Dzisiaj Pan skierował słowa do proroka Jeremiasza (Jr 26,1-9), aby przemówił do wszystkich „miast judzkich, którzy przychodzą do domu Pańskiego oddać pokłon (…) Może posłuchają i zawróci każdy ze swej złej drogi, wtenczas Ja powstrzymam nieszczęście, jakie zamyślam przeciw nim za ich przewrotne postępki”. Wszyscy chcieli go zabić...
Natomiast w Ew. (Mt 13,54-58) Pan Jezus wskazał: "Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony".
Pan Jezus - poprzez spowiednika - skierował mnie ku modlitwie różańcowej (mam zadaną „dziesiątkę bolesną”). Nastał czas na tę pokutę: cisza nocna, sam w kuchni, ponieważ nie mam swojego pokoju...
Podczas „św. Agonii” Pana Jezusa odczułem przebijanie ręki gwoździem, ponieważ mam zranioną rękę. Nie chciałem budzić żony i zasnąłem na chodniku kuchni, obudziłem się o świcie, a właśnie płynął śpiew zespołu żydowskiego. Pocałowałem żonę w ręku, wzrok zatrzymały lilie w wazonie i powiedziałem jej: „jesteś taką lilią”.
Myśl wróciła do przebitej ręki Pana Jezusa. Napłynął obraz Adama Chmielowskiego „Oto Człowiek” jako szczyt poniżenia człowieka, a tu Syn Boga Żywego: obdarty z szat, wyśmiany, po ubiczowaniu, w koronie cierniowej z trzciną w ręku. W tym czasie zostałem poprowadzony, bo jest „mój” spowiednik, a ta pokuta sprawiła pragnienie modlitwy:
„Jezu mój, Jezu przecież Twoja niewysłowiona łagodność, cichość, pokora i Mądrość Boża zajaśniały u Piłata, a Twoje prawdziwe milczenie u Heroda. Na stek jego obelg nie powiedziałeś jednego słowa". Złapałem się na tym, że właśnie kłócę się z pielęgniarką, której pożyczyłem książki: „czy pani jest poważna, aby trzymać tyle czasu, że pożyczała innym!” Zobacz demonizm, bo dopiero po czasie zorientowałem się na rozmyślaniu właśnie w tym momencie.
Wielka jest Mądrość Boża w różańcu...idziesz i odmawiasz modlitwę na palcach z rozmyślaniem nad Męką Jezusa i staje się ona dla mnie wzorem drogi życia: na każdy dzień i każdą sytuację. W niej jest wszystko - takim masz być, gdy dążysz do świętości. To Pan wskazał mi tę Drogę, pokazał na czym polega...nagle odkryłem, że jest nią nieustanna Modlitwa Jezusowa!
W książce „Pielgrzym" rosyjski święty szukał podobnej drogi: odpowiedź znalazł w krótkim zawołaniu: „Jezu prowadź, pomóż, pobłogosław”. Mam zranienie ręki, boję się zropienia, a napływa, aby stosować wodę utlenioną i Tinidazol.
Wychodzimy z córką i pierwszy raz mogę mówić o Jezusie. Powtarzam jej moje dzisiejsze odkrycie: „w poczuciu opuszczenia natychmiast uciekaj do Jezusa opuszczonego w Getsemani...nikt cię nie pocieszy, tyko On, najbardziej opuszczony, porównasz wasze opuszczenia i zaśmiejesz się! Przekonasz się, że Jezus zawsze jest z tobą! Słuchała mojego wywodu przez 20 minut! Na działce zły odciągał od medytacji i modlitwy podsuwając „dobro”:
- zrywanie wiśni z możliwością upadku z drabiny
- kopanie jedną ręką
- podlewanie w upał!
Wzrok zatrzymała zdeptana trawa: tak muszę być deptany, bo moje ciało nic nie znaczy, Jezus dał mi dar ujrzenia tej marności i moją odpowiedzialność jest większa. W zabraniu zdrowia człowiek widzi, że jest marnością (tak ma to pokazane), ale nie ujrzysz tego bez pomocy światła Bożego.
Wszystko zniesiesz z Bogiem i w łączności z Panem Jezusem. Niezależnie od twoich starań obrażasz Go, ale liczy się drgnięcie ku dobru, intencja, chęć poprawy. Jezus zna nasze słabości - sami często nie wiemy o tym! Jezus pragnie, abyśmy to ujrzeli!
Aniela Salawa pisze, że Jezus żalił się, że tak mało ludzi Go kocha. Potwierdzają to „moje badania". Stale zwracaj się ku Niemu, bo wszelkie kontakty z ludźmi rozpraszają i dla mnie są niczym. Większość ludzi chce czegoś innego niż otrzymuje: widzę to nawet na domownikach!
Muszę postępować tak, jakby był tylko: Jezus i ja. Aniela wspomina o zatrzymywaniu jej po Mszy św. w kościele - jakże ja to lubię! Prawdziwe słowa o cierpieniu: to należne i dobrowolnie przyjmowane za innych (współcierpienie). Tak, nie zajmuj się sprawami innych, bądź z dala od wszystkiego i wszystkich, proś o łaskę w każdej chwili, milcząco znoś cierpienia.
Wszystko przypomina Pana Jezusa...teraz mija nas stadko owieczek, a malutka ma złamaną nóżką, którą powłóczy..."Jezu mój, Jezu w różnych sytuacjach dajesz znać o Sobie. Wieczór - już wszystko inne. Sąsiedzi działkowi, dobrzy bezdzietni ludzie zapatrzeni w stworzenie (pieski i kotki) i jako zdrowi martwią się o zdrowie!
Nagle zatrzymałem się w środku działki z krzykiem: „Jezu, Ty też byłeś śledzony, osamotniony, a w Godzinie Ostatniej zdradzony, wrzucony do Ciemnicy...nawet Ojciec opuścił Cię (w sensie poczucia Jego Obecności). „Jezu mój, Jezu spraw, abym milczał...bądź ze mną, gdy chcę mówić! Spraw Jezu, aby ten lekarz i pielęgniarka rzucili palenie, daj sąsiadom z działki dar wiary. „Ojcze nasz”…
Muszę wrócić do ciała, a żona coś mówi i podchodzi. Otworzyłem oczy i usiadłem na ławeczce. Płynie moja modlitwa z ponownym wołaniem: „Jezu mój, Jezu - jak żyją ludzie bez wiary?” Słońce chyli się ku zachodowi, samochody pędzą - dokąd pędzą?
Przechodzimy obok „mojego” krzyża, a wzrok zatrzymała figura Zbawiciela! Łzy zalały oczy, bo w wyobraźni ujrzałem siebie jeżdżącego samochodem i pod różnymi krzyżami stawiającego świeże kwiaty.
W czasie „Panoramy" słuchałem audycji radiowej o aniołach. Nie interesują mnie całe ich hierarchie, ale fakt, że przy każdym człowieku jest anioł dobra i zła! To tłumaczy „głosy, rady i „ostrzeżenia". Niejednokrotnie uważałem, że powoduje to Stwórca oraz Belzebub. Przeciętnym człowiekiem na pewno zajmują się tylko ci dwaj opiekunowie!
Jak musi być wielkie zaćmienie umysłu, aby przyjąć imię Matki Bożej: śpiewaczka madonna! Lata taka po scenie, błyskają światła („raj na ziemi"), strój powycinany, drze się, słowa na pewno też demoniczne.
Aniela pisze o porywach duchowych, „płomieniach ognia (...) jakby ku zniszczeniu (...) inny raz, to jakby - z wielkiej miłości Bożej (...) uśmierzającej wszelki ból. Nagle odczułem Bojaźń Bożą. Zdarzyło mi się to pierwszy raz. Mam książeczką o darach Ducha Św. - trzeba poczytać…
APeeL