Jakże trzeba słuchać natchnień, ale zarazem uważać, bo płyną od Boga oraz upadłego Archanioła o nadprzyrodzonej inteligencji, który - ze swoimi hordami - małpuje królestwo niebieskie na ziemi. Po godzinie snu zostałem obudzony na Mszę św. o 6.30, której nie planowałem.

   Pod kościołem zalało mnie kuszenie, ponieważ napłynęła osoba prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej prof. Andrzeja Matyi. Nie ma nic gorszego od uznania kogoś za człowieka prawego, który okazuje się reprezentantem czerwonej zarazy.

   Piszę ostro, ale zapoznałem się ze strukturą samorządu lekarskiego. Apelują do Pana Premiera, aby skasował samorządy zawodów zaufania społecznego, bo są to "państwa w państwie". Wcześniej organizowano tzw. pikniki integracyjne (działacze samorządowi, prokuratorzy i sędziowie). Efektem tego jest kasta lekarzy nietykalnych...

   Wchodząc do kościoła prawie krzyczałem do Pana Prezesa, że tak nie może postępować, powinien zrezygnować ze stanowiska, bo wszystko wyszło na jaw. Jak się okazało nie był oszukiwany, ale uczestniczył w perfidnym napadzie na mnie. W tym czasie prawie kłaniał się Tomaszowi Grodzkiemu, bo obaj potrzebowali ochrony.

    Pan Profesor jest wrogiem obecnej, demokratycznie wybranej władzy, która wg niego podsyca agresję wobec naszego środowiska, a skutkami swoich błędnych decyzji obarcza lekarzy. „Na nas nałożono zaostrzone rygory karne za możliwe błędy, a w tym czasie urzędnicy otrzymali glejt bezkarności”.

   Pan Profesor utożsamia się z całym środowiskiem lekarskim, za nic nie odpowiada, wepchnął się na doradcę ministra zdrowia i wprost chce rządzić. Ciekawe jaką pensyjkę pobiera (z naszych składek), bo „mentorzy”, „jandzi” i „wałęszy”. To typowy aparatczyk z manią wielkości, samorządowiec na wieczne czasy. Teraz gwiazdorzy w TVN („cała prawda całą dobę”). To długa refleksja, ale tak jest zbudowana władza w mojej ojczyźnie (dalej trwa mentalność „ruska”): „my i oni”.

    Zdziwiłem się zawołaniem kapłana: „Zmiłuj się nade mną Boże, bo prześladuje mnie człowiek, uciska mnie w nieustannej walce”. Dalej padną słowa o wielkiej łasce Boga jaką jest Msza św.

   Jeszcze bardziej zdziwiła mnie obrona niewinnej Zuzanny przez proroka Daniela (Dn 13) oskarżonej przez dwóch „sędziów-starców” z których „wyszła nieprawość" (zarzucili jej spółkowanie, a takie kamienowano). Bardzo trudno jest bronić się niewinnemu, który zostaje oskarżony o cokolwiek. Daniel udowodnił im, że „zestarzeli się w przewrotności”. Natychmiast poznałem intencję modlitewną tego dnia...

   Pocieszenie przyniosły słowa Ps 23(22): „Nic mnie nie trwoży, bo Ty jesteś ze mną”. Natomiast w Ew. (J8, 1-11) Chrystus ocalił cudzołożnicę przed przed ukamienowaniem. „Kto z was jest bez grzechu niech rzuci kamieniem”.

     Ponownie prosiłem Boga Ojca, aby wziął moją sprawę w Swoje Ręce, bo już nie chodzi o mnie, ale o kolegów lekarzy gubiących swoje dusze w trwaniu po stronie antykrzyżowca i traktowaniu mojej łaski wiary jako choroby psychicznej.

   To obraża wszystkich katolików i powinno zainteresować Prokuratora Generalnego, bo trwa dyskryminacja religijna przy jednoczesnym wciskaniu gnębienia „spółkujących inaczej”, którzy wg pastora Roberta Biedronia czują się jak Żydzi w czasie okupacji niemieckiej.

    Po Eucharystii serce zalała radość i  pokój. Zdziwiłem się natchnieniem, aby dotrzeć z moją sprawą do funkcjonariusza NIL-u, który aktualnie podpisał uchwałę, że jestem chory psychicznie (nigdy się nie widzieliśmy).

   Z pomocą Boga - po dwóch godzinach - dotarłem do jego pracy i przekazałem mu wykaz złamania moich praw, bo w samorządzie wszystko jest ukrywane przez prawników. 

    W intencji zestarzałych w przewrotności i za dusze takich poszedłem na nabożeństwo do św. Józefa z odmówieniem całej mojej modlitwy (1.5 godziny). W podziękowaniu zostałem na Mszy św. wieczornej, którą ofiarowałem Bogu Ojcu dla potrzebujących takiego wsparcia duchowego…

                                                                                                                    APeeL