Miałem nadrobić zaległości w zapisach, ale już od rana zaczęły się kłopoty dotyczące późniejszej intencji modlitewnej. Zawsze tak jest, gdy ma odwiedzić nas córka (kiedyś połówka okna leciała na mnie, a klosz z lampy spadł na klawiaturę komputera). Sam zobacz, bo od rana relacjonowałem wszystko żonie...

1. Pocztę na Onet.pl przejęły dwie firmy, zalecono zalogować się, nie mogłem znaleźć kodu, a alternatywna poczta była zmieniona. Poprosiłem św. Józefa o pomoc i kliknąłem kod, który pokazał moje konto. W 5 minut wszystko było „okey”!

2. Spaliła się żarówka nad komputerem, a zmieniona nie działała, dopiero trzecia dała światło…

3. Po chwilce zawiesił się komputer...dobrze, że wiem jak go wyłączyć awaryjnie, ale wyobraź sobie całkiem zielonego, który pisze ważne pismo.

4. Zauważyłem, że zapisy na maszynie konwertowane (system ABBY) zostały pomieszane...zmarnowałem 2 godziny na ich systematyzację.

5.   Zdenerwowany wyszedłem na nabożeństwo wieczorne do św. Józefa z późniejszą Mszą św. Podczas modlitwy zostałem zaatakowany przez szatana, który podsunął mi prześladowców z samorządu lekarskiego (mają „wielką wsypę”). Nie będę powtarzał jego nienawistnych określeń kolegów...faktycznie prawdziwych, ale nie nadających się do publikacji.

6. Na klepsydrze zaginionego podano złą datę nabożeństwa żałobnego: 23 stycznia 2021 r.

    Atak demona trwał dalej na nabożeństwie i Mszy św. aż do Eucharystii. W tym czasie wzrok zatrzymywał krzyżyk na piersi św. s. Faustyny, a to oznaczało prośbę o przyjęcie tego cierpienia. Kiedyś miałem identyczny, który towarzyszył mi podczas modlitw.

    Dzisiaj król Nabuchodonozor (Dn 3) wrzucił do pieca trzech wyznawców Boga Objawionego za to, że nie chcieli „upaść na twarz” i oddać „pokłonu złotemu posągowi”. Pełen podziwu dla naszego Stwórcy stwierdził, że przetrwali prowadzeni przez Anioła.

    Psalmista w Dn 3 błogosławił Boga Ojca na wszystkie możliwe sposoby i zakończył zawołaniem: „Błogosławiony jesteś na sklepieniu nieba, pełen chwały i sławny na wieki.

    Natomiast Pan Jezus w Ew (J 8,31-42) tłumaczył Żydom "z polskiego na nasze", ale nie kumali...”Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście pełnili czyny Abrahama. Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił”. Trwają dotychczas w zamęcie duchowym...została im tylko Ściana Płaczu, bo Boga w Izraelu już nie ma!

    Ciało Pana Jezusa ułożyło się w laurkę, a z serca wyrwało się wołanie: „Panie Jezu! Przeszyj strzałą miłości dusze moich kolegów, aby krzyknęli Twoje Imię”. W drodze do domu odmówiłem całą modlitwę, a także zakończyłem zaległą: za ofiary ohydnych zabójstw

7. Po powrocie do domu doznam zawrotu głowy po leku nasercowym, który dodatkowo obniża ciśnienie (potrzebuję 1.7 mg/dobę, a są tabletki 1.25 mg oraz 2.5 mg).

8. Dodatkowo córeczka miała pomysł, aby przywieźć żonie tort urodzinowy, a jest nauczycielką w W-wie i intensywnie kaszle. Nic nie powiedziała wcześniej, a ja byłem przeciwny jej odwiedzinom. Nawet biegła do mnie, aby się przywitać, ale zaprotestowałem.

     Zobacz precyzję uderzenia upadłego Archanioła...w czasie świętego czasu w naszej wierze. Szatan osiągnął efekt, bo zaburzyła mir domowy (okres wylęgania choroby wynosi 5-14 dni). Dla człowieka niewierzącego są to głupstwa.

   W swojej naiwności zapytała: boisz się? Ja nie boję się śmierci, ale mam jeszcze wiele pracy dla Boga Ojca, która nie podoba się wielu reprezentującym ciemną stronę mocy.

    Padłem na kolana i płacząc - z wizerunkiem Boga Ojca w ręku - wyświęciłem mieszkanie prosząc o ochronę przed zakażeniem...

                                                                                                                                  APeeL

 

Aktualnie przepisane...

17.06.1990(n) Dobry i Słodki jest Pan…

    Dzisiaj jest dzień święty, a w sercu króluje niechęć do spotkania z Panem Jezusem! Jednak w drodze do garażu (mam dyżur w pogotowiu ratunkowym) pomyślałem, że: „Pan układa mi każdy dzień życia, a przez to nigdy się nie nudzę”.

     Na dyżurze w słońcu i przy śpiewie ptaszków (sam na ławce) słuchałem Mszy św. radiowej. Podziękowałem Panu Jezusowi, a dodatkowo trafiłem na mojego ulubionego kapłana Wiesława Kądzielę, który właśnie mówił: „Dzięki Jezu, dzięki Jezu, Dobry i Słodki jest Pan”...

    Mam świadomość, że dzisiaj Pan Jezus zapuka do wielu domów i do wielu serc. Widziałem właśnie taki obrazek. Kapłan kontynuował: „Trudno jest umrzeć za sprawiedliwego, a Jezus umarł za grzeszników!"

    Z kazania wynikało, że Jezus dał nam pojednanie i pochyla się nad każdym z nas. Zarazem powołuje Apostołów...trzeba być sługą, a nie najemnikiem. Wszystko, co masz otrzymałeś darmo i darmo dawaj! Mówił też, że przeszliśmy „Morze Czerwone”. Zamknąłem oczy, twarz włożyłem w dłonie i pochylony „krzyczałem”: „Jezu, Jezu spraw, aby więcej ludzi uwierzyło”! 

     Podczas konsekracji dodałem: „Jezu wybacz, Jezu wybacz...proszę o Hostię św. duchową", a na mój krzyk nakładały się na słowa płynące od Ołtarza św.! Popłakałem się na ławce przed pogotowiem i pojawiła się ekstaza jak podczas normalnej Komunii św.! „Niech w Twojej łasce odejdę z tego świata!” Napłynęła moc, wróciła chęć do pracy i radość oraz pragnienie dawania świadectwa wiary. 

   Coraz wyraźniej czuję, że wydarzenia ziemskie płynie obok życia duszy, która tęskni za Panem Jezusem, ale nie może oderwać się od ciała. Z tęsknej miłości zawołałem:

„Jezu mój, Jezu spraw, aby więcej ludzi było wierzących.

Jezu mój, życie bez Ciebie to śmierć czasowa.

Pozwól mi wrócić, niech znowu będę Twoim synem niech mnie pochłonie Twoja praca.

Nic nie dadzą mi dary tego świata, które nasilają różne pragnienia, a Twoje spojrzenie i zawołanie daje mi wszystko.

Ty, nie zasmucisz i nie zdradzisz

Ty ni e oszukasz i nie wyśmiejesz

Ty nie opuszczasz i nie zabierasz

Jezu mój, Jezu

Ty, Życie dajesz!"

     Napisałem podziękowanie kapłanowi:

   „Serdecznie dziękuję za piękne słowa, modlitwy i śpiew, które płynęły od Ołtarza podczas Mszy św. radiowej. Tak pięknie może mówić tylko kapłan napełniony Duchem Świętym! Jezus - nasz wspólny Pan - dał mi wielki dar...w czasie tej Mszy św. przyjąłem Eucharystię duchowo.

   W zawodzie lekarza pracuję od 20 lat. Wiem jak żyją ludzie niewierzący, a jest ich 95%. W małej grupce wiernych...wezwanych i powołanych jest garstka. Niewierni rządzący nami uważają, że wiara jest fikcją, a Kościół mający do czynienia z tłumami ma wrażenie, że jest wielka liczba wyznawców. Nie zmienimy tego faktu, bo taka jest struktura tego świata (Książę Ciemności ma przewagę)... 

                                                                                                                                      APeeL

 

18.06.1990(p) Zmęczeni życiem...

    Na dyżurze w pogotowiu ratunkowym...zbudzony zawołałem: „Dzięki Ci Jezu”. Po chwilce wysłano nas do wypadku. Pędzimy karetką w środku nocy, a ja odmawiam: „Ojcze nasz” za ofiary tego wypadku. Okazało się, że już była karetka, bo to nie nasz teren (ktoś źle określił miejsce)...

   Wsunąłem się pod kołdrę, złożyłem ręce (dyżurujemy w dwójkę w piwnicznej norze), a z serca popłynęło wołanie:

„Mateńko! Matuchno! Najświętsza. Maryjo Panno spraw, aby:

- więcej ludzi uwierzyło

- pociesz teraz umierających

- i zaprowadź ich do Twojego Syna.

- Ty, która nas znasz daj światło i siłę każdemu z osobna.

- Pociesz porzucone dzieci i bądź przy każdym umierającym!” 

     Nie mogłem tego zapisać, bo były to błyski przeszywające serce! W przychodni jakoś poszło, a teraz jestem na wizycie u babci, która dała mi wcześniej jednego pomidora (wyhodowanego w oknie). Teraz z wdzięczności zrywam dla niej różne dary działkowe...

   Wracamy, "Fiacik" wolno toczy się z górki, a serce znalazło się przy św. Janie: „czy słuszne jest to, co pisze?...czy chcąc trafić do Jezusa trzeba iść Jego drogą na Golgotę?”

   Ja myślę, że chodzi o przyjęcie własnych cierpień, ofiarowanie ich z poszukiwaniem i odnalezieniem Boga Ojca (poprzez ujrzenie cudu stworzenia wszystkiego). Mamy żyć w łączności ze Zbawicielem. W praktyce oznacza to codzienną Mszę św. z szukaniem Woli Boga Ojca. To tak mało, a zarazem wszystko.

    Ja wokół widzę ludzi zmęczonych życiem. Prawie pękają im głowy od kłopotów, a "kto idzie za Panem" otrzymuje pomoc, ale czyni to tylko garstka. Większość o nic nie prosi i za nic nie dziękuje. Z obowiązku idą na niedzielną Mszę św. i wołają do Boga w nieszczęściach. Można poznać ich postępowanie na naszych dzieciach, które robią co chcę, a w zranieniu w paluszek krzyczą: „mamo!”.

                                                                                                                             ApeeL