Po mieszance alkoholowej i porannej walce z piwem w ciszy zacząłem czytać litanię do Ducha Św. ze wstrząsem, ponieważ najpiękniejszym zdaniu świata są słowa: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.
Pan Jezus przychodzi do nas przez zamknięte drzwi, ale wielu nie chce otworzyć serca, nie wierzy, pragnie znaków, zamyka otwierające się serce. Nadal uczniowie Jezusa wysyłani są w świat, a tam gdzie się gromadzą Pan Jezus jest z nimi.
Płynie transmisja z wizyty papieża z Welehradu, miasta, gdzie działali świeci Cyryl i Metody. Płynie pieśń: Święty Boże, Święty Mocny, Święty, a nieśmiertelny”...w tym czasie papież trzymał twarz w dłoniach, a jest to jego najwyższe uniesienie. Moje oczy też zalały łzy...to tyle i aż tyle.
Takie transmisje powinien wykonywać człowiek mający prawdziwą wiarę: nakładać obraz Jezusa na tłum, pokazywać w zbliżeniach szczegóły dające niezwykłe przeżycie. W praktyce deprecjonuje się naszą wiarę i przeżycia duchowe, bo ktoś ziewa, a śpiewająca babcia nie ma zębów.
W drodze do kościoła pomyślałem o stworzeniu wspólnoty mającej łaskę wiary (katolickiej komuny ludzi świeckich). Kapłan czytał intencje...jakby spieszył się na bal. Mógłby powiedzieć, że lista jest w gablocie i na Ołtarzu św. Przecież Bóg zna te dusze...
Już od rozpoczęcia Mszy św. serce zalewało uniesienie duchowe...prawie chciało się krzyczeć: „Jezu, Jezu, mój Jezu!” To sprawiło zesłabnięcie ciała i na chwilkę przysnąłem.
Teraz w myślach zawołałem: „Panie Jezu proszę Cię wspomóż tego kapłana, daj mu Twoje Światło niech ujrzy co oznacza Eucharystia”. Podczas uniesienie kielicha wpatrywałem się w jego środek, a tam odbiło się światło świecy skierowane do mnie.
Kapłan wypowiadał słowa konsekracji, a ja w tym czasie wołałem: „Panie Jezu! Przyjmuję te słowa od Ciebie i jestem z Tobą podczas Ostatniej Wieczerzy jako Twój uczeń. Proszę Panie wspomóż tego kapłana i daj światło mojej córce, bo nie rozumie czym jest dom, rodzice i obowiązki (w tym nauka)”. Później powtórzę to w W-wie pod piękną kapliczką MB Częstochowskiej...także Pana Jezusa o światło dla niej.
Po Eucharystii padłem na kolana i powtarzałem wielokrotnie: „Dziękuję Ci, Jezu...za Biały Chleb i za kapłana”. Zarazem zrozumiałem, że jest to działanie Ducha Świętego, ale wykształceni wstydzą się takich zabobonów!
Napłynęło natchnienie, abym radował się po Eucharystii. W neokatechumenacie pokazują wówczas sztuczną radość tańcząc przed Ołtarzem św. Tutaj chodzi o autentyczną radość po zjednaniu z Panem Jezusem.
Naprawdę trzeba się radować, ale radość duchowa to powaga, cichość z pragnieniem samotności, a nawet łzy w oczach. Ta radość jest nieprzekazywalna, bo jak opisać pokój i wszechogarniającą miłość Boga Ojca, a nawet pragnienie oddania życia za innych (napływ mocy).
Na ten czas w telewizji trafiłem na reportaż z cerkwi z powoływaniem sługi Boga naszego. Popłakałem się rzewnymi łzami, bo pytano lud o zgodę: czy jest godny? Pop kierował krzyż na wszystkie strony, a powoływany kapłan płakał na kolanach. Szkoda, że są oderwani od następcy św. Piotra (pop ma żonę).
W sercu pojawiłą odwracająca się od Boga córka, która zaczyna interesować się filozofią (mądrością ludzką). Natchnienie wskazuje, że nie pomoże krzyk, dyskutowanie, kłótnie i rozpacz, bo z szatanem tak nie wygrasz. Trzeba modlić się i ofiarowywać cierpienia.
Żona z córką poszły do kościoła, a ja na piwo. „Panie mój, Ty wszystko nam dałeś”. Zjawili się starzy znajomi i ten moment wykorzystałem do mówienia o Panu Jezusie. Oto pozytywne skutki picia piwa: nawracanie grzeszników! Po tym wszystkim uciekłem, ponieważ chcieli stawiać ten napój…
ApeeL