Tuż po przebudzeniu szatan podsunął mi rozmyślanie o moim samorządzie lekarskim. Dla niepoznaki „mówił językiem miłości”, bo byłem po spowiedzi i tak pojawili się koledzy - działacze:

„Krzysio”, który zaprosił mnie na posiedzenie ORL 25 października 2013 roku i już od drzwi krzyczał dlaczego nie zgłosiłem się do psychiatry, a komisja lekarska nie dała mi skierowania! Jak określisz takiego człowieka i to lekarza, funkcjonariusza publicznego, którzy działa na rozkaz.

„Miecio”, który wobec całej ORL w czerwcu 2012 roku - mając przed sobą moje pismo w którym prosiłem o zabranie mi pwzl - czytał, że proszę o powołanie następnej komisji psychiatrycznej!

„Kostek”, prezes na wszystkie czasy, psychiatra - jasnowidz. Nie widział mnie, a z jednego zdania pisma stwierdził, że jestem chory. Nawet na wysokich stanowiskach mamy znachorów...dalej prezesuje i sekretarzuje, nawet jest szefem komisji etyki lekarskiej i jest odznaczony jako zasłużony!

„Andrzej”, „prezes-minister” do posług specjalnych...

    Przyjemnie jest rozmyślać o sprawiedliwości i karze za bezeceństwa, ale na ziemi jesteśmy na zesłaniu, w krainie Księcia Ciemności. Władcy tego świata wiedzą o tym i specjalnie gnębią tych, którzy przejrzeli! Przykre jest to, że trafiają się wśród nich katolicy z trędowatymi duszami.

    Po czasie zorientowałem się, że to kuszeni, wyskoczyłem z ciepłego łóżeczka i ze śpiewem „Niech żyje Jezus zawsze w sercu mym” wybiegłem do kościoła.

    Pan Jezus po umyciu nóg uczniom powiedział, że: „Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować”. 

   Podczas Eucharystii padłem na dwa kolana, chwyciłem się za serce, a później przeżegnałem. Św. Hostia zwinęła się w dar, a pokój zalał duszę i wszystkie „ważne” sprawy prysły! „Dziękuję Panie Jezu! Dziękuję”! Jeszcze w samochodzie wzdychałem: „Jezu! och Jezu”. Miałem nigdzie nie wstępować... tylko zapalić lampki pod krzyżem.

    Wieczorem spotkała mnie ponowna łaska, ponieważ trafiłem do obcego kościoła (żona miała wizytę u specjalisty). W ten sposób znalazłem się przed pięknym obrazem MB Różańcowej i wołałem w intencji mojej zmarłej babci, bo dzisiaj wypadły jej imieniny.

    Prosiłem o jej wsparcie, bo nie była obudzona duchowo, ale dawała mi kącik za szafą w swoim mieszkaniu, gdzie mogłem się uczyć. Przy okazji prosiłem Boga także o duszę dziadka, który zmarł w tutejszym szpitalu. Zapisuję te przeżycia, a wciąż towarzyszy mi piękna pieśń z tego kościoła: "Serce me do Ciebie wznoszę, Panie, szukam Cię"!

    Następnego dnia  Pan Jezus w czasie ostatniej wieczerzy będzie modlił się także za mnie (J 17, 20-26): "Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno (...) Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich". Podczas odmawiania mojej modlitwy wzrok zatrzymało zdjęcie pozostawione na ławce kościelnej na którym chłopczyk całuje chleb...

APEL