Wielki Piątek

    Tuż po przebudzeniu pomyślałem o ustawionym spotkaniu z Lechem Wałęsą z telewidzami zadającymi pytania. Prezio Boleksław udawał naprawiającego naszą ojczyznę: „Nie widzicie manipulacji? Przecież nomenklatura się umacnia, a wmawiają, że już jest nowa. A jaki dyrektor został zmieniony?"

     Ja w tym czasie wołałem: „Ojcze nasz” i „Panie Jezu Chryste, Synu Boga i wskazałeś na Ducha Św. Zawsze ze mną bądź”. Jakże mało ludzi wie, że nasza wiara to Prawda! U większości przeważa myślenie ziemskie, zatroskanie setkami błahostek, martwienie się o jutro, zdrowie dzieci i własne.

    Wrzuciłem Ewangelię do teczki, poczytam dzisiaj, bo będzie mniej ludzi. To był duży błąd, ponieważ już podczas przebierania się wpadł młody, bo „słabnie”, a później w kłótniach wpadało po trzech naraz...”Jezu, Jezu, Jezu!" Głupoty i tragedie (rozrzut cierpienia):

- To pani pieniądze, jak mógłbym je przyjąć...mówię do umierającej na nowotwór, której pomogłem w uzyskaniu zasiłku opiekuńczego.

- Dzieciom należy się renta, bo jest to wypadek w rolnictwie...informuję zapłakanego teścia, którego zięcia zabiło drzewo.

- Proszę nie dawać mi „malowanych papierów”...pan się w nich kocha, tak jak cały świat.

- Pana zdrowie nie jest najważniejsze, przecież sam niszczył je pan swoją zachłannością (oprócz rolnictwa palił w kotłowni)...najważniejsza jest pana dusza! Nawet nie wie pan, że jest coś takiego!

    Około 10.00 zauważyłem jak pojemny jest nasz mózg, bo miksują się w nim doznania mistyczne z tęsknotą za ciszą i Panem Jezusem oraz przeżywane rozmowy i cierpienia oraz skargi pacjentów ze słuchanym przemówieniem płynącym z radia. W tym czasie opisywałem karty chorobowe. To łaska podzielności uwagi...

    Wszystko jest nauką, bo nagle wchodzi trzech pacjentów: kobieta umierająca na raka, pierwszy mężczyzna, któremu wczoraj zginął zięć oraz wiekowa pacjentka, b. nasza pracownica. Każdy z nich uważa się, że powinienem współczuć drugiemu Nawet przed chwilą kłócili się na korytarzu, a mężczyzna ocierał łzy. Czy nie jest tak z nami u Boga?

    Nigdy nie wiesz, kiedy zadziała twoje dobro: oto młoda dziewczyna z rakiem piersi - pod wpływem pięknego filmu - zgasza się na zabieg. Mówi, że cały czas płakała, bo tam pokazywali płakała jej los, przed zabiegiem wszyscy z rodziny przystąpili do Komunii Św.

   Wniosek: czyń dobro i nie patrz na doraźny efekt, ponieważ nie znasz owoców swojego działania! Przed kilkoma dniami "odbierałem", że ona przyjedzie. W myślach nazywam ją „dziewczyną o jasnej duszy”...nawet mówię jej to. Nie wiem czy jest wierząca, ale wyczuwam, że jest jeszcze nie obudzona.

    Okrężną drogą mówię o duszy i o nieśmiertelności i widzę ją na drodze do Prawdy. Ona potwierdza, że miała przyjść wcześniej. Wyraża chęć przeczytania obiecanych książek (zawiozłem jej po pracy). Może trzeba pytać wprost: „dlaczego nie wierzy pani w Jezusa?” Jednak wiara jest łaską.

    Teraz podczas ceremonii Wielkiego Piątku, umęczony walczę z sennością! Muszę uważać, aby nie przewrócić się! Mnie potrzebna jest cisza, przymglone światło okolicy Ołtarza św. z łagodnym głosem mówiącego o Jezusie, świece.

    Przeszkadza stałe klękanie i wstawanie...głośny śpiew nad uchem, ludzkie szybkie czytanie („odprawianie” Misterium). Przyjmuję to wszystko w ramach nędzy ludzkiej. Czy to wszystko jest potrzebne Jezusowi, który pragnie odmiany naszych serc i autentycznej walki samego z sobą!

   Po Komunii św. zawołałem: „Jezu pomóż w walce z gadulstwem” z powtarzaniem: „proszę o milczenie”.

    Po powrocie do domu trafiłem na szał córki kłócącej się z żoną. To wyraźne działanie demona, który w końcu oderwie ją od wiary. Poprosiłem żonę, aby nie reagowała: „zostaw to, zaufaj Jezusowi, nie daj się sprowokować i to właśnie dzisiaj”…

                                                                                                                            APeeL