Po dwóch godzinach snu...zaczął się dzień katorgi. W oddziale trafiłem na młyn, ale starałem się wszystkim pomóc! Nawet odebrałem ostrzeżenie, że będę dręczony. Przybył właśnie piękny 90-letni dziadek z wielkimi wąsami. Wiozę go na wózku, a jego żona zaleca, aby zgolić mu te wąsy, bo nie będzie można zamknąć wieka od trumny.
Próbował sam to uczynić, ale stała przy nim malutka wnuczką, pilnowała i przeszkadzała w tym, ponieważ lubiła ciągnąć go za wąsy! Jego żona uważa, że Msza św. to przedstawienie!
- To prawda w wypadku braku wiary...potwierdzam to, ale proszę, aby pani modliła się o dar wiary!
Nagle zobaczyłem „pokorę” we współpracującej ze mną pielęgniarki: „tak panie doktorze, już podaję...dobrze”. Ona wykonuje, a nie dyskutuje. Każdy z nas ma być takim dla Jezusa i Boga Ojca!
Udało się przetrwać, a teraz na działce słucham nagrania pieśni: „Matko, która nas znasz”. Popłakałem się, bo napłynęło poczucie obecności Pana Jezusa. Tak jest po moich upadkach...wówczas coraz bardzie zbliżam się do Syna Bożego i Maryi.
To jest wielkie cierpienie, bo zniewolone ciało dąży do śmierci, a dusza pragnie Boga i do życia potrzebuje Eucharystii. Powrotem do Boga Ojca jest moment naszej śmierci, bo wówczas następuje całkowite oderwanie się duszy od ciała fizycznego (z larwy wylatuje motyl)!
Mało ludzi w to wierzy, a większość wszystko bierze po ludzku (żona dopiero po latach uwierzy w moją łaskę). Znowu drżenie, musisz odrobinkę wypić i tak wkoło! To będzie trwało jeszcze następnego dnia. Moje prośby zostaną wysłuchane i w 2002 roku Pan odejmie mi nałóg...
APeeL