Tuż po przebudzeniu napłynęła osoba Jerzego Urbana...wroga krzyża i wiary, a po czasie doszedłem do intencji. Pomyślałem, że prof. Jan Hartman właśnie dzisiaj da wpis na swoim blogu Zapiski nieodpowiedzialne (www.polityka.pl). Tak uczynił, ale nie obrażał jak zwykle katolików. Dałem tam komentarz: 

                                                         Panie Profesorze! 

    Z niecierpliwością czekałem pewny, że w Wielki Piątek zaatakuje Pan Profesor Jezusa z Nazaretu. Zostałem mile zaskoczony, że dał Pan tylko jedno zdanie o Zbawicielu naszych dusz...w tym Pan Profesora i mojej. "Jak dotąd jedyne zwłoki, które można nieosłonięte pokazywać publicznie, to ciało Jezusa z Nazaretu rozpięte na krzyżu".

   Myślę, że moje modlitwy, a mam znajomości (mistyk świecki) zrobią swoje i kiedyś spotkamy się w Królestwie Bożym. Musi Pan wiedzieć, że wszystkich z portalu Polityki nasz Bóg Ojciec kocha bardziej ode mnie, a nawet najbardziej z ludzkości. Taka jest „tajemnica", która jest pokazana na naszych niedobrych dzieciach, których kochamy bardziej od dobrych. Rozumie to każda normalna matka i ojciec ziemski...

   Zdziwienie moje wynika tylko z tego, że już o świcie znałem dzisiejszą intencję modlitewną, która dotyczy wrogów Jezusa. Za nich poświęcę: Drogę Krzyżową i liturgię tego dnia z Eucharystią oraz moją modlitwę"...

   Tuż przed dzisiejszym Misterium (o 17.00) zaczął kręcić się przy mnie szatan: „nie pójdę na te uroczystości, bo będą długie, przecież drogę krzyżową odmawiam codziennie w mojej modlitwie”...coś w tym stylu i to w pierwszej osobie. Chodziło o to, abym nie spełnił obietnicy danej prof. Janowi Hartmanowi! Sam zobacz jak cennym jest nabytkiem, bo gubi duszę swoją i czytających...

    Podczas Drogi Krzyżowej (mam podzielną uwagę) odmawiałem moją modlitwę w intencji tego dnia. W tym czasie napływały różne osoby i formacje:

1. Naród wybrany z tamtego czasu z zaciekłym prześladowcą Pawłem z Koryntu oraz wyznawcy Allaha dla których Pan Jezus jest prorokiem mniejszym od Mahometa (człowiekiem).

2. Ateiści, a zarazem wrogowie Pana Jezusa typu Jerzego Urbana, Joanny Senyszyn, Jana Hartmana, Tanaki, Richarda Dawkinsa („Bóg urojony”), racjonaliści, którzy szczycą się ludzką mądrością i wyśmiewają nasza wiarę…

3. Antykrzyżowcy z samorządu lekarskiego oraz kolega lekarz, który zbezcześcił miejsce poświęcone z krzyżem.

4. „Kościoły” od Scjentologicznego poprzez New Age do św. Jehowy, a nawet neokatechumenów, itd.

5. Kraje komunistyczne (Chiny i Korea Północna), gdzie każe się za wiarę

6. Po powrocie do domu trafiłem na informację o wywiadzie Adama Michnika (opozycjonisty), a w myśli przepłynęła cała formacja lumpeninteligencji z wszystkimi lisami i dworakami...

   Podczas Misterium wstrząs wywoływały róże obrazy i zdarzenia: przed Ołtarzem bocznym stały wysokie i piękne róże, a ja przypomniałem sobie, że takie miałem podarować Panu Jezusowi. Popłakałem się podczas leżenia kapłana na posadce kościelnej...

  W liturgii psalmista wołał ode mnie (w Ps 31): „Stałem się znakiem hańby dla wszystkich mych wrogów, dla sąsiadów przedmiotem odrazy, postrachem dla moich znajomych; ucieka, kto mnie ujrzy na drodze”. To było tak dawno, a jak jest aktualne!

   Później popłynie znany przekaz Bolesnej Męki Zbawiciela. Podczas przebicia św. Boku Pana Jezusa zawołałem z krzykiem w duszy: „Panie Jezu! Niech Krew i Woda obmyje wszystkich Twoich wrogów”. Wprost byłem na Golgocie! 

    Wszystko dopełniła Eucharystia w intencji tego dnia, która ułożyła się w węzełek (praca), a w tym czasie serce doznało bolesnego skurczu podczas pieśni: „Święty, Święty, Pan Bóg zastępów”...

  Żona śpiewała z wiernymi i kapłanem „Gorzkie żale”, a ja w tym czasie przed Monstrancją odmawiałem nietypową koronkę w której wołałem do Boga Ojca o miłosierdzie dla wrogów Pana Jezusa na całym świecie. Z pragnienia podjechałem pod mój krzyż, gdzie w ciemności bardzo jasno świeciła lampka.

    Po powrocie stwierdziłem, że na blogu prof. Jana Hartmana ktoś dublował mój nick (dr Bylejaki) i pisał niby ode mnie (2 kwietnia o godz. 15:47):

   „Doczekaliście się niedowiarki, ateiści i inni bezbożnicy i heretycy: Ks. Robert Skrzypczak o pandemii koronawirusa: Ja bym nie uciekał od pojęcia „kara Boża” oprac. Sebastian Rosłon „Gazeta Wyborcza” 02.04.2021 13:58
– Maryja nieustannie przestrzega przed karą, jako konsekwencją grzechów – powiedział w Polsat News ks. Robert Skrzypczak, odpowiadając na pytanie, czy pandemia koronawirusa jest „karą Bożą”. „Myślę, że w tym wypadku mamy do czynienia z tym, co potwierdza wiele znaków z nieba. Maryja nieustannie przestrzega przed karą, jako konsekwencją grzechów”.
Komentarze:
– Wszyscy cierpimy za grzechy Chrystusa A katolicy dodatkowo cierpią na debilizm
– Religia powstała, gdy pierwszy oszust spotkał pierwszego głupca.
– Pan Ksiądz właśnie porozmawiał sobie z Panem Bogiem no i teraz już wie, że to kara za grzechy. Ale Pan Ksiądz jeszcze nie wie, dlaczego Pan Bóg ukarał akurat patriotycznych i wielce bogobojnych Polaków. A nie takich Niemców, Chińczyków, Cyklistów, Transylwanian, Elgiebetów, albo Bolszewików”.

    W bólu wróciłem na czuwanie przed Monstrancją i zrozumiałem, że Pan Jezus ukazał mi Swoje cierpienie, bo takie same metody stosowano w napadzie na Niego. Poprosiłem św. Józefa i Ducha Świętego o pomoc. „Mam zaznaczać, że każdy mój wpis wymaga potwierdzenia na mojej stronie pod daną datą". Ponownie dałem komentarz na w/w blogu:

                                                               Panie Profesorze!

    "To, co obiecałem (2 kwietnia o godz. 12:55) ) dokonałem. Misterium trwało 2.5 godziny. Moje wołania nie pójdą na marne. Proszę nie zlekceważyć śmiertelnego boju o nasze dusze. Ja przez 40 lat żyłem, piłem grając całe noce w pokera i czerwony sztandar nosiłem (komuniści łapali biało-czerwone)…

   W tym czasie starsze pacjentki modliły się za mnie i zamawiały Msze św. w różnych Sanktuariach. Jaki był tego efekt? Na dyżurze w pogotowiu, w środku nocy - po powrocie z dalekiego wyjazdu - padłem na kolana i przeżegnałem się. Tyle i aż tyle. Tak to się zaczęło"…

                                                                                                                         APeeL

  

Przepisane...

19.09.1990(ś) Jak to jest Panie Jezu...

   Tuż po północy spojrzałem na Pana Jezusa Miłosiernego i zapytałem retorycznie; „ja to jest Panie Jezu?” W tym momencie przypomniało się wczorajsze czytanie przez syna dowodów na istnienie Boga (z lekcji religii);

- Synu! Czy potrzebny jest ci dowód na to, że ja jestem twoim ojcem? Widzisz mnie, gdy cię wołam - to ja!

- Wołam cię, ale mnie nie widzisz - to też ja!

- Nie widzisz mnie i nie słyszysz, ale w sercu czujesz moja osobę! Wiesz i nie potrzebujesz żadnego dowodu! Tak jest też z Bogiem Ojce; ja nie widzę i nie słyszę, ale wiem, że Jest!

   Teraz zapytałem Pana Jezusa; „jak jesteś ze mną?" (3-4 rok nawrócenia). Odpowiedź nadeszła po otworzeniu „Dzienniczka” s. Faustyny; „Pisz to, co ci powiem”…

    Pan Jezus powiedział do mnie, że; „Rozkoszą Moją jest łączyć się z tobą”. To były słowa do s. Faustyny, ale w tej chwilce dotyczyły mojej osoby. Można bowiem zapytać ile osób w tym czasie łączy się z Panem Jezusem?

   W tym momencie zadałem sobie pytanie - czego nie lubi zły człowiek („ziemski”)? Taki nie znosi dokumentowania zła (wykorzystywali to towarzysze radzieccy promując na stanowiska różnych przestępców – zakładników). To będzie trwało aż do trzeciego pokolenia. Teraz, gdy to przepisuję (05.07.2020) trwają czerwone sztafety pokoleń, które ujawnia „Gazeta warszawska”.

    Matka Rafała Trzaskowskiego była tajną agentką SB, a on jako niezależny i wciska pojednanie, wspólną Polskę. Z kim wspólną, bo przecież nie będę uczestniczył w Marszach Grzeszności „spółkujących inaczej”.

   Zostanie ukarany przez Boga, bo gubi duszę własną i wielu swoich wyznawców. Nawet krzywousty Szymon Hołownia nie odcina się od tej zarazy, a na początku kampanii wyborczej biegł do Eucharystii, nie będąc katolikiem (tkwi w błędnym prawosławiu błogosławionym przez W. W. Putina).

      Wówczas spojrzałem na tytuł książeczki; „Panie Imię Twoje Pokój”. Przypomniała się pacjentka, której zaleciłem, aby modliła się o pokój serca! Jak mało ludzi to pojmuje! Zawołałem tylko; „Jezu mój, Jezu lepiej jest nie istnieć niż obrażać Ciebie!” Przeczytałem pół strony zapisków s. Faustyny i świat mi zawirował; „nie wytrzyma tego moja dusza, bo jeżeli ja nie będę błagał Boga...to kto to będzie czynił?”

   Uniesienie zalało duszę i dalej powtarzałem; „jeżeli nie ja to kto ma błagać, prosić i modlić się o to, co potrzebujemy? Jezu mój, Jezu!” Wokół tak mało ludzi wierzy i dziękuje ze zrozumieniem, że wszystko jest darem Boga Ojca. Każda chwilka naszego życia jest wielkim i niekończącym się szkoleniem.

   Żona wróciła z kościoła nucąc piękną pieśń kościelną o słodkim jarzmie Jezusa i krzyżu diabelskim (u mnie jest to mały krzyżyk związany dzisiaj z nadużyciem alkoholu)...

    Smutny jest początek dnia bez Boga! Trwało złe poczucie, rozdrażnienie, brak chęci do pracy i niesienie pomocy innym. Pomyślałem ilu ludzi tak właśnie „męczy się”. Właśnie przybył pacjent żądający 6 miesięcy zwolnienia i otrzymania renty. Ja sam wskazuję to takim, ale ten sobie obmyślił sposób na życie.

    Właśnie przybyła odrzucona przez rodzinę, która nie przyjmuje tego cierpienia. Ten krzyż Jezusa zamieniła w krzyż demona...niesie go w złości, a trzeba być cichutką, malutką, pokorną i prosić Pana Jezusa o pomoc. 

   Nawet stwierdziłem, że chciałbym na nią przelać moje światło, bo wszystko, co Boże jest proste i bardzo trudne do zrozumienia przez normalnych ludzi. "Niech pani będzie - tylko przez jeden dzień - taką jaką pani chce być, a dozna pani pokoju i radości!"

   O 15.00 przeczytałem obietnicę Pana Jezusa dla czcicieli obrazu Miłosierdzia Bożego; taki nigdy nie zginie! „Jezu mój, Jezu przecież ten obraz noszę cały czas w sercu!" Po chwilce snu zrywają na wyjazd karetką (dyżur w pogotowiu).

    W czasie przejazdu czytałem o Panu Jezusie i nagle zrozumiałem, że po wezwaniu musisz wszystko porzucić, bo nie znajdziesz wokół zrozumienia...przecież samego Pana Jezusa chciano strącić ze skały w Nazarecie. Łzy zalała oczy, bo Pan nic nie miał, a jego grób był zastawiony przez głaz bez napisu.

   Serce doznało ucisku, któremu towarzyszył jeden jęk; „Jezu, Jezu, Jezu”. Nie odwracałem głowy i nie ocierałem łez ze względu na personel karetki...już nic nie da mi radości, przecież Pan Jezus nigdy nie żartował!

     W tym momencie ujrzałem przebieg naszego wygnania, który można podzielić na trzy części;

- czas bez wezwania (praca, obsługa ciała, świat, codzienne życie, itd.)

- czas z wezwaniem (modlitwa, nabożeństwa, łączność z Bogiem)

- sen jako przerywnik tych stanów z możliwym kontaktem ze światem nadprzyrodzonym…

    Teraz w ciemności jedziemy do pacjentki z gorączką, a ja dziękuję za dar niesienia pomocy. Zacząłem wołać do Boga za świat i jej rodzinę. Teraz dziękuję Bogu za to, że skierował mnie do św. Jehowy, bo oni ujrzeli zwykłego człowieka pewnego swojej wiary, a ja od nich otrzymałem sygnał, że mam czytać Biblię! 

   Dopiero wyszedłem z ciemności, ale droga jest jeszcze daleka. Pan dotknął mnie i zalał Swoim Światłem. „Dzięki Ci Jezu za ten dar!”...

                                                                                                                         APeeL

Uwaga. Diabeł zawieruszył mi to świadectwo, bo ujrzał jaką ma moc. To chyba było prowadzenie przez Boga Ojca, bo możesz je przeczytać właśnie w ten Wielki Piątek!