W nocy odczułem stan serca żony pacjenta, który zmarł...jakby z mojej przyczyny? Pan zlitował się nad nim, ale miałem rację: nie wolno oszukiwać umierającego. W rezultacie oszustwa żony nie przyjął Ostatniego Namaszczenia.

   Dlaczego ludzie nie widzą rozwiązań w ciele i przyrodzie..przecież nic się nie marnuje. Mszyce są dla nas utrapieniem, a ich odchody, przerobione przez pszczoły dają miód spadziowy! Myśl skręciła do możliwości ciąży u żony. Szatan wówczas straszy ludzi. Ja powiedziałem do niego: „Nie boję się tej ciąży!” Nawet „widzę” to dzieciątko i moją radość.

   Nie mogę zmienić swojego losu. Nie mogę się bać i rozmyślać co będzie? Nagle zaczęła napływać pieśń: „Matko Najświętsza” ze słowami...”Ucieczko grzesznych módl się za nami”. Przypomniał się okres, gdy w głębi serca nie czułem Matki Bożej...wiem teraz jak to jest u innych i z tego powodu rozumiem ich, a nawet współczuję. Przecież są to s i e r o t y!

  Teraz wołam w myślach: „Matko Prawdziwa! Panie Jezu! Przenikacie wszystko i wszystko wiecie o mnie...oddaję się Wam!” Każdego dnia jestem prowadzony, wystarczy wsłuchiwać się w natchnienia. Matka Boża jest Pośredniczką wszelkich łask. Jeżeli ktoś zwraca się do Niej to oznacza, ze wierzy.

   Idę do pracy: „Ojcze nasz” i „Ucieczko grzesznych”. Jakże dobry jest Pan. Pomyślałem, że takim dobrymi i wyrozumiałymi musimy być dla dzieci...tak jak dobry i wspaniały jest dla nas Stwórca! Dla nas właśnie wydał na straszną Mękę Swojego Najmilszego Syna!

   Ja kocham chorych w wieku starszym, o znacznym kalectwie, zbliżających się ku śmierci i przestraszonych. Namawiam jednego z nich, aby tu się skarżył: od 3-10 roku życia leżał w łóżku i przyciskał nogę (zapalenie gruźlicze stawu biodrowego) - bez żadnej pomocy! Minęła 15.00 - jeszcze pracuję.

   Nastała cisza, a ja czuję działanie Ducha Św. Wstąpił we mnie pokój i słodycz z rozpierającą serce miłością z pragnieniem trwania w tym stanie! Dziwne, bo nawet pielęgniarki rozmawiały szeptem. Podczas powrotu do domu wołałem w samochodzie:

   „Boże. Ojcze Wszechmogący dziękuję Ci za biały fartuch, za możliwość niesienia pomocy, pocieszania i radości. Dziękuję Ci. Dziękuję”.

    W tym stanie widzę siebie w największym nieszczęściu...klękasz wówczas i modlisz się z pokorą, przyjmujesz wszystko co zsyła Bóg. To oznacza, że przyjmując nieszczęście mówisz: „Panie nic nie znaczę!”

   W „Telewizji nocą” pokazano pięknie ubraną matkę, która ma dobrą pracę, a nawet ochronę na lotnisku (dziecko z porażeniem mózgowym)...wyjeżdża za zebrane dolary do USA! Natomiast inna sama opiekuje się 4-5 dzieci, a jej 11-letni syn płacze, bo z powodu choroby nie chodzi od roku (nowotwór?).

   W ręku mam zapiski s. Faustyny, gdzie trafiam na słowa do mnie: „Bóg działa inaczej w każdym i nie wolno psuć Jego zamiarów! W stosunku do chorych kieruj się duchem Chrystusowym, osłaniaj najsłabszych, bierz trud innych na siebie i nigdy nie upominaj w złości! Módl się o Światło…

                                                                                                                   APeeL