nie dziękują i nie przyjmują swojego losu”. 

   Na ten czas „Prawdziwe życie w Bogu” otworzyło się na słowach Pana Jezusa: „Ja Sam byłem złamany podczas tych chwil twojego wynagradzania (…) Moich smutków i pustki”. Jakże jest to wszystko jasne. 

   Jak przekazać Ci stan mojego serca podczas godzinnego wołania za natrętnych w prośbach i za dusze takich W tym czasie wezwano mnie do wypadku z zakrwawioną rodziną, zakażenia od szpilki, grzybicy w pachwinie oraz do bólu gardła.

    Popłakałem się razem z rodzicami rannego dzieciątka oraz podczas słów Zbawiciela na krzyżu: „Lama sabachtani” i sam zacząłem wołać: „Tato! Dlaczego mnie opuściłeś? Dlaczego Tatusiu jestem tak daleko od Ciebie? Pragnę przytulić się do Twojego Najświętszego Serca jak małe dziecię. Tato, Ty naprawdę znasz moje serce zalane tęskną rozłąką”...

   Dopiero wieczorem nastał Pokój Boży, a później przepłynęła cała duchowość zdarzeń potwierdzającą odczyt intencji tego dnia. Ogarnij cały świat próśb kierowanych od ludzi do ludzi oraz wszystkich do Boga. Padłem na kolana i przeprosiłem za moje uchybienia i podziękowałem Bogu Ojcu za ten dzień mojego życia…

                                                                                                                          APeeL