We wczorajszej audycji telewizyjnej Hanna Krall stwierdziła, że, nie potrzebuje pośredników w kontakcie z Bogiem. Wcześniej nie wiedziałem nic o jej korzeniach i twórczości. Wg Wikipedii Urodziła się w Warszawie w żydowskiej rodzinie urzędników, jako córka Salomona Kralla i Felicji Jadwigi z domu Reichold. Dzieciństwo spędziła w Lublinie.

   Podczas II wojny światowej z rąk niemieckich zginęło wielu członków jej najbliższej rodziny, w tym ojciec. Wojnę przeżyła tylko dlatego, że była ukrywana przez Polaków. Holocaust i losy Żydów polskich z czasem stały się głównym tematem jej twórczości.

    To wyjaśnia jej wiarę, bo naród wybrany nadal nie przyjmuje przybycia Zbawiciela. Kiedyś też tak uważałem, a dzisiaj, gdy to przepisuję wiem jaki jest kontakt z:

Bogiem Ojcem – przytulenie dzieciątka przez ojca ziemskiego

Panem Jezusem – opisuję w dzienniku współcierpienie z Chrystusem, który dalej „oddaje” Swoje Życie za nas podczas Mszy św.

Duchem Świętym...zawsze wołam o pomoc przed pisaniem (obrazek: „Przyjdź Duchu Święty”)…

    Dla mnie Żydzi są bliscy sercu i chciałbym w synagodze posłuchać ich śpiewów chwalących Boga Ojca, ale celebracje już dzisiaj nie wystarczają, bo chwała Boga naszego wynika ze współcierpienia z Panem Jezusem.

    Zarazem po konsekracji otrzymujemy z rąk namaszczonego kapłana Duchowe Ciało Pana Jezusa. O tym tuż po nawróceniu dowiedziałem się w rodzinnym kościele...po zawołaniu do Boga, aby ukazał mi czym jest Eucharystia. Tak brzmi ładniej („dziękczynienie”), ale to rozmywa Prawdę.

   Nasza dusza nie może być „żywa” bez tego Świętego Chleba...tak jak ciało bez „chleba naszego codziennego”. Naprawdę wierzący nie wytrzyma z tęsknoty za tym Sakramentem...nie wytrzyma bez Jezusa w tej Postaci!

   To pragnienie daje wielkie cierpienie, które łagodzi zjednanie ze Zbawicielem (stąd określenie Komunia św.). Dlatego musimy mieć kapłanów, musimy modlić się za nich. Rozumem tego nie pojmiesz. Musisz doznać oczyszczane (Sakrament Pojednania), a może uczynić to, tylko namaszczony kapłan.

    Po Mszy św. usiadłem w samochodzie, bo pacjenci widząc mnie, nawet w kościele biegną z jednym zapytaniem, a ja zjednany z Panem Jezusem muszę ostentacyjnie uciekać! Nie chce mi się jechać do przychodni, gdzie trafiam na „młyn” z szumem, zdenerwowaniem i złą energią od chorych, kłótniami, a nawet walką pod drzwiami.

Niepotrzebnie pani przychodzi do mnie ze strachu (ci kilka dni) i wzywa pogotowie. Nie wie pani, że straszy panią Przeciwnik Boga: „leć do lekarza, bo umrzesz”. Niech „baba” (80 lat) traci czas i pieniądze...dodatkowo męcząc wyznawcę Jezusa.

    Tak mówię do zdrowej 80-letniej kobiety, która słucha tego i widzę, że rozumie...nawet uśmiecha się pod nosem. To wierząca, wie co oznacza „nieprzyjaciel". Następnym razem na myśl: "lekarz trzeba żegnać się, wyświecić mieszkanie, a do ręki włożyć różaniec.

Dlaczego pani płacze po śmierci męża, który został uwolniony (od kilku lat był przykuty do aparatu tlenowego)? Odpowiedziała, aby Pan Jezus błogosławił mi w pracy.

Następna rzuca 10 tysięcy (na pół butelki) na podłogę i ucieka, a ja wołam za nią: „nie, nie!”. Bezbożnicy są szczególnie natrętni z pieniędzmi. Nie jak mogą pojąć, że można czynić coś bezinteresownie, z serca i miłości, dla chwały Jezusa!

    Teraz na dyżurze pędzimy karetką do szpitala...noc, wiatr i ulewa. Tak dobrze mi wewnątrz, próbuję przekazać Jezusowi dzisiejszy bardzo ciężki dzień pracy...za innych, leniwych i łapczywych na pieniądze.

 „Panie Jezu, mój Jezu przyjmij ten ciężki dzień, który przeżyłem całkowicie bezinteresownie...przyjmij i przekaż ten dar temu, kogo wybierzesz”. Kończy się dzień udręk...i o 23 po kawie czytam słowo napisane przez św. Hieronima: „Zmartwychwstał późno po szabacie i rankiem ukazał się - był widziany następnego dnia”, a mnie to dręczy, ponieważ Pan Jezus zmartwychwstał z ciałem, a my zostawiamy szczątki doczesne, bo ciało na nic się nie przyda…

                                                                                                                                       Apele