Myślałem o tej intencji wczoraj, ale okazała się całkiem odwrotna: za tych, którym nikt nie chce pomóc. Jest to typowy przykład tego, że nasze drogi nie są Drogami Pana. Ku mojemu zadziwieniu i świadectwie dla szukających Woli Boga Ojca...intencja nie zmarnowała się.

   Musisz zauważyć zarazem, że z Bogiem Ojcem nigdy się nie nudzimy...jak małe dzieci ze swoimi tatusiami. Naprawdę jest to taka sama relacja, bo ”jeżeli nie staniecie się jak dzieci”.

   Jaką pomoc otrzymałem niespodziewanie? Na przełomie wtorku na środę opracowałem i edytowałem siedem zaległych zapisów dziennika (rekord), a to sprawiło wykonanie „normy”...na 75 dni tego roku mam 150 świadectw wiary. Ponadto udało się wstępnie napisać pismo do Naczelnej Rady Lekarskiej, ponieważ Prezydium potwierdziło zaocznie, że moja łaska wiary to choroba psychiczna.

   Pewny siebie Pan Prezes prof. dr hab. med. Andrzej Matyja (czerwona nomenklatura) uczynił to w swoim gronie, ale nie zauważył, że wśród 11 członków Prezydium NRL aż czterech jest zamieszanych w krzywdzenie mojej osoby:

1. Marek Jodłowski jako długoletni sekretarz (trzy kadencje) zna wszystko od podszewki.

   23 stycznia 2009 r. „badała mnie” komisja „niezależna” powołana przez „hrabiego” Konstantego Radziwiłła złożona z trzech funkcjonariuszy samorządu lekarskiego:

- przewodnicząca dr n. med. Bożena Pietrzykowska (psychiatra)

- dr Mariusz Czerwiński (prezes Kujawsko- Pomorskiej OIL)

- dr Mariusz Janikowski (zastępca Marka Jodłowskiego)...teolog i psychiatra amator.

2. Krzysztof Madej - równocześnie wiceprezes ORL, dr n. med., chirurg...zasiedziały działacz

3. Artur Drobniak -  równocześnie funkcjonariusz ORL.

4. Dariusz Paluszek - równocześnie wiceprezes ORL ds. lekarzy dentystów.

    To jest obłąkana formuła, bo jesteś nadzorcą samego siebie. Poprzedni prezes NRL Konstanty Radziwiłł był zarazem wiceprezesem ORL. 

   Sam nie wpadłbym na to, aby tak „prześwietlić” wielce szanowną wieruszkę Naczelnej Rady Lekarskiej. Wyraźnie widziałem nagłą i niespodziewaną pomoc ze strony Boga Ojca.

   Rano wszystko poprawiłem, wydrukowałem i wysłałem z informacją, że nigdzie nie będę się odwoływał, bo wcześniej prosiłem o zabranie mi pr. wyk. zaw. lekarza! Niech taka plama spadnie na tolerujących nieuctwo psychiatrów.

   Robisz z kogoś głupiego i później badasz czy objawy ustąpiły. Boją się spotkania osobistego, bo wiedzą, że sami wymagają zbadania, ale przez prokuraturę.

   Poprosiłem św. Józefa o podziękowanie za pomoc Bogu Ojcu (uzyskałem pokój w sercu) oraz otwarcie na Prawdę kolegów lekarzy, bo nasze życie jest niepewne, a będą mieli kłopoty po śmierci. Tak chciałbym wszystkim podziękować za krzywdzenie, bo Pan Jezus pokazał mi Swoje obecne cierpienie.

    Na ten czas powiedział do mnie („Poemat Boga-Człowieka” Ks. 2 cz. 1 str 14), że takie cierpienia („cierni życia ziemskiego, przeszywające serce”) mogą być przyjmowane z:

1. rezygnacją z buntu wewnętrznego i walki zamieniają się w wiecznie kwitnące róże

2. pragnieniem ich z radością, co sprawia naszą doskonałość.

    Ja zauważyłem to już wcześniej, bo dusza pragnie uświęcającego cierpienia, ale ciało kuszone przez Belzebuba wierzga jak uparty osioł wywołując w chorych kolegach ze służb specjalnych matactwa, stalking, a właściwe znęcanie się psychiczne. Możesz ujrzeć to na płaczącym w TVN sędzim Igorze Tulei.

   Zdziwiłem się słowami czytania (Iz 49,8-15): „nadejdzie czas mej łaski, wysłucham cię, w dniu zbawienia przyjdę ci z pomocą”. Na ten czas Pan Jezus w Ew (J 5,17-30) wskazał Żydom, że „nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni”.

   Eucharystia przewijała się jak lubię i zamieniła w kielich kwiatu, a w ławce w której padłem na kolana przywitały mnie słowa z leżącego obrazka „Bóg cię kocha”…

                                                                                                                APeeL

 

Aktualnie przepisane...

08.11.2005(w) ZA KUPIONYCH PRZEZ WŁADZĘ

  Musisz zrozumieć, że Belzebub dysponuje trzema bombami atomowymi. Jest to:

złoto jako symbol posiadania

władza wszelkiego typu (sam chorowałem na „bycie kierownikiem”)

seks („miłość”) w obecnych czasach z kultem „spółkowania inaczej”...

    Teraz, gdy opracowuję ten zapis (17.03.2021) oglądałem na YouTube film o Kim Jong Unie, który w KRLD jest bożkiem, gdzie poddani sprzedają się „za miskę ryżu”. Sam zobacz, co oznacza państwo pogańskie.

   Dzisiaj każdy już wie o pałacach Putina oraz Łukaszenki ze schronami. Tak wielka jest miłość do tego życia z zaprzedaniem się poganom. Szatan sprawił, że Lenin i Stalin mają swoje „sanktuaria” z odwiedzinami czcicieli mumii. Wśród nich jest tow. Putin, który zachorował na bycie wiecznym prezydentem, a ma chorobę Parkinsona. Niedługo fiknie i wpadnie do Czeluści.

   Z namiastką tego zapoznałem się w Okręgowej Izbie Lekarskiej, gdzie nad wejściem był łuk z nazwiskiem prezesa śp. Andrzeja Włodarczyka pracującego tam z żoną („samorząd rodzinny”). Natomiast wewnątrz stworzono izbę z kultem zasłużonych działaczy...

      Pasują tutaj ironezje Tadeusza Buraczewskiego: „Tusk kiedyś klepnął mnie po pleckach (…) Honor. Brak słowa w encyklopedii. (…) Kręt świata jest w lewo (…) Z Czerskiej ścierwem ostro cuchnie. Trzaskowisko – miast Warszawy”.

    Po okupacji nie naprawiono od razu naszej ojczyzny (lustracja)...

1. dalej mamy - na zapleczu demokratycznej władzy - ustrój totalitarny, a to oznacza obłudę i fałsz w każdej dziedzinie...w przeciwieństwie do Bożej Prawdy

2. królują wartości materialne: posiadanie, władza, seks, uroda i zdrowie (tężyzna), sztuczne robienie z babć nastolatek, a przecież komuniści budowali ustrój sprawiedliwości społecznej (dobro wspólne jest ważniejsze od własnego)…

     Na Mszy św. padną słowa:

Księga Mądrości (Mdr 2,23-3,9): „Dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka, uczynił go obrazem swej własnej wieczności”. Proszę Cię jako wiedzący, abyś w to uwierzył, bo jesteśmy po śmierci, a wszystko, co zostawimy będzie dla nas „księżycem”...

Ew (Łk 16,9-15) sprzed kilku dni (05.11.2005) Pan Jezus powiedział do swoich uczniów: „Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną (…) żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował (…) Nie możecie służyć Bogu i mamonie. (…) To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych.

    Zrozum moje cierpienie, bo naprawdę niewiele nam potrzeba...tak widzę to wszystko przed śmiercią. W sercu nic nie mam, chociaż bardzo lubię swoją „świętą” izdebkę (pokój w bloku). Nie lubię okazałych domów (złudne poczucie bezpieczeństwa).

   Tylko Dom Boga na ziemi powinien być piękny, a przede wszystkim czysty...bez warstw kurzu pod sklepieniem i pajęczynami oraz zdechłymi muchami na parapetach. Nie zrozumiesz słów psalmisty bez łaski wiary (Ps 46) o miłej mym sercu Świątynia Pana. Moje miasto rozwesela „najświętszy przybytek Najwyższego” z Bogiem Ojcem w jego wnętrzu. „Pan Zastępów jest z nami”...

   Przeplatam zniewolenie przez władzę z wiarą w moc Boga Wszechmogącego. Czy jest jakiś władca na ziemi, który prosi o Opatrzność Bożą? Większość pokłada ufność we władzy, mocy ludzkiej z posiadaniem broni atomowej. Inni też to czynią, nie widzą, że wojna wisi na włosku. Apokalipsa już trwa: jeden zostanie zabrany, a drugi zostawiony…

                                                                                                                APeeL

 

24.11.2005(c) ZA PRACUJĄCYCH Z POMOCĄ JEZUSA

    Mam szczęście do pracy...jako ofiara losu.

1. Wczoraj (środa) lekarce schodzącej z dyżuru w pogotowiu, która dojeżdża 30 km powiedziałem, że dalej będę w przychodni od 7.00, a ona zrozumiała, że będę w pogotowiu i zwolniła swojego zmiennika…

    Kolega Kurd lek. Ayoub Sayed przybył na poranny dyżur, który opuścił wskazując, że ja będę go zabezpieczał. Od personelu i dyrektorki dowiedziałem się, że miał mój podpis (dodatkowe kłamstwo).

    Zasada jest kardynalna; przy zamianie dyżuru lub oddaniu każdy potwierdza to podpisem (na grafiku wiszącym w dyspozytorni pogotowia). To już drugi taki dyżur, którym obdarował mnie kolega rano (7.30-15.00). Uciekałem przed nim, gdy prosił o jakąkolwiek zamianę.

    W tym czasie trafił się wypadek i musiałem jechać, bo „mam dyżur”.  Opóźnienie, przekleństwa dyspozytorki, ponaglenia straży i policji, karetka z kierowcą i sanitariuszem stała pod przychodnią. „Boże mój”! Taka spotkała mnie nagroda za pomoc koleżance...

   Nie było żadnej mojej winy, ale Pan Jezus dał mi Swoje cierpienie, bo znalezieniem się na ulicach Jerozolimy wśród krzyków i wyzwisk w moim kierunku z nienawiścią tłumu...nawet moich pacjentów. Dodatkowo, po powrocie spotkało mnie niezadowolenie czekających chorych, a wg wywieszki na drzwiach jeszcze nie pracowałem (10.15)!

   Na miejscu były dwie ciężko ranne siostry (jedna umrze w karetce „R”). W szpitalu popłakałem się i uciekłem od ich matki, która jeszcze nie wiedziała, że jedna córka nie żyje. Nie było ich winy, ponieważ samochód na skrzyżowaniu wymusił pierwszeństwo.

   Następstwem nieodpowiedzialnego działania kolegi lekarza była niechęć personelu do mnie oraz strata, bo otrzymałem mało dyżurów w lutym i marcu. Napisałem pismo do dyrekcji w tej sprawie: „Jeżeli zawiniłem proszę o ukaranie jawne z zawiadomieniem. Tego wymaga nasza etyka zawodowa i zwykła sprawiedliwość”…

2. Dzisiaj (czwartek) czeka mnie drugi ciężki dzień, ponieważ za moją zgodą (przymuszony „prośbą” kierownictwa) zgodziłem się na pracę „na dwa fronty” (dyżur w pogotowiu i przyjęcia w przychodni). Jest to sytuacja bardzo niebezpieczna, bo w nieszczęściu nie mógłbym usprawiedliwić się...

     Poprosiłem Pana Jezusa o pomoc:

- wcześniej zjadłem śniadanie, zabrałem prowiant i po Mszy św. znalazłem się o 7.00 w przychodni.

- do gabinetu w przychodni wziąłem radiotelefon z pogotowia

- załatwiłem wszystkich chorych, był tylko jeden bliski wyjazd...

   Kierowniczka była zadowolona, otrzymałem podwyżkę, a dodatkowo żona w szmateksie (byłem tam w śnie) kupiła mi piękną piżamę, dwie koszule nocne i spodnie do przychodni...wszystko za 20 zł! W nocy był spokój, nawet na czas dokonałem toalety ciała i już byłem gotowy do dalszej pracy.

3.  Jutro dalej będę miał passę do pracy... 

    W piątki pracuję w przychodni bez wytchnienia od 7.00 – 18.00 (dalej pościmy z żoną w intencji pokoju na świecie). Przybędzie dużo pacjentów, a na szczycie nawału będą „szarpali” mnie z pogotowia (jeden budynek), bo dwa zespoły były na wyjazdach:

- do babci ze złamaniem ręki

- zasłabnięcia

- oraz alkoholika z zapaleniem trzustki...

   Tak z pomocą Pana Jezusa przetrwałem trzy dni, które mogły skończyć się tragedią dla mnie (w tym linczem w miejscu wypadku). Dzisiaj, gdy to przepisuję i edytuję (17.03.2021) muszę walczyć z czerwoną mafią samorządową...o odzyskanie prawa wykonywania zawodu lekarza.

                                                                                                                             APeeL